Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Powiat człuchowski. Bartosz Oleszczuk: Żaden człowiek nie będzie rządzić narkotykami...

Rozalia Zając
Bartosz Oleszczuk. Fot. Rozalia Zając
Bartosz Oleszczuk. Fot. Rozalia Zając
Z Bartoszem Oleszczukiem, 24 -letnim chłopakiem, który ma za sobą wiele lat życia w uzależnieniu narkotykowym, autorem książki „Próba sił” - rozmawia Rozalia Zając.

Z Bartoszem Oleszczukiem, 24 -letnim chłopakiem, który ma za sobą wiele lat życia w uzależnieniu narkotykowym, autorem książki „Próba sił” - rozmawia Rozalia Zając.

- Właśnie ukazała się Twoja książka, w której opisujesz swoją dramatyczną walkę z nałogiem. Jaki jest cel tej książki?
- Pomysł napisania książki podsunął mi dziadek jeszcze w czasie gdy byłem w ciągu. Któregoś dnia widząc co ze mną zrobiły narkotyki powiedział, że powinienem je pokonać, a później to opisać. Wówczas odpowiedziałem, że być może kiedyś to się uda. Sam jednak nie wierzyłem w te słowa. Po ponad czterech latach trzymam w ręku książkę, która jest dla mnie wielkim zwycięstwem. Ale nie pisałem jej tylko dla siebie. Chciałem pokazać jakie zniszczenie niosą środki psychoaktywne i uzależnienie, jakie są konsekwencje. Sam wiem po sobie, że takie pogadanki w szkole na temat narkotyków z policjantem czy nauczycielem nikogo nie odstraszają. Być może moja historia będzie dla kogoś przestrogą.

- Czy w ten sposób chcesz zamknąć tamten „czarny” rozdział życia?
- Po narkotykach nie ma powrotu do normalności, tzn. nie można wymazać z pamięci tego okresu. To już do końca życia zostaje w człowieku. I nawet po wielu latach abstynenci może zdarzyć się jakieś niepowodzenie, rozczarowanie po którym zrodzi się myśl, aby pomóc sobie małą dawką narkotyku. To oczywiście jest złudne i prowadzi prędzej, czy później, na dno. Pisanie tej książki było dla mnie ogromnym wyzwaniem. Bałem się, czy będę potrafił wrócić myślami do tych trudnych chwil, aby choć w małej części pokazać jak naprawdę żyje człowiek uzależniony.

- Czy potrafisz powiedzieć, co sprawiło, że zacząłeś brać narkotyki? Czego w nich szukałeś?
- Wiele razy zadawałem sobie to pytanie. Byłem zwykłym chłopakiem, przeciętnym uczniem ósmej klasy szkoły podstawowej. W tamtym czasie koledzy byli dla mnie najważniejsi i to z nimi spędzałem każdą wolną chwilę. Bardzo zależało mi na ich akceptacji więc gdy jeden z kolegów przyniósł tzw. skuna paliłem z wszystkimi pomimo tego, że różnie się po tym czułem. Czasami śmiałem się jak głupi, innym razem było mi niedobrze i zwracałem, ale i tak paliłem bo nie chciałem być gorszy. Myślę, że jedną z przyczyn była moja niska samoocena, wynikająca też z tego, że mam kłopoty z wymową. Narkotyki dawały mi złudzenie siły i większej pewności siebie.

- Często słyszy się, że dom rodzinny przyczynia się do tego, że dziecko sięga po narkotyki. Jak było w twoim przypadku?
- W moim rodzinnym domu to mama nas wychowywała. Ojciec nie interesował się rodziną ponieważ był chory na schizofrenię . Po rozstaniu rodziców mama sama utrzymywała dom i poradziła sobie. Moim zdaniem nie można obwiniać rodziców za to, że dzieci sięgają po narkotyki. Dom rodzinny ma ogromny wpływ na rozwój dziecka, ale z własnego doświadczenia wiem, że jeszcze większy wpływ ma otoczenie a za razem koledzy . Znam rodziny, w których dzieci miały zapewnione poczucie bezpieczeństwa, wychowywały się w ciepłej, rodzinnej atmosferze a pomimo tego sięgnęły po narkotyki.

- Jak wyglądało twoje życie w nałogu?
- Z marihuany już pod koniec ósmej klasy przerzuciłem się na haszysz. Moim najważniejszym celem były spotkania z kolegami i kolejna zrzutka na działkę towaru. Po szkole podstawowej za namową rodziców poszedłem do najbardziej elitarnej szkoły w Gdańsku. Szybko poznałem nowych kolegów z którymi mogłem ćpać. Z każdym dniem organizm potrzebował coraz więcej narkotyku. Zacząłem kombinować skąd brać pieniądze. Najpierw kradłem mamie. Pod koniec trzeciej klasy usunięto mnie ze szkoły. Spałem na działce brudny, śmierdzący i głodny, pragnąłem tylko kolejnej działki narkotyku. Każdy dzień to walka o to, żeby mieć co ćpać i tak dzień po dniu. Nie było mi łatwo zdobywać pieniądze. Wszystkie znajomości za sobą popaliłem, okradłem znajomych i rodzinę.

- Co spowodowało, że zdecydowałeś się na leczenie?
- W życiu każdego narkomana przychodzi czas, że brakuje sił na ciągłą pogoń za towarem. Zmarł mój kolega, który nigdy nie brał narkotyków i bardzo chciał żyć, ale śmiertelna choroba mu nie pozwoliła. Stojąc na cmentarzu myślałem o tym, że ja chcę żyć. Wkrótce podjąłem kolejne próby walki o wolność. Dzięki pomocy rodziców i rodziny pojechałem na kolejne odtrucie. Po 14 dniach detoksu mama zawiozła mnie do Ośrodka Stowarzyszenia Solidarni „Plus” w Gajkach k. Słupska. Moje leczenie nie należało do łatwych. Był to czas trudnej walki ze sobą, momenty zwątpienia, ból, łzy i rozpacz. Po siedmiu miesiącach usunięto mnie z ośrodka za brak postępów w leczeniu. Moją jedyną szansą była Eko Szkoła Życia w Wandzinie. Wychodzenie z uzależnienia jest to długo trwały proces, który kosztuje osobę uzależnioną bardzo dużo wysiłku i cierpliwości. Leczenie jest to poszukiwanie samego siebie, nabieranie świadomości i przełamywanie się do rzeczy, nawyków normalnego człowieka ,które to pochłonęły narkotyki. Wiele osób nie wie z czym zatarli albo chce zadrzeć biorąc jakie kol wiek używki. Mówię wam kto zatarł z tym to albo od tego zginie albo jak uda się z tego wyjść to będzie miał to w świadomości do końca dni!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto