18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pogrom alfonsów 1905 r. Krwawa rozprawa robotników z sutenerami i prostytutkami. Zniszczono większość burdeli

Wojciech Rodak
Wojciech Rodak
"La Toilette" Henri de Toulouse-Lautrec
"La Toilette" Henri de Toulouse-Lautrec Domena publiczna/Wikipedia
Przez trzy dni w maju 1905 r. na warszawskich ulicach działy się dantejskie sceny. Bandy robotników, głównie żydowskich, wpadały do domów publicznych i demolowały je. Sutenerów i prostytutki brutalnie bito, czasem zabijano. Szczegóły zajść, które przeszły do historii jako pogrom alfonsów, w artykule poniżej.

24 maja 1905 r. ulice zachodniej i północnej Warszawy zostały opanowane przez gromady wyrostków i robotników, wśród których dominowali Żydzi. Bandy – uzbrojone w kije, pałki i noże – rozpoczęły systematyczne niszczenie domów publicznych, mieszkań schadzek i knajp, w których przesiadywali sutenerzy. Na ulicznym bruku pierze, z rozprutych poduszek i kołder, mieszały się z krwią ciężko pobitych alfonsów i prostytutek.

Oto jedna ze scen zajść, relacjonowana przez lekarza pogotowia dziennikarzom „Kurjera Warszawskiego”:

Wezwano go [lekarza pogotowia – red.] na ulicę Miłą, gdzie ujrzał młodego chłopaka, któremu zadano 21 ran, w tym jedną pod gardło. Mimo to chłopak żył jeszcze, choć słaba była nadzieja uratowania go. W chwili, gdy doktor był zajęty ratunkiem, podeszło do niego kilku starszych izraelitów i rzekło: „Na próżno pan doktór się trudzi, my go musimy jeszcze dziś zabić”.
Lekarz odpowiedział, że ma obowiązek ratować każdego, nie pytając kto zacz; a w chwilę potem, korzystając z zamieszania, szybko odjechał z tym ranionym do szpitala, w obawie, by tłum go nie zatrzymał. Za karetką posypały się kamienie.

W południe bandy ruszyły do pozostałych dzielnic. Na przykład na Starym Mieście kilkudziesięciu robotników zatłukło na śmierć trzech alfonsów, a trzech ciężko raniło.

Karetki nie nadążały zwozić ciężko rannych mężczyzn i kobiet do szpitali. Wszystkie były przepełnione. Pacjentów układano na podłodze.

Zdarzały się sytuacje jak z horrorów. Oto co widział personel pogotowia w jednym ze zrujnowanych domów schadzek przy ul. Leszno 11. Jak relacjonował „Kurjer Poranny”, zastano tam ciężko pobitą pałkami prostytutkę:

W chwili gdy lekarz zbliżył się do niej, zachwiała się na nogach - na ustach jej ukazał się kał. Natychmiast zabrano się do badania - okazało się, że miała literalnie pokrajane wnętrzności, które po zdjęciu gorsetu przedstawiały krwawą, cuchnącą kałem masę.

Niestety ciężko rannej kobiety nie udało się uratować. Zmarła po przywiezieniu do szpitala na ul. Elektoralnej. Była jedną z kilkunastu ofiar tzw. pogromu alfonsów, który przetoczył się przez przez Warszawę w dniach 24-26 maja 1905 r. Co wywołało te dzikie zamieszki?

Stolica prostytucji

Pod koniec XIX w. ok. 700-tysięczna Warszawa stała się wschodnioeuropejską stolicą prostytucji. Kwitły zarówno duże domy publiczne, jak i te zorganizowane w prywatnych mieszkaniach. Większych przybytków było przeszło 40. W latach 80. XIX liczba zarejestrowanych prostytutek wynosiła przeszło 1 400. W rzeczywistości ich liczba była z pewnością większa.

Handel żywym towarem i kontrola rynku usług seksualnych stanowiła domenę polskich Żydów. Był to jeden z najbardziej wstydliwych problemów tej społeczności. Ich gangi operowały na całym świecie. Przy użyciu podstępów i przemocy „eksportowały” one kobiety, głównie Żydówki, do domów publicznych takich zamorskich metropolii jak Sao Paulo, Buenos Aires czy Nowy Jork. W Warszawie ich sutenerskie mafie opanowały większość przybytków rozpusty. W 1889 r. żydowskie „madame” prowadziły aż 75 proc. z nich. Natomiast wśród prostytutek zdecydowanie dominowały Polki wyznania katolickiego (72,7 proc.).

Działalność żydowskich sutenerów i rajfurów w Warszawie szczególnie zintensyfikowała się na przełomie XIX w. Miasto dynamicznie się rozwijało, tłumnie ściągali do niego mieszkańcy biednych i przeludnionych sztetli. Niektórzy młodzi samotni przybysze, pozbawieni kontroli i wsparcia rodziny, schodzili na złą drogę. Mężczyźni zasilali szeregi ludzi półświatka. Natomiast robotnice i służące, dobrowolnie lub porwane przez sutenerów, zaczynały się prostytuować. Skala tego zjawiska była spora i budziła silne napięcia wewnątrz żydowskiej społeczności. Na tych samych ulicach, w tym samych dzielnicach, mieszkali oprawcy - sutenerzy, rajfurzy i madame – a także ich ofiary. Mimo, że nazwiska alfonsów i ich pomocników powszechnie znano na żydowskich ulicach, to policja nie podejmowała przeciwko nim żadnych działań. Gangi handlarzy ludźmi korumpowały funkcjonariuszy i działały w porozumieniu z nimi. Dla porwanych i zniewolonych młodych kobiet nie było ratunku.

Bezkarność sutenerskich mafii budziła oburzenie i gniew wśród Żydów z okolic Żelaznej Bramy i dzielnicy nalewkowskiej, a szczególnie w środowisku robotników. Gdy więc dawali oni upust swojej frustracji w toku zamieszek i strajków rewolucji 1905 r., ich agresja skierowała się także przeciwko alfonsom i domom publicznym. Wystarczyła jedna iskra.

Pogrom alfonsów

Na temat przyczyn wybuchu antysutenerskich rozruchów po dzielnicy żydowskiej krążyły różne opowieści. Obie przytaczał „Kurjer Warszawski” z 25 maja 1905 r.

Według jednej z nich, alfonsi porwali do zamtuzu ukochaną jednego z młodych żydowskich rzeźników. Ten, zrozpaczony i zdesperowany, zażądał od bandytów, by uwolnili jego dziewczynę. Wówczas ci pocięli go nożem. Koledzy rannego poprzysięgli im zemstę, a że sprawa odbiła się szerokim echem w dzielnicy, to przyłączyli się do także wojowniczo nastawiony tłum.

Inna fama głosiła, że pewna żydowska prostytutka, która pracowała pod strażą sutenerów w rejonie Marszałkowskiej i Chmielnej, spotkała pewnego wrażliwego robotnika, współwyznawcę. Opowiedziała mu o swoim smutnym losie, a on postanowił jej pomóc. Poszedł do alfonsów przesiadujących w piwiarniach u zbiegu Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej, żądając uwolnienia kobiety. Wówczas zaatakowano go nożami. Młodzieniec zmarł w szpitalu. Po tym zdarzeniu towarzysze ofiary, mieli skrzyknąć większa grupę ludzi i ruszyć do zemsty.

Dziś nie sposób ustalić, która z tych wersji jest prawdziwa. Zresztą tak jak nie można z całkowitą pewnością wskazać sprawców i organizatorów zajść. Współcześni obwiniali o przewodzenie pogromowym komandom Bund, czyli żydowską partię socjalistyczną, która miała działać w porozumieniu z Polską Partią Socjalistyczną (wśród atakujących mieli się znajdować polscy robotnicy). Pewne jest, że domy rozpusty i ulubione lokale sutenerów niszczono po kolei, systematycznie i w zorganizowany sposób.

Kulminacja antysutenerskiego pogromu nastąpiła w dniach 24-26 maja 1905 r. Agresywne grupy robotników – uzbrojonych w pałki, noże i kije – atakowały w różnych punktach lewobrzeżnej Warszawy. Demolowały, biły i zabijały sutenerów, rajfurów i same prostytutki. Po czym znikali w zaułkach śródmieścia, zanim pojawiła się policja.

Zajścia przybierały różny obrót. Dom publiczny przy Zielnej 21 demolowano przeszło trzy godziny. Na rogu Ogrodowej i Solnej prostytutki zatarasowały się przed rozwścieczonym motłochem w parterowym domku. Jednak wtedy tłum wybił wybił frontowe okno i zdemolował ich przybytek. Do burdelu na Śliskiej 16, zatrudniającego aż 16 kobiet, także wtargnęła pogromowa grupa. W ciągu 10 minut napastnicy wyrzucili na bruk całą znajdującą się tam garderobę - suknie, żakiety, kilkadziesiąt par butów, sienniki. Puch z wyprutych pierzyn zaścielał całą ulicę. W tej scenerii prostytutki bito i rozbierano do bielizny. Doszło też do strzelaniny pomiędzy sutenerami, a pogromowcami.

Zamieszkom położyła kres dopiero interwencja wojska, rzuconego do boju przez zdesperowanego generała-gubernatora Konstantin Maksymowicz 26 maja. Strzelaniny pomiędzy robotnikami i alfonsami, którzy próbowali odegrać się za pogrom, zdarzały się jeszcze niedługo potem. W jednej z nich, 28 maja na Starym Mieście, zginęło trzech sutenerów.

Ogółem w czasie zamieszek zniszczono aż 150 domów schadzek. Przetrwało jedynie 30 lupanarów, które znajdowały się pod ciągłą ochroną policji. Policja aresztowała 65 sutenerów i handlarzy żywym towarem, a także 29 prostytutek. Wiele osób odniosły ciężkie rany, a kilkanaście zmarło. Straty materiale szacowano na ok. 200 tys. rubli.


Zobacz też: Ile zarabiają prostytutki w Warszawie? Stołeczne stawki są najwyższe w Polsce

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto