Spotkanie zaczęło się całkiem dobrze. Polacy przejęli inicjatywę i wydawało się, że pierwsza bramka dla biało-czerwonych jest kwestią czasu. Nieliczne kontrataki wyprowadzane przez Francuzów były skutecznie gaszone przez polską defensywę.

Jednak w 12. minucie zdarzyło się coś, co zaważyło na dalszych losach meczu. Piłkę zmierzająca w kierunku bramki Szczęsnego po strzale Charlesa N'Zgobii potrącił Tomasz Jodłowiec, co zmyliło naszego bramkarza uniemożliwiając mu złapanie piłki. Samobójcza bramka wybiła z rytmu naszych zawodników. Mino kilku doskonałych okazji, nie byli w stanie stworzyć realnego zagrożenia pod bramką Carrasso. Swoje sytuacje marnowali Piszczek, Wawrzyniak i Lewandowski. Do końca pierwszej połowy przeważała walka w środku boiska, a tempo meczu wyraźnie zmalało.

W drugiej połowie nasi zawodnicy również nie byli w stanie przeprowadzić żadnej groźnej akcji, Francuzi cofnięci do tyłu skutecznie blokowali ich wysiłki zmuszając do gry pozycyjnej. W 63. minucie 30 tysięcy kibiców wstrzymało oddech. Adrian Mierzejewski podał piłkę do wbiegającego w pole karne Francuzów Roberta Lewandowskiego, który mocnym strzałem skierował piłkę do bramki Carrasso. Jednak strzał okazał się niecelny i piłka wyszła poza linię końcową boiska.

Do końca spotkania nie udało się już naszym reprezentantom wypracować równie dobrej sytuacji. Bliscy podwyższenia byli za to Francuzi, ale na szczęście dobra interwencja Wojtka Szczęsnego uratowała nasz zespół przed stratą kolejnej bramki. Końcówka spotkania należała już całkowicie do trójkolorowych, ale nasza defensywa prowadzona przez Szczęsnego dawała sobie radę z niezbyt skutecznymi atakami gości.