Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Projekt Domni Bezdomni. Prosty i oryginalny sposób na pomoc bezdomnym?

Ewa Jankowska
Projekt Domni Bezdomni. Prosty i oryginalny sposób na pomoc bezdomnym?
Projekt Domni Bezdomni. Prosty i oryginalny sposób na pomoc bezdomnym? Ewa Jankowska
Projekt Domni Bezdomni. Kilka dni temu na placu Dąbrowskiego stanęła skrzynka dla bezdomnych. Każdy może wrzucić coś, czego w danej chwili potrzebuje 12 pozbawionych domu warszawiaków. Projekt to praca licencjacka Eugenii Wasylczenko, studentki ASP.

Instalacja składa się z 12 segmentów-szuflad, do których klucze mają bezdomni z Warszawy. W każdej chwili mogą zajrzeć do swojej szafki i wyciągnąć to, co zostało im podarowane przez przechodniów. Do każdego segmentu przyczepiona jest kartka, na której bezdomni wypisali rzeczy, które są im najbardziej potrzebne - produkty spożywcze, ubrania, śpiwory lub papierosy.

Wiele osób podziwia Eugenię za jej inicjatywę, inni podchodzą do pomysłu z rezerwą. Przeczytajcie wywiad z autorką instalacji i dowiedzcie się więcej na temat akcji społecznej młodej kreatywnej aktywistki.

Ewa Jankowska: Jak wpadłaś na pomysł skrzynek dla bezdomnych?
Eugenia Wasylczenko: Zrobiłam to w ramach pracy licencjackiej, którą realizowałam w pracowni Krzysztofa Wodiczko. W końcu mogłam zająć się tym, co od pewnego czasu chodziło mi po głowie, ubrać to w formę. Bardzo długo analizowałam ten problem i w pewnym sensie ta praca jest syntezą tych wszystkich przemyśleń.

Byłam na pl. Dąbrowskiego i niestety zauważyłam, że skrzynka jest w niektórych miejscach poniszczona. Domyślam się, że miały miejsce włamania.
Tak, dwa razy miały miejsce takie sytuacje. Instalacja jest teraz na bieżąco naprawiana, opiekę nad nią przejęli uczestnicy projektu, większość z nich ma duże umiejętności techniczne i szybko reaguje na zdarzenia tego typu.

Co jest wyjątkowego w tym projekcie?
Przede wszystkim chodziło mi o to, aby każda z osób, z którą rozmawiałam, zastanowiła się naprawdę nad tym, czego potrzebuje, co może zrobić dla siebie, co jej zdaniem naprawdę by jej pomogło. Były takie osoby, które nie interesowały się projektem i nie miały ochoty nic w swoim życiu zmieniać, ale były też takie, które od razu się zaangażowały. Wielu z bezdomnych biorących udział w projekcie szuka pracy, ale znalezienie jej z ich pozycji jest ciężkie, często pracowali w wielu różnych miejscach, a po zakończeniu danego zlecenia byli zbywani. Takie osoby najczęściej podejmują prace krótkoterminowe i na czarno, więc nie mają żadnego zabezpieczenia. Mam nadzieję, że dzięki temu projektowi uda się zyskać jakiś nadzór nad tym, kto ich zatrudnia.

Te skrzynki przypominają mi trochę skrzynie ustawiane przez Czerwony Krzyż, do których również można wrzucać rzeczy dla bezdomnych – przede wszystkim ubrania.
Teraz te skrzynie przejęły firmy prywatne i niestety wygląda to tak, że najlepsze ubrania trafiają do second handów, a te najgorsze do bezdomnych, choć to też nie jest pewne. Poza tym w przypadku mojej skrzynki nie dajemy rzeczy przypadkowych, ale takie, których naprawdę potrzebują dane osoby.

Widziałam, że niektórzy na kartkach wpisywali, że chcą słodycze lub tytoń. Panuje stereotyp, że bezdomni powinni raczej prosić o takie podstawowe rzeczy.
Ludzie projektują swoje wyobrażenia co do pomocy idealnej na bezdomnych. Mają swoje przekonania co do najpotrzebniejszych, według nich, rzeczy. Tymczasem słodycze to coś, do czego każdy z nich trochę tęskni, bo na co dzień jest w stanie zagwarantować sobie tylko spożywcze minimum, wystarczajace do przeżycia. Jeżeli chodzi o papierosy, to pamiętajmy, że są to nadal normalni ludzie i nikotynowy nałóg jest wśród nich nie rzadszy, niż wśród reszty społeczeństwa. Jeżeli nie dostaną tytoniu z pierwszej ręki, to będą musieli grzebać w śmietnikach w poszukiwaniu niedopałków.

Gdzie znalazłaś „swoich” bezdomnych?
Na ul. Miodowej. Najpierw spotkałam dwóch panów, którzy poznali mnie z innymi. Mówiłam, że jestem artystką i robię taki projekt. Byli tacy, co od razu entuzjastycznie podeszli do pomysłu, zdarzały się też odmowy. Wiele osób bezdomnych nie ma nadziei na poprawę swojej sytuacji, tak naprawdę tylko nieliczni myślą o lepszym życiu. Zdarzały się też uczciwe odmowy na zasadzie „nie wiedzie mi się aż tak źle, inni bardziej potrzebują takiej pomocy”.

Skrzynka stoi, trzeba ją naprawić, ale co dalej? Bo to nie koniec twojego projektu.
Nie. Już odzywa się dużo osób z innych miast z prośbą, abym i u nich zrealizowała podobną akcję. Bardzo mnie to cieszy, będę się tym zajmować w najbliższej przyszłości. Najpierw muszę ulepszyć konstukcję, poprawić błędy. Planuję zacząć od Wrocławia, stamtąd odzywa się do mnie dużo osób, poza tym mam sentyment do tego miejsca. Wychowałam się na Dolnym Śląsku, mam tam przyjaciół, będę miała się u kogo zatrzymać.

Będziesz robić to wszystko sama czy chcesz delegować pracę?
Na początku na pewno będę chciała brać w tym czynny udział, wiem już, jak rozmawiać z tymi osobami, jakie zadawać pytania. Zdaję sobie sprawę z zagrożeń. Ważne jest to, żeby dokonać odpowiedniego wyboru ekipy, to jest kluczowa sprawa, która zaważa na skuteczności całego przedsięwzięcia.

Będzie więcej skrzynek w Warszawie?
Taki jest plan, ale jeszcze nie wiem, gdzie. Na pewno będzie to miejsce, w którym jest monitoring, to wiele ułatwia. Muszę się jeszcze przejść po Warszawie i poszukać odpowiedniej lokalizacji.

Czym się kierujesz przy wyborze danej osoby?
Zadaję odpowiednie pytania, na przykład, czego dana osoba potrzebuje, co wpisałaby na taką skrzynkę. Jeżeli komuś nic nie przychodzi do głowy lub mówi, że to bez sensu, że i tak nic się nie zmieni, to nie warto takiej osoby na siłę przekonywać. Poznaję historię tego człowieka, jego plany, przemyślenia.

Czy jest jakaś osoba wśród bezdomnych, którą lubisz najbardziej?
Mam swoje większe i mniejsze sympatie, ale zostawię je dla siebie. Lubię wszystkich moich uczestników, każdy jest ważny, z każdym staram się utrzymywać kontakt, na bieżąco rozmawiać. Zdarzają się zgrzyty i konflikty, ale rozwiązujemy je na bieżąco, dobra, czysta atmosfera jest bardzo istotna. Wiem, że zdobyłam ich zaufanie, ostatnio było mi szalenie miło, kiedy jeden z panów powiedział: „Eugenia, jeżeli ktoś kiedykolwiek Cię skrzywdzi, to będzie miał do czynienia z nami”. Nie chodzi już o to, że biorę pod uwagę takie przypadki, ale to było zwyczajnie, tak po ludzku, budujące.

Czy ktoś zrezygnował?
Jeden z panów będzie niedługo przekazywał swoje miejsce innemu, ponieważ zostanie przeniesiony do ośrodka pod Warszawą, co utrudni korzystanie ze skrzynki. Poza tym on sądzi, że i tak jest w lepszej sytuacji niż większość bezdomnych i komuś innemu bardziej przyda się ta pomoc.

Czy oczekujesz jakiejś zmiany od tych panów, stawiasz jakieś warunki, na przykład w kwestii pracy?
Chcę ich naprowadzać, ale nie stawiam sztywnych warunków. Już dwie osoby zgłosiły się z propozycją pracy dla tych osób, niestety jedna propozycja dotyczy pracy poza Warszawą, co trochę nie wchodzi w grę, bo te osoba nie miałyby co jeść, gdzie zamieszkać. Druga osoba miała się jeszcze odezwać. Obie propozycje dotyczyły pracy w ogrodzie. Z tymi bezdomnymi jest tak, że oni w większości mają fach w ręku, ale trudno radzą sobie na rynku pracy. Często są oszukiwani lub za rzadko dostają wypłatę – pracują parę dni pod rząd do wieczora, a kiedy kończą, jadłodajnie są już zamknięte i po paru dniach w takim systemie opadają z sił. Tutaj pojawia się moja instalacja, dzięki której mogą zgromadzić jedzenie z niezależnego, otwartego 24 godziny na dobę, źródła. Wkrótce pojawią się filmiki z ich udziałem, aby każdy z nich opowiedział, co potrafi i chciałby robić.

Nie obawiasz się, że te osoby są zbyt nieprzystosowane już do normalnego życia, żeby utrzymać pracę, przepracować pewne kwestie, zwalczyć nałogi?
Udało mi się zebrać taką grupę, która w większości dawno zerwała z nałogiem albo nigdy nie była uzależniona. Droga do bezdomności to nie tylko alkoholizm. Wiele osób tęskni do normalnego życia, snuje pod tym kątem plany, wielokrotnie słyszałam stwierdzenie „mam dosyć takiego życia”. Poza tym, mimo braku domu, starają się utrzymać przyzwoity poziom w innych kwestiach.

Jesteś z siebie dumna?
Przede wszystkim dziwię się, że w ogóle udało mi się to zrobić i że spotkało się to z tak fantastycznym odzewem. Doprowadzenie do realizacji tego pomysłu to był długi i skomplikowany proces i, jak powiedziała moja przyjaciółka, było mnóstwo możliwych błędów po drodze, a jednak ale ich nie popełniłam. Nie ukrywam, że jest to największa rzecz, jaką zrobiłam do tej pory w swoim życiu i jestem zadowolona z dobrze wykonanej pracy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto