Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Pękły nam serca. Pomoc dla mnie nie jest przewidziana". Koronawirus uderzył w branżę kosmetyczną. Zamknięte salony i zwolnienia

Sandra Gozdur
Sandra Gozdur
pixabay.com/ZDJĘCIE ILUSTRACYJNE
Nie da się ukryć, że branża kosmetyczna bardzo ucierpiała przez pandemię koronawirusa. Nie ma możliwości świadczenia usług na odległość. Wizyty domowe również są niemożliwe. Tym samym salony musiały zostać zamknięte, a wiele osób straciło pracę. Takim przykładem jest Magda, która chciała skończyć studia i zarabiać na utrzymanie, a teraz nie ma żadnego dochodu. Podobnie jak Klaudia, która kilka miesięcy temu otworzyła swój wymarzony salon kosmetyczny. Szczegóły w artykule poniżej.

Magda to studentka piątego roku przedmiotu pedagogicznego. Do niedawna jej głównym celem było skończenie studiów. Na początku marca rozpoczęła staż w poradni, który jest konieczny do ukończenia ostatniego roku. Prowadziła tam również badania niezbędne do pracy magisterskiej. Oprócz tego, pracuje, a właściwie pracowała w salonie kosmetycznym. Jak przyznaje w rozmowie z nami, w styczniu i lutym zazwyczaj przychodzi mniej klientek, więc na początku nikt się nie przejmował, że pracy nie ma tak dużo, jak np. w grudniu - Generalnie nic nadzwyczajnego. Wszystko było normalnie – dodaje.

"Zaczęła się panika"

Problemy zaczęły pojawiać się z pierwszym przypadkiem koronawirusa w Polsce. Na początku uczelnia odwołała zajęcia, później klientki zaczęły się wypisywać. Wtedy – jak przyznaje Magda – „zaczęła się panika”.

Chociaż jej zdaniem największy kryzys pojawił się, kiedy zamknięto galerie.

- Wszystko wtedy runęło. Klientki masowo zaczęły rezygnować, ludzie zaczęli się bać. Doszło do tego, ze przez cały weekend potrafiłam z dnia na dzień zostać bez ani jednego zapisu. Pracowałam na zlecenie. Nie ma klientów? Nie ma pracy. Proste – dodaje ze smutkiem.

Próbując znaleźć rozwiązanie w tej sytuacji, przełożona Magdy zaproponowała jej „dłuższe wolne”. Zgodziła się i postanowiła w tym czasie wyjechać do rodziców. Wtedy okazało się, że sytuacja cały czas się pogarsza. Wprowadzono ograniczenia w przemieszczaniu się, co wiązało się z tym, że wychodzić można tylko w wyjątkowych przypadkach. A jak dobrze wiemy, wizyta w salonie kosmetycznym do takich nie należy.

- Salon zaczął umierać. W ciągu dwóch tygodni dziewczyny zarobiły tyle co wcześniej w jeden dobry dzień pracy. Próbowały walczyć do końca – wyznaje Magda.

Nie ma klientów, nie ma pieniędzy

Zaczęły pojawiać się pierwsze informacje o tarczy antykryzysowej. To miała być nadzieja dla Magdy i dla jej szefowej. Nadzieja umarła bardzo szybko.

- Nic nie było pewne, ciągle zmieniali zdanie czy ZUS będzie odroczony czy zlikwidowany. Czynsz i opłaty same się nie uregulują. Wypłaty tak samo. Salon nie ma klientów, więc nie ma pieniędzy. My nie możemy pracować zdalnie. Prawda jest taka, ze nie mogłyśmy czekać aż rząd podejmie jakaś decyzje i ryzykować... salon został zamknięty. Na stałe. Po prostu pękły nam serca. – opowiada Magda.

Zwolnienia z dnia na dzień

Próby ratowania salonu okazały się nieskuteczne. Pomimo walki salon został zamknięty, a co za tym idzie – zwolniono pracowników. Magda, która z dnia na dzień została bez pracy i bez jakichkolwiek pieniędzy na dalsze życie.

- Nie należy mi się jednorazowa zapomoga. Nie należy mi się stypendium, ani prawdopodobnie zasiłek dla bezrobotnych. Zostałam bez pracy, bez dochodu z dwoma czynszami do zapłacenia bo jestem w trakcie przeprowadzki – wylicza w rozmowie z nami.

"Wylądowałabym na ulicy"

Magda nie ukrywa, że gdyby nie pomoc rodziców i chłopaka to nie poradziłaby sobie w tej sytuacji.

- Wylądowałabym na ulicy bez pieniędzy, pracy, dosłownie niczego. Bo zostałam bezrobotna po zleceniu, więc mi się pomoc nie należy, nie jest przewidziana. - dodaje

Dodatkowo skomplikowała się kwestia pisania pracy magisterskiej. Placówki, w których mogłaby prowadzić potrzebne badania są zamknięte. Nie może także ukończyć stażu, który jest niezbędny do zaliczenia ostatniego semestru.

- Ja przez najbliższe dwa miesiące jakoś sobie poradzę, bo mam trochę oszczędności. Ale moi znajomi... szczerze? Nawet nie mają na mieszkanie – mówi na koniec Magda.

"Wiedziałam, że nie ma na co czekać"

Klaudia Rafińska to dwudziestoparolatka, która w listopadzie otworzyła swój salon kosmetyczny „Artystyczne Studio Piękna”. Wyczekiwany, wymarzony - dokładnie taki, jak chciała. Trzynastego marca dowiedziała się, że niektóre salony fryzjerskie i kosmetyczne ze względu na pandemię koronawirusa zaczynają się powoli zamykać.

- Wcześniej miałam trochę ignoranckie podejście do tematu koronawirusa, natomiast tego dnia rzeczywiście coś się zmieniło w moim podejściu do sprawy – przyznaje nam w rozmowie.

Zauważyła także, że klientki od kilku dni dużo mówiły o tym wirusie. Jedne mniej, drugie bardziej, ale dla Klaudii niektóre informacje brzmiały wyłącznie sensacyjnie. Jednak wiadomości dopływające ze świata spowodowały, że sama podjęła decyzję o odwołaniu najbliższych wizyt.

- Wiedziałam, że nie ma na co czekać i trzeba solidarnie, tak jak wszyscy, wstrzymać działalność. Wszyscy wiedzą, że właśnie w takich miejscach jak salon kosmetyczny czy fryzjerski bardzo łatwo można się zarazić, a także być źródłem zarażania dalej – dodaje Klaudia.

Szczęście w nieszczęściu

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto