Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Noworodki lubią Mozarta!

Redakcja
Mała Jagoda podczas występu gorzowskich filharmoników pogodziła słuchanie muzyki z raczkowaniem.
Mała Jagoda podczas występu gorzowskich filharmoników pogodziła słuchanie muzyki z raczkowaniem. Tomasz Rusek
Kto widział, by do filharmonii przynosić poduszkę i koc?! Kto słyszał, by występów słuchać na leżąco?! I jak to możliwe, by – gdy słychać Mozarta – publika tańczyła?! Ja widziałem i słyszałem. W naszej filharmonii.

Zazwyczaj przed koncertami w filharmonii przed budynkiem przy ul. Dziewięciu Muz można zobaczyć porządne samochody i elegancko ubrane pary w średnim wieku, dostojnie zmierzające na widownię.Nie tym razem. Dochodzi 16.00, a przed budynek zajeżdżają... wózki dziecięce. Jeden, drugi, trzeci, kolejne. Niemowlęca widownia przybywa także w nosidełkach oraz w ramionach rodziców. I nie ma co liczyć na zwyczajowe dyskretne szepty i subtelne rozmowy w foyer. Dzieciaki śmieją się, płaczą, ciągną z butelki, krzyczą, wyginają się i marudzą. Ale nikogo to nie oburza, bo tak ma być. Na zajęciach „Muzyczne raczkowanie" (prawie) wszystko jest dozwolone. A tak w ogóle to dostaję się na nie po znajomości, bo wszystkie miejsca od dawna są zajęte. Powód? Koncerty dla najmłodszych okazały się takim hitem, że rezerwacje trzeba robić z wyprzedzeniem. 11-miesięczna Pola przyszła z mamą Magdą po raz drugi. Tak samo zaledwie trzymiesięczny Antoś, którego w nosidełku przyniosła mama Katarzyna. – Jak jest? To trzeba zobaczyć. Dzieci wspaniale reagują na muzykę. Dlatego jesteśmy tutaj znowu – mówią młode mamy.Zobacz też: Matura 2014: język polski (pytania, odpowiedzi i arkusze) Jest 16.00. W sali kameralnej naliczyłem: 22 dorosłych, 17 dzieci, pięć nosidełek i cztery wózki. Nie siedzimy w fotelach. O nie! Dzieciaki i rodzice przysiadają na wielkim, czerwonym dywanie, niektórzy półleżą na przyniesionych z domów kocach. Tam maluch pije z butli, obok tuli się do mamy albo bryka na czworaka za nowymi koleżankami i kolegami. Jedno dziecko smacznie śpi. Rodzice też rozluźnieni. Luz, blues.Jednak luz jest tylko na widowni. Czworo muzyków gra Mozarta jak najbardziej serio. A dzieciaki autentycznie przeżywają muzykę! Część buja się rytmicznie, część klaszcze. Pewnie, są też agenci, którzy zaczynają zawodzić albo zasłaniają uszy, ale większość słucha muzyki z rozdziawionymi buziami. Ośmiomiesięczna Jagoda zaczyna raczkować i co chwilę zerka: to na mamę Martę, to na muzyków.A 16-miesięczna Maja staje na stopach taty Marcina i tak sobie we dwoje rytmicznie tańczą w miejscu. Bo tańczyć też można. A nawet trzeba! Prowadząca zajęcia Iwona Goździk co chwilę zachęca, by pobujać się z dzieckiem, potulić, poszaleć. Więc po chwili na czerwonym dywanie dzieciaki szaleją na całego. – Jestem pierwszy raz i zachwyciłam się. Niesamowite, jak dzieci czują muzykę. Mój Maciek w domu to minuty nie usiedzi. A tutaj? Grzeczny jak zaczarowany – śmieje się pani Beata, mama 18-miesięcznego chłopca. Mały przystojniak w koszuli w kratę naprawdę daje się zaczarować. A najbardziej gdy może dotknąć kontrabasu. Instrument jest ze dwa razy większy od niego, ale Maciek i tak z zaciekawieniem ogląda go z bliska. Podobnie jak inne maluchy, bo na „Muzycznym raczkowaniu" muzycy nie są gdzieś tam, daleko, na niedostępnej scenie, tylko tu, obok, na dywanie.No i nie są jedynymi, którzy grają. Bo po chwili każdy maluch dostaje od Marcjanny Wiśniewskiej kołatkę, tamburyno lub inny przyrząd do robienia hałasu i wtedy muzykuje już cała sala. Owszem, każdy maluch hałasuje mniej lub bardziej do rytmu, ale chodzi tu przecież o dobrą zabawę.Dlatego poza wspólnym słuchaniem muzyki i muzykowaniem, jest też nauka śpiewania. Każdy dostaje do ręki tekst i śpiewamy: „Ta Dorotka ta malusia, ta malusia, tańcowała dokolusia, dokolusia, tańcowała ranną rosą, ranną rosą i tupała nóżką bosą, nóżką bosą".I koniec! Nawet nie wiem, kiedy minęło tych 40 minut. Brawa, podziękowania i już dzieci oraz rodzice sprawnie zbierają się z dywanu, bo w kolejce... czeka kolejna grupa.- Pierwsza jest młodsza. Są w niej kobiety w ciąży i maluchy do 1,5 roku. W drugiej grupie mamy dzieci w wieku do 4 lat. I muszę przyznać, że faktycznie nasze raczkowanie cieszy się powodzeniem – mówi dyrektor filharmonii Małgorzata Pera.Zajęcia dla najmłodszych zaczęły się w październiku 2013 r. I z każdym miesiącem jest coraz więcej chętnych. Tylko na ostatni wtorek i środę zgłosiło się 230 osób! Wieść o nietypowych koncertach roznoszą pomiędzy sobą młodzi rodzice. Przydaje się też internet, gdzie raczkowanie zbiera same pozytywne recenzje.Chociaż warto podkreślić, że to nie jest tak, że podczas filharmonijnych zajęć z maluchami nie ma żadnych zasad. Co to, to nie. Są. I to dokładnie spisane.Po pierwsze: rodzice nie powinni odwracać uwagi dzieci, lepiej niech nie dają im zabawek i – w miarę możliwości – nie karmią i nie poją (choć zakazu nie ma!). Po drugie: zdjęcia robimy dyskretnie. Po trzecie: w sali, przed wejściem na dywan, i dzieci, i dorośli ściągają buty. Po czwarte: wszelkie kocyki, poduszki, maty i inne łóżkowo – odpoczynkowe akcesoria są mile widziane. Po piąte: jak jest wspólne śpiewanie czy granie, to rodzice się nie migają i nie wstydzą! Po szóste: warto zapisać się jak najszybciej. Kolejne raczkowanie już 13 maja o 16.00. Liczba miejsc ograniczona! 

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto