Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Poczuj prawdziwego ducha XXI wieku w Centrum Nauki Kopernik

Lucjan Strzyga
Na zwiedzających w Koperniku czeka ponad 360 interaktywnych urządzeń i eksponatów
Na zwiedzających w Koperniku czeka ponad 360 interaktywnych urządzeń i eksponatów Fot. materiały prasowe CNK
Takiej placówki jak Centrum Nauki "Kopernik" jeszcze u nas nie było. Przaśne muzea ze swoimi gablotkami i przewodnikami mogą się schować. W Koperniku rządzi XXI wiek, duch techniki i technologii.

"Będziemy się przyczyniać do tego, by nowe pokolenie Twittera i Facebooka mogło tu poznawać naukę niekoniecznie tak, jak poznawaliśmy ją w ławach szkolnych: za pomocą klasówek i kolokwiów" - tłumaczył niedawno przewodniczący Rady Programowej CNK prof. Łukasz Turski. A jego słowa dowodzą, że Kopernik to doskonałe ukoronowanie polskich snów o muzeum marzeń.

W piątkowy wieczór otwarcie Centrum uświetni artystyczne wydarzenie zatytułowane symbolicznie "Wielki Wybuch". Godzinne plenerowe przedstawienie, miks filmu, teatru i performance'u, wyreżyseruje Peter Greenaway, a widzowie będą mogli cofnąć się podczas jego trwania do początków wszechświata widzianego nie tylko z perspektywy nauk przyrodniczych, ale także historii i filozofii. Zabrzmi muzyka, na niebie błysną lasery, zatańczą również holenderscy tancerze pod wodzą Saskii Boddeke. Słowem, otwarcie, którego Kopernikowi mogłaby pozazdrościć niejedna muzealna potęga.

Ale nowo powstałe Centrum samo jest właśnie taką potęgą. 365 milionów złotych włożonych w jego ideę (200 pochodziło ze środków Unii Europejskiej) zaowocowało trzykondygnacyjną futurystyczną budowlą o powierzchni blisko 20 tys. metrów kwadratowych, zaprojektowaną przez pracownię RAr-2 Laboratorium Architektury z Rudy Śląskiej. I to zbudowaną w ekspresowym tempie: pierwsza łopatę pod budowę Kopernika wbito w południe 28 lipca 2008 roku, a chwili tej towarzyszył efektowny taniec koparek w rytm muzyki irlandzkiej wygrywanej na skrzypcach. Po dwóch latach na zwiedzających czekają interaktywne wyposażenie (ponad 360 urządzeń), tysiące eksponatów, w tym wiele z pogranicza nauki i sztuki, wykonanych przez artystów niemal z całego świata.

Już z tego widać, że organizatorzy kierowali się nową, nietradycyjną muzealną wizją. Zgodną z mottem instytucji: "Misją Centrum Nauki »Kopernik« jest rozbudzanie ciekawości, wspomaganie samodzielnego poznawania świata i uczenia się oraz inspirowanie dialogu społecznego na temat nauki". Nie bez powodu część ekspozycji przeznaczona jest dla dzieci od lat 2 do 6, stanowiących w założeniu przyszły target podobnych instytucji.

Kopernik skupi się jednak przede wszystkim na tzw. tematycznych galeriach. I tak w tej pod nazwą "Korzenie cywilizacji" dowiemy się, jak żyli ludzie przed wiekami (główną trakcją jest możliwość własnoręcznego skrzesania ognia i podpatrzenie tajemnic hieroglifów). Galeria "Człowiek i środowisko" to wyjaśnienie zagadek ludzkiego bytowania. Z kolei galeria "Człowiek w ruchu" oferuje przeżycie trzęsienia ziemi i możliwość wyprodukowania prądu siłą własnych mięśni. No i wreszcie chluba Kopernika - galeria "Strefa światła". Tutaj za pomocą 38 eksponatów można poznać zjawiska związane ze światłem, postrzeganiem i optyką. "To najbardziej wyjątkowa wystawa w Centrum Nauki »Kopernik«" - reklamuje Robert Firmhofer, dyrektor muzeum.

Rozmach Kopernika dowodzi, że Polska lubuje się w muzeach. Dyrektor Firmhofer znalazł nawet imponujące filozoficzne uzasadnienie dla swojej placówki: "W naszych wystawach i działaniach pokazujemy, jak nauka zmienia nasze rozumienie świata, jak technika rewolucjonizuje życie codzienne, czyni je ciekawszym, wygodniejszym, bezpieczniejszym. Budowanie rozumienia nauki i techniki u adresatów naszych działań jest drogą ku ich społecznej aktywizacji". Społeczną aktywizacją mógłby zresztą podeprzeć się dyrektor każdego z kilkuset muzeów w Polsce. Zarówno tych potężnych, utrzymywanych za pieniądze podatników, jak i tych malutkich, tworzonych przez zapaleńców i hobbystów.

Największy wysyp muzealnych pomysłów nastąpił w ciągu ostatniej dekady i przerodził się w prawdziwą lawinę, kiedy Muzeum Powstania Warszawskiego okazało się jednym z najbardziej udanych marketingowo przedsięwzięć. I do niego, chcąc nie chcąc, równają wszystkie powstające instytucje. I planują ściągnięcie zwiedzających sprawdzonymi tam sposobami. Stąd obowiązkowa obecność multimedialnego wyposażenia, ekspozycji wyposażonych w dotykowe ekrany, sal kinowych, księgarni, restauracji i kawiarenek. Dodajmy do tego koncerty, wieczorki poezji, a także konferencje naukowe. Wszystko po to, aby polska rodzina zajrzała tam podczas weekendu i nie wybrała się - jak jeszcze niedawno - do supermarketu. Jeżeli prawdą jest, że w zeszłym roku Muzeum Powstania Warszawskiego odwiedziło pół miliona gości - to jest o co się ścigać.

Tylko w Warszawie na naszych oczach wyrasta kilka wielkich muzeów nowej generacji. Z okazji Roku Chopinowskiego doczekaliśmy się na razie - kosztem ponad 80 milionów złotych - otwarcia multimedialnego Muzeum Fryderyka Chopina. Ale już niebawem stolicy przybędą nowe: Muzeum Wojska Polskiego, Muzeum Sztuki Nowoczesnej, Muzeum Historii Polski, Muzeum Historii Żydów Polskich - żeby wymienić te największe. Co ciekawe, wszystkie będą zbliżone do siebie architekturą i filozofią, opartą o interaktywną relację z widzem. I co najważniejsze - wszystkie obciążą kieszenie podatników. Jak się oblicza, koszt wszystkich muzealnych inwestycji szacuje się w granicach 2 miliardów złotych (samo tylko przenoszone do Cytadeli Muzeum Wojska Polskiego pochłonie 500 milionów).

Inne miasta nie chcą być gorsze. Gdańsk zafundował sobie Muzeum II Wojny Światowej, Poznań Muzeum Poznańskiego Czerwca 1956, w Gdyni za trzy lata powstanie Muzeum Emigracji, a z kolei włodarze Łodzi zamarzyli o monstrualnym centrum festiwalowo-kongresowym, które ma zbudować Frank Gehry. Wystarczy powiedzieć, że według planów budowla ma wyglądać jak "wielki ekran projekcyjny, nad którym górują cztery wieże kojarzące się z dachami gotyckich katedr". Warszawskie Centrum Nauki "Kopernik" doskonale wpisuje się zatem w modę na muzealne ikony.

Urzędniczym marzeniom o kraju pełnym muzealnych przybytków, reprezentujących wszelkie możliwe dziedziny i zjawiska, nie ustępują obywatele. Dzięki temu prowincja pokrywa się siecią muzeów tworzonych oddolnie. Czasami trudno uwierzyć, co ich twórcy uważają za godne upamiętnienia. Pod Puławami powstaje Muzeum Pijaństwa i Nietypowych Rowerów, w Kudowie Muzeum Żaby, w Bystrzycy Kłodzkiej Muzeum Filumenistyczne (gromadzące etykiety zapałczane), w Toruniu Muzeum Piernika, a w Rzeszowie Muzeum Dobranocek PRL-u. W Katowicach jeszcze niedawno istniało Muzeum Hansa Klossa, ale po 10 miesiącach egzystencji zamknęło w styczniu tego roku podwoje. To chyba wystarczający dowód, że stanowimy jedną z najbardziej umuzealnionych nacji na świecie.

Pokusa, aby wszystko zamknąć w muzealnych ramach, jest wyjątkowo silna. I - jak dowodzą socjologowie - jest odreagowaniem długoletnich PRL-owskich zakazów i przemilczeń. Najnowszym pomysłem jest zbudowanie w Markowej koło Łańcuta Muzeum Polskich Sprawiedliwych. Powód jak najbardziej szlachetny - to tam w 1944 roku została zamordowana przez hitlerowców ratująca Żydów rodzina Ulmów. Pomysłodawcy muzeum, korzystając z najnowocześniejszej technologii multimedialnej, chcą m.in. zrekonstruować dom Ulmów. Całość ma być gotowa do 2013 roku. Gdy zatem będziemy świętować w piątek otwarcie Kopernika miejmy świadomość, że muzealny wyścig tak prędko się nie skończy.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto