Progi zwalniające miały teoretycznie chronić uczestników ruchu przed brawurą za kółkiem i spowodować, że kierowcy zdejmą nogę z gazu. Wydawać, by się mogło, że to same plusy. Jednak w praktyce okazało się, że bardzo często "uliczne zwalniacze", nazywane żartobliwie "leżącymi policjantami", potrafią przysporzyć niemałych problemów.
"Progi zwalniające to wolna amerykanka"
Niejasności pojawiają się już na samym początku – w Polsce nie ma żadnych przepisów regulujących budowę progów zwalniających. Brakuje jasnych przepisów określających chociażby ich wielkość czy materiał wykonania – czy ma to być asfalt, kostka brukowa czy jakieś tworzywo sztuczne? Dlatego "zwalniacze" wywołują niejednokrotnie poruszone dyskusje, a kierowców, którzy uszkodzili swoje samochody na przekraczaniu takich progów, nie brakuje.
Ten problem dotyczy m.in. Warszawy. Stołeczna radna Justyna Zając wystosowała do prezydenta miasta Rafała Trzaskowskiego interpelację w sprawie progów zwalniających uszkadzających podwozia pojazdów. Chodzi m.in. o ulicę Wyczółki na Ursynowie.
"Pierwszy próg zwalniający jest tak zaprojektowany, że tylko samochody z dużym prześwitem, nie zahaczają o podwozie. Samochód, gdzie jedzie więcej niż dwie osoby, jest na tyle nisko nad ziemią, że w momencie przekraczania progu z prędkością nawet poniżej 20 km/h jest ryzyko zahaczenia podwoziem i uszkodzenia układu wydechowego" – pisze radna.
Jak podaje Justyna Zając, podobnie problematyczne ‘zwalniacze’ zlokalizowane są przy ul. Roentgena 43a oraz Gotarda 10.
Czy jest szansa, że Warszawa, na wzór niektórych europejskich miast, odejdzie od montażu progów?
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?