W Strefie PZU obok Arkad Kubickiego główną atrakcją Nocy Muzeów była spektakularna platforma widokowa. Unoszona przez dźwig, wwoziła pasażerów na 15 minut na wysokość 50 metrów, skąd rozpościerał się widok na rozświetlone miasto. Stół, konferencyjny, wokół niego wygodne fotele, w których ciężko było usiedzieć z wrażenia. - Dobrze, że jesteśmy. mocno przypięci uprzężami do unieruchomionego fotela, bo gdyby nie one, ciągle wiercilibyśmy się przy stole i rozglądali wokół nas - powiedziała Kasia.
Kiedy platforma widokowa o wymownej nazwie "Dinner in the sky" wisiała nad ziemią, varsavianistka Ewa Ostafin opowiadała o najbardziej charakterystycznych budynkach miasta. - Nigdy nie zapomnę tych kilku godzin pracy. To było dla mnie niesamowite przeżycie. Kiedy o godz. 20:00 odbył się pierwszy wjazd, jeszcze było dosyć widno, ale potem.... oszałamiające widoki wspaniale rozświetlonej Warszawy - opowiadała z podekscytowaniem.
Ostatnia grupa wjechała na wysokość 50 metrów ok. godz. 2:00. - Czekaliśmy na tę chwilę aż cztery godziny w przeogromnej kolejce. Warto było. Zapierające dech w piersiach widoki - dzielili się wrażeniami uczestnicy podniebnej atrakcji.
W sumie w ciągu sześciu godzin kilkuset szczęśliwców wybrało się na przejażdżkę ku gwiazdom.
Zobacz również:
Za nami Noc Muzeów. Najpierw korki, potem kolejki, na końcu zwiedzanie
Noc Muzeów - relacja
Instahistorie z VIKI GABOR
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?