Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Powiat kartuski. Stworzyli rodzinny dom dziecka

Alicja Zielińska
Zakopani w papierach - dokumentach, fakturach rachunkach, planują codzienną pracę, wypoczynek i znów kolejne dni - działają niczym małe firmy, ale różnią się od nich wielkim sercem i miłością oferowanymi swoim dzieciom.

Zakopani w papierach - dokumentach, fakturach rachunkach, planują codzienną pracę, wypoczynek i znów kolejne dni - działają niczym małe firmy, ale różnią się od nich wielkim sercem i miłością oferowanymi swoim dzieciom. Mowa tu o rodzinnych domach dziecka, których w stosunku do potrzeb wciąż jest za mało.

- Formalnie rodzinne domy traktowane są jak przedsiębiorstwa, firmy, a osoby z zewnątrz patrzą na te instytucje jak na kopalnię pieniędzy - mówi Gabriela Gołata, dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Kartuzach. - Nic bardziej krzywdzącego, my wiemy jak osobom, które decydują się na utworzenie takiej rodziny, jest ciężko. Zostać rodzicem w takiej rodzinie wcale nie jest łatwo.

W powiecie kartuskim funkcjonuje na razie tylko jeden rodzinny dom dziecka Promyk w Stężycy. Prowadzą go Renata i Zbigniew Gruchałowie. Prócz piątki własnych dzieci w ich domu serce i ciepło znalazło pięcioro kolejnych dzieci, rodzeństwo w wieku od 9 do 14 lat.

- Dzieci są z nami już cztery lata - mówi Renata Gruchała. - Przez ten czas nauczyły się nas, wydoroślały, stały się bardziej ufne. Wiedzą że tu mają dom, że tu mogą czuć się bezpieczne, mimo, że gdzieś są też rodzice.

Rodzina ma ogromna i podstawowe znaczenie w wychowaniu dziecka, stąd też pomysł na inne formy placówek opiekuńczych. Powstają już wielodzietne rodziny zawodowe, które mogą przyjąć do pięciorga dzieci oraz pogotowia rodzinne zapewniające opiekę trzem-czterem dzieciom. Finansowe rozliczenie w tych placówkach jest podobne do rodzinnych domów dziecka.

- Mimo że każdy z nas zdaje sobie sprawę z wagi i roli domu, trudno jest podjąć decyzję bycia rodzicem dla innych dzieci - mówi Gabriela Gołata. - Dlatego też przygotowujemy specjalną akcję informacyjną i propagującą zakładanie rodzinnych domów, wielodzietnych rodzin zawodowych czy pogotowia rodzinnego.

Potrzeb w tym zakresie jest ogrom, a chętnych do bycia zastępczym rodzicem, ciocią czy wujkiem wciąż bardzo mało. Osoby, które podejmą się takiej działalności przechodzą odpowiednie przeszkolenia. Mają fachowe przygotowanie.

Pierwsza zawodowa wielodzietna rodzina funkcjonuje również w Stężycy, w domu Wiesławy i Zdzisława Bychalczuków.

- Byliśmy wcześniej rodziną zastępczą, potem pojawiła się propozycja, by przyjąć czworo rodzeństwa - mówi pani Wiesława. - Ostateczną decyzję podjęliśmy z mężem po wspólnych rodzinnych naradach, w których uczestniczyli też nasi synowie. Razem zadecydowaliśmy, że będzie na więcej.

Jak twierdzą obie panie, to ogromna radość patrzeć na rozwój i spokój dzieci, którym oferowało się wraz z domem odrobinę rodzinnej miłości. Szkoda tylko że rodziny takie pozostawione są z większością problemów same sobie. - Wciąż uczymy się na swoich błędach - dodaje pani Renata. - Myślę, że gdyby nad takimi rodzinami była większa opieka państwa, byłoby więcej osób zdecydowanych na tę formę pomocy dzieciom. Bo takie rodziny i domy powinny powstawać.

Dom to nie tylko budynek, to przede wszystkim rodzina, gdzie dorastają dzieci darzone szczerą i bezwarunkową miłością, gdzie spełniają się ich marzenia.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto