Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Obrock" w Teatrze Studio

bostoniana
bostoniana
Na scenę powoli wjeżdża duży fotel. Z fotela wstaje mężczyzna i odwraca się w stronę widowni. To Leon, artysta i wizjoner, owładnięty ideą odrodzenia jednostki - tak zaczyna się "Obrock", sztuka Ewy Ignaczak w reż. Bartosza Zaczykiewicza.

Po chwili widzimy także matkę Leona w wieku dwudziestu trzech lat. Zaraz, zaraz... ale to przecież niemożliwe - Leon jest już dojrzałym mężczyzną, a jego matka nie żyje.

Przez godzinę w ciemnej, oszczędnej scenerii aktorski duet (Irena Jun oraz Jarosław Grajewski) przedstawia skomplikowaną i wieloaspektową relację między matką a synem.

Każdy z nas pełni wiele ról i ma wiele twarzy, a stosunki między ludźmi podlegają nieustannym fluktuacjom. Nic nie jest jednoznaczne. Czy syn to wielki człowiek, niedoceniony przez współczesnych - czy raczej pasożytujący na matce nieudacznik? Czy matka jest inteligentną kobietą, która potrafi zdobyć się na dystans wobec siebie - czy też może przestrzegającą konwenansów, ciasno myślącą osobą? Zaradną panią domu czy alkoholiczką i morfinistką?

Czy tych dwoje kompletnie się nie rozumie, a może mają z sobą wiele wspólnego? Czy to, co ich łączy, można nazwać miłością czy tylko chorym uzależnieniem? A przede wszystkim, kto tu krzywdzi, a kto jest ofiarą? Stara matka, psująca sobie oczy nad robótką, żeby utrzymać syna, tak bezwzględnego wobec niej i okrutnego? Czy może syn, trzymany przez nią na pasku wyrzutów sumienia?

Pełniejszą, ciekawszą postacią wydaje się matka - jednocześnie silna i słaba, światowa i zaściankowa, władcza i bezradna, niewierząca w syna do granic pogardliwego pobłażania - ale jednocześnie pragnąca w niego wierzyć.

Leon, grany przez Grajewskiego, to dość szablonowa postać, jego manifestacje przewagi wobec matki, jego pozy, głoszone przez niego idee na temat sztuki i społeczeństwa - to wszystko nie jest w stanie zamaskować niedojrzałości i słabości.

Podczas warsztatów teatralnych dla widzów słyszałam różne opinie na temat "Obrocka" - od zarzutu, że to tylko remake "Matki" Witkiewicza i nie powiedziano w nim nic nowego (ani w sferze tekstu, ani reżyserii), do peanów i zachwytów.

Niewątpliwie nie jest to sztuka dla widzów spragnionych rozrywki - lecz czy ktokolwiek szukałby rozrywki w sztuce o Witkacym, czerpiącej z dramatu, autorstwa Witkacego? Według mnie warto się wybrać do Teatru Studio choćby ze względu na aktorstwo Ireny Jun oraz na brawurowo graną scenę, w której aktorzy zamieniają się rolami.


Wszyscy spragnieni "witkacowskich" klimatów będą mieli okazję wyrobić sobie własną opinię o spektaklu 24, 25 lub 28 stycznia. Natomiast 23 lutego, w przeddzień rocznicy urodzin Witkacego, na Małej Scenie odbędzie się niezwykłe przyjęcie urodzinowe.

Więcej szczegółów na www.teatrstudio.pl. Teatr zaprasza też do udziału w projekcie edukacyjno-teatralnym "Witkacy".

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto