Prokuratura nie widzi winy

Krakowska Prokuratura Okręgowa uznała, że nie będzie dyscyplinować prokuratorów kolejno prowadzących opisywaną przez nas sprawę przedsiębiorcy Krzysztofa Merka. Według kontrolerów, śledczy z Nowej Huty dobrze wypełnili swoje obowiązki. Kontrola była wynikiem naszych nacisków. Dlaczego nalegaliśmy, by sprawę zbadać? Bo w postępowaniu śledczych natrafiliśmy na przykłady opieszałości i zaniedbań.

Przypomnijmy. Krzysztof Merek stracił 250 tys. zł, które zainwestował w jedną ze spółek. Wspólnika oskarżył o oszustwo i w 2004 r. zawiadomił prokuraturę. Według Merka, nowohuccy śledczy opieszale zajmowali się sprawą, co przyczyniło się do umorzenia postępowania. Na czym miały polegać zaniechania? Postępowanie ciągnęło się trzy lata. Prokuratura Okręgowa już raz zwróciła prokuraturze w Nowej Hucie uwagę na powolność działań i nakazała objąć sprawę wewnętrznym nadzorem. Biegłą księgową powołano dopiero w połowie 2005 r.

Sporządzała ekspertyzę aż dwa lata, nie ponaglana przez prowadzącego sprawę (przeciętny ter-min w podobnych sprawach wynosi pół roku). Śledztwo w tym czasie zawieszono. Wątek fałszowania dokumentów zbadał dopiero trzeci prokurator. Dokument był już jednak za stary na badania grafologiczne. Tak więc, mimo udowodnienia zaistnienia przestępstwa, śledczy nie wskazali winnych. A sprawa została umorzona w 2007 roku.

Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Bogusława Marcinkowska tłumaczy, że działanie prokuratorów nie kwalifikuje się do postępowania dyscyplinarnego. Innego zdania jest przedsiębiorca, który złożył kolejną skargę na postępowanie śledczych. Gdy chciał się dowiedzieć o jego wynik, usłyszał, że musi napisać... kolejny wniosek. - Zaszło nieporozumienie - tłumaczy prok. Janusz Hnatko z Prok. Okręgowej. Zapewnia, że w tej sprawie Krzysztof Merek dostanie odpowiedź na piśmie.