Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Onyszko: To nie J.W. zdecyduje, czy wrócę

Redakcja
Onyszko twierdzi, że nie oszukał Józefa Wojciechowskiego
Onyszko twierdzi, że nie oszukał Józefa Wojciechowskiego fot. Andrzej Banaś
Z Arkadiuszem Onyszką, bramkarzem Polonii Warszawa, rozmawia Paweł Drażba.

Od pół roku zmaga się Pan z chorobą nerek i nie może grać w piłkę. Wydaje się, że koszmar się niedługo skończy, w końcu znalazł Pan dawcę.
Dobre określenie: w końcu. Wcześniej dawcami mieli już być mój brat, a potem tata. Obaj jednak nie mogli, mieli złe wyniki badań. Cholernie mnie to podłamało. W życiu zawsze miałem pod górkę. Ale nigdy z niej nie spadłem, trzymałem się mocno. Zawsze wychodziłem na prostą. Ale nieraz jestem zmęczony tą wieczną walką. Tym udowadnianiem czegoś. Dobrze, że mam silny organizm, mogłem jeszcze poczekać z tymi dializami. No i chyba już nie będą potrzebne, bo przed świętami znalazłem dawcę. Będzie nią osoba z mojej dalszej rodziny. Badania wyszły OK, mamy już zaświadczenia lekarzy. Teraz załatwiamy tylko dokumenty sądowe, musimy potwierdzić, że dawca to rodzina, nie ma żadnego handlu narządami.

Ile to potrwa?

Pod koniec stycznia powinny już być załatwione wszystkie formalności i będę mógł poddać się operacji. Po przeszczepie narząd momentalnie zacznie funkcjonować. Przed nim dostaje się już bowiem specjalne proszki, które powodują, by nerka nie została odrzucona. Potem będzie musiała znaleźć miejsce w organizmie, szczepić się z innymi organami. Z trzy miesiące będę do siebie dochodził i wracam na boisko. Na początku będę musiał ćwiczyć z pasem, który będzie formą zabezpieczenia, gdyby mnie ktoś kopnął w nerkę. Będę miał tylko jedną, więc trzeba o nią dbać.

Niektórzy twierdzą, że nie uda się Panu wrócić do sportu. Ku pokrzepieniu - Przemkowi Salecie i Ivanowi Klasniciowi się powiodło. Pierwszy znów walczy, nawet wygrywa, a Chorwat strzela bramki dla Boltonu.
Z chorobą Przemka była trochę inna sytuacja, bo on ma swoje nerki, nie miał przeszczepu. Dlatego ma je z tyłu, a jak dostanie się nową, tak jak ja, to ona zaszczepia się w podbrzuszu. Dlatego u Salety nie było takiego ryzyka i spokojnie wrócił do sportu. Podejrzewam, że gdyby miał przeszczep, to nie było to możliwe. Przecież on uprawia sztuki walki. Byłoby zbyt duże prawdopodobieństwo, że ktoś go kopnie czy uderzy ręką w nerkę. To mogłoby się źle skończyć. Z Klasniciem to dobry przykład. Jest jeszcze taki najlepszy rugbysta na świecie, co się Jonah Lomu nazywa. On też jest po przeszczepie. To nieprawdopodobne, bo podczas gry w rugby ktoś w ciebie przecież z całym impetem uderza. A on jest najlepszy. Jestem pewny, że jak ja dostanę nerkę, to wrócę do piłki. Byłbym pierwszym Polakiem, któremu się to udało.

Słychać w Pana głosie optymizm.
Wierzę, że w końcu będzie dobrze. Fajnie się czuję, wcześniej nie mogłem normalnie zasnąć, a teraz śpię spokojnie. No i zakochałem się, może to te uczucie tak mi służy. Ha, ha.

W Polonii Warszawa raczej Pan nie zagra.

Jak słyszę różne wypowiedzi pana Józefa Wojciechowskiego, to też mam wątpliwości. Ludzie mnie pytają, czy właściciel pozwoli mi zagrać. A ja im mówię, że w Danii, gdzie występowałem przez 12 lat, to trener decydował, kto zagra. Wiem, że jak dojdę do zdrowia, znowu będę dobrze grał. Jeśli nie w Polonii, to na pewno gdzieś indziej. Pan Wojciechowski nie zdecyduje, czy wrócę.

Prezes Wojciechowski twierdzi, że go Pan oszukał, nie mówiąc o problemach z nerkami.
Nie oszukałem prezesa Wojciechowskiego nigdy. Gdy grałem w Danii, napisałem książkę ("Fucking Polak" - red.) i poświęciłem w niej nerkom cały rozdział. Moje duńskie kluby wiedziały o tym, to nie była tajemnica. Skonsultowali się z lekarzem, który mnie prowadził, on nie widział przeciwwskazań, żebym grał w piłkę. Podpisywałem dalsze kontrakty, nikt nie robił problemu. Dostałem informację, że z tymi nerkami będę żył do końca życia. Okazało się jednak, że nie.

W Danii Pana nie badano?
Nikt mi nie badał krwi. Prześwietlano tylko kolana, łokcie, oceniano kręgosłup. W Odrze Wodzisław też nie, dopiero w Polonii po raz pierwszy oddałem krew do analizy. Ludzie mają do mnie pretensje, że nie powiedziałem przed podpisaniem kontraktu? Skąd miałem wiedzieć, że coś jest nie tak? W Odrze broniłem jak w transie, dobrze się czułem, nie wiem, co się nagle stało. Kiedy przed sezonem byłem na obozie z Polonią, nie byłem w stanie trenować. Każde zajęcia były jak katorga, byłem tak zmęczony, że aż ciemno mi się przed oczyma robiło, ale siłą woli wytrzymywałem. Po treningach mi się ręce trzęsły, bo już wtedy miałem anemię. Hemoglobina była poniżej wszelkich norm. Jak zrobili badania krwi, to wszystko wyszło. Przykre. Szkoda, bo to był taki moment, że miałem dobre pół roku w Wodzisławiu, byłem w dużej formie. Gdybym grał, pomógłbym Polonii. Nie tylko formą, ale też charakterem, doświadczeniem. Pociągnąłbym tę drużynę.

Wierzę, że będę pierwszym Polakiem, któremu uda się wrócić do sportu po przeszczepie nerki

Jest Pan związany z Polonią?
Mieszkam w Warszawie, prezes Wojciechowski wynajmuje mi mieszkanie. Byłem dwa tygodnie na obozie z drużyną.

Wojciechowski kazał Panu przeprowadzić się z apartamentu do gorszego lokum?

No tak, musiałem się przeprowadzić, ale mieszka mi się dobrze, lepiej, niż myślałem.

Dlaczego Pan musiał?

Nie wiem, proszę zapytać prezesa. Miałem to zrobić, to zrobiłem.

Jaki jest Pana ranking polskich bramkarzy przed Euro 2012?
Dziwnie to u naszego selekcjonera wygląda, bo on ciągle nie ma numeru 1. I to źle! Bo gdy zawodnik wie, że trener mu ufa, stawia na niego, to od razu gra lepiej. Na początku jedynką miał być Łukasz Fabiański, później Tomasz Kuszczak, aż w końcu Artur Boruc, no i znowu "Fabian". Pomieszanie z poplątaniem. W kadrze na Euro znajdzie się trzech golkiperów. Pierwszym powinien być bezsprzecznie Artur Boruc. Nie obchodzi mnie to, za co pogniewał się na niego Smuda. Nie stać nas na odrzucanie wielkich talentów. Może jest kontrowersyjny poza boiskiem, ale mnie guzik to obchodzi. Ważne, jak gra. Wskoczył do bramki Fiorentiny. Spisuje się wybornie, zbiera wysokie recenzje. Numerem 2 byłby Wojtek Szczęsny, który niebawem powinien być pierwszym bramkarzem w Arsenalu.

A Łukasz Fabiański?
To fajny chłopak, ale jest zbyt grzeczny, za bardzo zakompleksiony, by grać na wysokim poziomie. A Wojtek? Chłopak ma temperament, charakter. I papiery na granie. Jest już mentalnie przygotowany, aby bronić w wielkim klubie. Choć jest jeszcze młody, wpuści kilka baboli, jak każdy. Jako trzeciego na Euro 2012 zabrałbym Grzegorza Sandomierskiego z Jagiellonii. Świetny chłopak, ma duże umiejętności.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Czy Biało - Czerwoni zatriumfują w stolicy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Onyszko: To nie J.W. zdecyduje, czy wrócę - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto