Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Płoną lasy wokół Żor

Aleksander Król
Szkoda naszych dębów - mówi Paweł Hajduk.
Szkoda naszych dębów - mówi Paweł Hajduk.
Policja i leśnicy zarządzili obławę na podpalacza, z powodu którego dwa dni temu poszły z dymem cztery hektary młodego lasu dębowego. To prawdopodobnie nie jedyne przestępstwo piromana, bo w Żorach las płonął w ...

Policja i leśnicy zarządzili obławę na podpalacza, z powodu którego dwa dni temu poszły z dymem cztery hektary młodego lasu dębowego. To prawdopodobnie nie jedyne przestępstwo piromana, bo w Żorach las płonął w ostatnim czasie już pięć razy!

- Jak tak dalej pójdzie, to wokół miasta będą sterczały spalone kikuty. Nie mogę zrozumieć, dlaczego ktoś niszczy las. Dla nas, mieszkańców blokowisk, las to zielone płuca - mówi Marian Warzecha z dzielnicy Rój.

Służby mundurowe nie mają wątpliwości, że to były celowe podpalenia, dlatego leśnicy zwierają szyki i kierują do lasów wszystkie swoje siły.

Ostatni pożar wybuchł w dzielnicy Rój, niedaleko starej bażanciarni. Z dymem poszły tereny obsadzone młodymi dębami. Gdyby nie szybka reakcja strażaków, straty byłyby o wiele większe.

Zaledwie tydzień wcześniej ogień wybuchł w sąsiadujących z Rojem Woszczycach. Na szczęście leśnik, czuwający na jednej z wież nadleśnictwa, wypatrzył dym i pożar udało się zdławić w zarodku.

- Od początku roku mieliśmy już pięć pożarów, a wiosna dopiero się zaczyna - martwi się Paweł Hajduk, zastępca nadleśniczego z Rybnika.

Region rybnicko-żorski w statystykach leśników od lat wyróżnia się pod względem liczby pożarów w lasach. Rekordowy był rok 2004, kiedy gaszono je 100 razy.

- Mamy tu gęste zaludnienie. Lasy są rozproszone i z powodu przemysłu bardzo osłabione. W takich warunkach niewiele trzeba, żeby drzewa płonęły - mówi Hajduk.

Najgorsze, że przyczyną pożarów najczęściej jest podpalenie. W ostatnim, przedwczorajszym przypadku, podpalacz zadał sobie sporo trudu, żeby sforsować ogrodzenie dębowego młodnika. Z żywiołem walczyło pięć jednostek straży pożarnej.

- Udało nam się uratować wysoki las, ale młode dęby spłonęły doszczętnie - mówi aspirant Jerzy Rduch z żorskiej PSP, który dowodził kilkugodzinną akcją gaśniczą. - Wylaliśmy w Roju ponad 50 tysięcy litrów wody.

- To była nasza wzorcowa, sześcioletnia uprawa. Włożyliśmy tam sporo pracy. Szkoda tych dębów - dodaje Hajduk, obserwując pogorzelisko.

Leśnicy postarają się szybko odtworzyć w tym miejscu las, ale, jak przyznają, w spalonej ziemi drzewka łatwo nie rosną. Wczoraj mimo deszczu nie odwołano dyżuru straży leśnej. Obserwatorzy nie zeszli też z dwóch wież znajdujących się w rybnickim nadleśnictwie.

- Wolimy dmuchać na zimne. Komuś może przyjść do głowy, że w takich warunkach nie będziemy pilnować - mówi Jarosław Chrobok, specjalista ochrony przeciwpożarowej.

Sprawą podpalenia zajęła się policja. - Szukamy sprawcy - mówi asp. Kamila Siedlarz z policji w Żorach. - Za podpalenia grozi do 5 lat więzienia.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto