Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Prezydent Gorzowa: kiedyś byłem Świętym Mikołajem

redakcja
redakcja
Kazimierz Ligocki
- Jak byłem młodszy, przebierałem się za Świętym Mikołaja i obsługiwałem całą kamienicę, w której mieszkałem. Ale jak córka była starsza, to przestałem, bo się mnie wystraszyła i płakała - mówi prezydent Tadeusz Jędrzejczak.

Uczniowie Gimnazjum nr 7 Julia Bartoszek, Patryk Marciniak, Dominika Miziołek i Zuzanna Stępkowska przeprowadzili świąteczny wywiad z prezydentem Tadeuszem Jędrzejczakiem.   - Gdzie zwykle spędza Pan święta Bożego Narodzenia? - W całym moim życiu święta Bożego Narodzenia spędzałem w domu rodzinnym. Nigdy nie było inaczej. Do dzisiaj zasada jest taka, że spędzamy święta w domu, nigdy w górach czy na wyjeździe. Zawsze tylko z najbliższą rodziną: żona i dwie córki. Kiedyś byli z nami moi rodzice, ale już nie żyją. Czasami bywali teściowie, teraz została tylko teściowa. Świętujemy w tym gronie, dalsza rodzina nie przyjeżdża. Do stołu najczęściej zasiadało sześć osób, potem pięć, a teraz cztery. - Jakie tradycje świąteczne kultywuje Pan w swojej rodzinie w wigilię? - Takie jak wszyscy Polacy, a więc: choinka, sianko pod białym obrusem, 12 dań. Kolęd nie śpiewamy, ale słuchamy z płyt. Przygotowuję prezenty pod choinkę dla moich trzech pań – żony i dwóch córek. Jest bardzo uroczyście, składamy sobie życzenia, łamiemy się opłatkiem, prowadzimy długie rozmowy. Prezenty dajemy sobie po życzeniach. Kiedy dziewczynki były małe, prezentów było więcej, teraz są dorosłe i bardziej wybredne, dlatego prezentów jest mniej, ale są droższe. Wigilia trwa do późnego wieczora. Córki przyjeżdżają po 20 grudnia. Studiują i mieszkają poza domem i święta są okazją do rozmów i wspomnień. Zawsze zostawiamy puste miejsce przy stole. Zgodnie z polską tradycją jest ono dla przybysza, który zabłądził. Rano w wigilię jedziemy na groby moich rodziców. - Kto ubiera choinkę? - Od najmłodszych lat do teraz choinkę ubierają córki. Jeśli chodzi o choinki, to są „dwie szkoły”: u nas jest drzewko sztuczne i prawdziwe. Małe córki nie chciały prawdziwej i była sztuczna. Od kilku lat kupujemy prawdziwą w donicy, którą po świętach wysadzamy do ogrodu. Jest już ich tam wiele. Mamy bardzo dużo bombek kupionych, przywiezionych z podróży, podarowanych, więc każdego roku drzewka wyglądają inaczej. - Czy ma Pan w domu zwierzęta i czy mówią w noc wigilijną? - Od kilku miesięcy mamy kota, którego córki podarowały mojej żonie na dzień matki. Po raz pierwszy będziemy słuchać, czy coś nam powie. Kotek świąt jeszcze nie przeżywał, to nie wiem, jak będzie. Mieliśmy dwa psy, ale nie słyszałem, żeby mówiły. - Jak spędza Pan pierwszy i drugi dzień świąt? - Boże Narodzenie spędzamy rodzinnie, ale co roku jest pewien problem. Moja żona jest lekarzem i często wypadają jej dyżury w pierwszy lub drugi dzień świąt. W tym roku tak nie będzie. Żona ma dyżur dopiero w Nowy Rok. W pierwszy dzień Bożego Narodzenia najważniejsze jest śniadanie. Dzieci długo śpią, wiec śniadanie jemy późno i trwa ono długo. Dużo rozmawiamy, cieszymy się, że możemy być razem. Drugi dzień świąt spędzamy w szerszym gronie. Przyjmujemy gości - jest to rodzina lub znajomi. My też odwiedzamy przyjaciół. Mieszkamy pod lasem, więc rano w drugi dzień świąt chodziliśmy z psami na długie spacery. - Jaka jest Pana ulubiona potrawa wigilijna? - Moja mama przyrządzała pysznego śledzia ze śmietaną i cebulą, którego podawała z ziemniakami w mundurkach. Teraz tę potrawę przygotowuje dla mnie moja żona. Bardzo lubię też ciasta upieczone przez córki. Żona uwielbia grzybową ugotowaną z grzybów zebranych przez nas i zupę z suszonych owoców. Oczywiście karp też jest na wigilijnym stole, ale nie przepadam za nim. - Jaka jest Pana ulubiona potrawa świąteczna? - Z potraw świątecznych najbardziej lubię gotowaną kiełbasę polską i białą. Jem je razem na jednym talerzu z ćwikłą i chrzanem. Żona pozwala mi jeść to tylko dwa razy w roku na Wielkanoc i teraz. Moje ulubione ciasto to makowiec z dużą ilością bakalii. Sam nie gotuję, głównie zajmuję się wożeniem moich pań po sklepach, robieniem zakupów i płaceniem rachunków, no i niewtrącaniem się do gotowania. Jak dzieci były młodsze, to pomagałem w kuchni, teraz już nie jestem dopuszczany. Córki uważają, że mógłbym coś źle zrobić. Przy potrawach wigilijnych „nie majstruję”. Córki są dorosłe i świetnie gotują, więc nie wtrącam się, nie przeszkadzam. Moje obowiązki to: odgarnąć śnieg przed domem, przynieść i ustawić choinkę, rozstawić krzesła i stół, nakryć obrusem. Ale przede wszystkim mam nie przeszkadzać. - Jaki jest Pana wymarzony prezent pod choinkę? - Nie uwierzycie, ale najbardziej chciałbym, aby od wigilii do Nowego Roku nikt do mnie nie dzwonił, chyba że z życzeniami. Ale niestety, właśnie w te świąteczne dni pojawia się w mieście sporo problemów i ludzie dzwonią. A teraz poważnie. Lubię książki i od lat, od żony i córek, je dostaję. Kiedyś czytałem kanon literatury pięknej i niewiele jest książek, których nie przeczytałem. Teraz czytuję głównie biografie, albo książki „modne”, o których się dużo mówi, np. noblisty. Dostaję też płyty z muzyką poważną w dobrym wykonaniu. - Czy był Pan kiedykolwiek Świętym Mikołajem? - Jak byłem młodszy, przebierałem się za Świętym Mikołaja i obsługiwałem całą kamienicę, w której mieszkałem. Ale jak córka była starsza, to przestałem, bo się mnie wystraszyła i płakała. - Jakie jest Pana osobiste marzenie na 2014 rok? - Najważniejsze jest dla mnie, aby moje córki się nadal tak dobrze rozwijały, studiowały. Jedna z córek otworzyła właśnie przewód doktorski i chciałbym, żeby jej się udało. Życzę im, aby w przyszłości dostały dobrą pracę i miały ciekawe, dobre życie. - Czego życzyłby Pan uczniom? - Uczniom życzę, aby ukończyli dobrze szkołę, aby mieli świetne oceny i odnaleźli się na rynku pracy, aby wyszli ze szkoły dobrze wykształceni i mądrzy. Życzę znalezienia dobrze płatnej i satysfakcjonującej pracy. - Czego życzyłby Pan nauczycielom? - Dużo satysfakcji ze swojej pracy, zdolnych uczniów, docenienia ich pracy. Życzę, aby ich uczniowie robili kariery i aby dobrze im się wiodło. Najwięcej satysfakcji daje nauczycielowi to, że uczniowie nawet po wielu latach kontaktują się z nim, a nie odwracają głowę na jego widok np. w tramwaju. Sam byłem nauczycielem i do tej pory jestem dumny z moich uczniów, którzy teraz są prawnikami, lekarzami i artystami. Na koniec opowiem historię, która jest już anegdotą. Jako młody nauczyciel, wchodząc na lekcję, zapytałem uczniów: „Słuchajcie, a o czym jest piosenka Lady Punk „Mniej niż zero”? Wstaje jeden i mówi: „O działaniach na liczbach ujemnych”. Oczywiście dostał piątkę do dziennika. Teraz jest profesorem matematyki na uniwersytecie. Wywiad ukazał się w szkolnej gazetce „Siódme niebo”, my podajemy go za oficjalną stroną Gorzowa (www.gorzow.pl).

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto