Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Odzyskał pieniądze za wywózkę do Jaktorowa

MaW
MaW
Nieoznakowany skład KM stał się przekleństwem dojeżdżających z Pruszkowa. Dzięki interwencji MM-ki pasażerowi oddano niesłusznie nałożoną karę.

O pociągu pułapce pisaliśmy w lutym tego roku. Przyspieszony skład wyglądał jak każdy inny pociąg Kolei Mazowieckich, z tą jednak różnicą, że pomiędzy stacjami Warszawa Zachodnia, a Jaktorów nie zatrzymywał się.

Ostatecznie spółka zdecydowała się przenieść feralny kurs na linię dalekobieżną, potwierdzając tym istnienie problemu. - Sytuacja, w której pasażerowie nie wiedzą dokąd jedzie pociąg jest niedopuszczalna. I w ciągu kilku dni postaramy się załatwić tę sprawę - obiecał Marcjusz Włodarczyk, ówczesny rzecznik Kolei Mazowieckich.

W przesłanym do mediów oświadczeniu, Włodarczyk zapewnił, że każdy z pasażerów feralnego pociągu, który złoży odwołanie otrzyma zwrot pieniędzy. Taksię jednak nie stało. Jednym z pasażerów pociągu był Radosław Kołodziej, który odwołanie złożył już następnego dnia. 25 marca otrzymał odpowiedź, że o żadnym uznaniu odwołania nie ma mowy.

Z tą sprawą zwrócił się do MMWarszawa. Po naszej interwencji Koleje Mazowieckie doszły do porozumienia z pasażerem i zwróciły mu równowartość mandatu. Decyzję odmowną wytłumaczono przepisami korporacyjnymi. - Usługa została wykonana więc w świetle przepisów kara się należała - mówi Donata Nowakowska, rzeczniczka spółki. - Chcemy jednak pójść na rękę pasażerowi i zwrócić mu obiecane pieniądze - dodaje. Jak twierdzą władze spółki, każda skarga musi zostać rozpatrzona indywidualnie, więc zagwarantować zwrotu innym pasażerom feralnego pociągu nie można. Jednak jeśli znajdą się pasażerowie, którzy znaleźli się w takiej samej sytuacji jak Radosław Kołodziej, nawet jeśli ich odwołanie spotkało się z odmową obiecują rozpatrzyć sprawę ponownie.

Nasz czytelnik, choć zadowolony z tego, że spółka uznała swój błąd nie jest przekonany co do jej intencji. - Jeśli nie da się od ręki oddać pieniędzy innym pasażerom tego pociągu, postawiony jestem w bardzo trudnej sytuacji. Czuję się trochę jak reklama firmy. W związku z tym, otrzymane pieniądze przekażę fundacji Otwarte Drzwi - mówi Radosław Kołodziej.

- Razem ze mną w takiej sytuacji znalazło się około dwudziestu osób - zaznacza Radosław Kołodziej. Przypomnijmy: Pan Radosław i inni pasażerowie Kolei Mazowieckich jadący w stronę Pruszkowa, wsiedli do pociągu, który zamiast jechać przez stacje Włochy, Ursus, Piastów, Pruszków, Brwinów, Milanówek, Grodzisk, zatrzymywał się dopiero w Jaktorowie. A tam Wspólny Bilet już nie obowiązuje. Tę sytuację skrzętnie wykorzystywali kontrolerzy, wlepiając 60-złotowe mandaty płacącym na miejscu, oraz 150 złotowe tym, którzy przy sobie gotówki nie mieli.

Współpraca: Sebastian Luciński



Zobacz także:

Ofiarom pociągu "porywacza" mimo obietnic nie oddano pieniędzy
KM: Łatwiej zmienić trasę niż oznakować skład

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto