Do wybuchu doszło 2 listopada. Sławomir G. wtargnął rano do mieszkania byłej konkubiny z ładunkiem wybuchowym najprawdopodobniej własnej produkcji i zagroził, że go wysadzi. Młodą kobietę uratowała matka, która właśnie wróciła do domu. Zorientowała się, że w środku jest były partner córki i wezwała policję. Kiedy funkcjonariusze zapukali do drzwi, desperat zdetonował ładunek.
Motywem mężczyzny prawdopodobnie była chęć nastraszenia byłej partnerki, która chciała od niego odejść, a na co on nie miał zamiaru się zgodzić. Kobieta już we wrześniu zgłosiła śródmiejskiej policji, że Sławomir G. groził jej śmiercią. Twierdził, że jeśli "ona nie chce z nim być, to nie będzie z nikim". Była narzeczona G. przekazała także funkcjonariuszom informację, że mężczyzna może być w posiadaniu broni i materiałów wybuchowych. Policjanci jednak zbagatelizowali sprawę i przekazali akta komendzie na Ochocie, gdyż tam mieszkał Sławomir G.
Rzecznik stołecznej policji, Maciej Karczyński, w rozmowie z Życiem Warszawy tłumaczy brak konkretnej reakcji ze strony mundurowych: - Zajmowaliśmy się tą sprawą, ale mężczyzny nie było w stolicy i nie mogliśmy do niego dotrzeć. W piątek będę miał dostęp do akt tej sprawy, wtedy będę mógł powiedzieć więcej.
Prokuratura okręgowa zapowiada, że sprawdzi, od jak dawna Sławomir G. był w posiadaniu materiałów wybuchowych i kiedy dowiedziała się o tym policja.
Źródło: Życie Warszawy
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?