Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

O jesiennej depresji z Myslovitz [WYWIAD]

Sonia Tulczyńska
O jesiennej depresji z Myslovitz [WYWIAD]
O jesiennej depresji z Myslovitz [WYWIAD] Szymon Starnawski
Myslovitz, wywiad. O tym, jak radzić sobie z jesienną depresją, opowiedzieli nam członkowie zespołu Myslovitz. I chociaż grupa nie występuje na czele z Arturem Rojkiem, obiecuje, że przyjaźń zespołu będzie trwać jeszcze bardzo długo.

O jesiennej depresji z Myslovitz [WYWIAD]

Źródło: Dzień Dobry TVN/x-news

Rojek nie występuje już z Wami. Rozpoczął karierę solową, ale gdyby zaproponował Wam granie na jego OFF Festivalu, tobyście wystąpili?
Wojciech Powaga: Oczywiście, ale zależy za ile.
Jacek Kuderski: Dostaliśmy kiedyś propozycję zagrania...
W.P.: ...i za mało wtedy było powiedziane, tak że czekamy na poważne propozycje. (śmiech)

Dlaczego obraliście psychodeliczny kierunek grania?
J.K.: Plan jest taki, żeby troszkę odstąpić od typowych koncertów, gdzie w większości graliśmy piosenki. Myslovitz dla dużego grona fanów, przede wszystkim, znany jest z hitów, a my postanowiliśmy odciąć się od tego wizerunku i stworzyć cykl występów opartych na psychodelicznej muzyce. Ale nie w pełnym tego słowa znaczeniu. Chcemy między innymi odkurzyć piosenki rockowo-psychodeliczne, które znalazły się na naszych płytach, a nie były zbyt często grane. Pragniemy przypomnieć starym fanom i pokazać nowym, że zespół Myslovitz ma niejedno oblicze.
W.P.: Chcemy zagrać koncerty dla ludzi, którzy widząc na mieście afisz "Myslovitz", pomyślą: "Znowu »Peggy Brown« i »Marilyn Monroe«? Nie, nie idziemy..." - chcemy też grać dla ludzi, którzy nie pójdą właśnie na taki Myslovitz.

Od psychodelicznych melodii i tekstów jest niedaleko do mrocznych myśli. Jak radzicie sobie z jesienną depresją?
J.K: Nienawidzę jej, ale jeśli jest deszczowo, to faktycznie czasem dopada i mnie. I szczerze mówiąc, nie wiem, jak sobie z nią radzić. Jeśli do tego wszystkiego człowiek siedzi w domu i nie zorganizuje sobie życia, to można się naprawdę mocno zdołować. Jeśli natomiast są zajęcia związana z próbami, koncertami, a także intensywne życie rodzinne, to można skutecznie uniknąć większego dołka.
Michał Kowalonek: Ja mam dużo starych argentyńskich płyt. Uważam, że folkowe, brazylijskie brzmienia i flamenco, a do tego włoskie stare filmy to recepta na zwalczanie depresji. Puszczam sobie z analogów kolorową muzykę i życie staje się piękniejsze.

Zespół nagrał piosenkę "1000 żurawi". Dochód z jej sprzedaży zostanie przeznaczony na pomoc rodzinom górników poszkodowanych w październikowej katastrofie w Mysłowicach oraz utworzenie funduszu edukacyjnego dla dzieci.
Piosenka będzie dostępna w internecie około 4 grudnia. Internauci sami zdecydują, jaką kwotę będą chcieli przeznaczyć na pomoc. Utwór opowiada o miłości, a tytuł nawiązuje do japońskiej przepowiedni, że żurawie przynoszą szczęście. Myslovitz zapowiada także, nieoficjalnie, undergroundową trasę charytatywną.

A więc muzycy zwalczają depresję wyłącznie muzyką? A może macie też inne, sprawdzone sposoby na walkę ze smutkiem?
Przemysław Myszor: Jeśli chodzi o muzykę, to mógłbym wszystkim polecić najnowszą płytę Erlenda Oye. Rewelacyjne lekarstwo na jesienną depresję. Nie znam nikogo, kogo by to nie poruszyło.
W.K.: Ja depresję zwalczam depresją. Po prostu.
W.P.: Lubię jesienną depresję, ten nostalgiczny nastrój, który jej towarzyszy. Bardzo dobrze się wtedy pisze teksty. Wsiadam wtedy z małżonką w auto i jedziemy w góry, które jesienią wyglądają cudownie. Smutno, a zarazem kolorowo.
J.K.: Tak naprawdę najlepszym lekarstwem na gorszy nastój jest praca, bo jak się nie ma czasu, to nie ma się czasu na depresję. Dlatego najlepiej cały czas coś robić... a jeśli tej pracy nie ma, to należy ją sobie wymyślić! Przecież zawsze jest coś do zrobienia!

Czy to oznacza, że będziecie grać teraz bardziej instrumentalnie? Szykują się zmiany?
P.M.: Nie zagramy "Peggy Brown" i "Marilyn Monroe", bo one nie dostały wiz wjazdowych. A my po prostu mamy dużo fanów, którzy lubią nas z tej mrocznej, psychodelicznej strony. Dlatego chcemy dużo improwizować i grać sporo "dłuższych końcówek", ale nie będzie to wyłącznie instrumentalna gra. Michał nadal popracuje paszczą.

Jestem ciekawa, czyje koncerty lubicie. Na czym ostatnio byliście?
M.K.: Chodzę na koncerty w Poznaniu, bo tam mieszkam. Ostatnio byłem na występie osobliwego Islandczyka. Jego zespół nie jest bardzo znany. To klasyczna alternatywa, ale rosnąca w siłę. Pewnie dlatego, że ich granie jest szczere, oszczędne i prawdziwe.
J.K.: Jeśli już, to jeżdżę na koncerty do Krakowa. Warszawa, w której dzieje się najwięcej, mimo wszystko jest dość daleko od Mysłowic. Chociaż jakiś czas temu byłem w stolicy na koncercie White Lies w Stodole. Bardzo fajny koncert. Miło go wspominam.
Ciekawe, jak odżywia się zespół Myslovitz? Ponoć jeden z Was stroni od glutenu... Restrykcyjnie dbacie o dietę?
J.K.: Mój znajomy opowiadał mi, że prowadzenie diety bezglutenowej nie jest korzystne.
Słyszałam, że jeśli z dnia na dzień przestaniesz spożywać pokarmy bogate w gluten, to jest to bardziej szkodliwe niż stała dieta bogata w pszenicę.
J.K.: Wśród nas jest jeden bezglutenowiec. Czytałem, że dieta bezglutenowa to nowa moda. I tak naprawdę nie wiadomo, czy w to wierzyć, czy nie, bo za chwilę się okaże, że jedzenie śledzi też nie popłaca, bo coś tam w nich jest... O! To jest właśnie sposób na depresję, żeby wymyślać ludziom nowe rzeczy i nowe figury, żeby mieli nad czym się zastanawiać.

Po raz kolejny słuchałam Waszej ostatniej płyty i dostrzegłam, że jest na niej bardzo dużo o przemijaniu. Koniec lata, koniec miłości... Czy to nie jest tak, że ten krążek "1577" zapowiada też koniec zespołu?
P.M.: To naturalne, że z każdym dniem jesteśmy bliżej, ale mamy jeszcze coś do powiedzenia. Nie będzie tak źle i na pewno nieprędko. Poza tym ja, szczerze mówiąc, nie za bardzo dostrzegam te akcenty dotyczące przemijania. Jest tam trochę nieszczęścia w miłości i poszukiwania momentu, w którym dobrze zrobić podsumowanie i zastanowić się, dokąd - z tej polanki, na której jesteśmy - się udać.

Ile razem macie lat?
M.K.: Dwanaście.
P.M.: 1577 - tyle ostatnio zliczyliśmy, ale trzeba podkreślić, że w tej liczbie znajdują się też osoby z fanklubu.
J.K.: Ale podobno młodo wyglądamy i mamy młode dusze, a to się liczy!
M.K.: W świadomości dusza się przecież nie starzeje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto