Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Przedpełski: Jest dobrze, w 2010 roku mieliśmy tylko małą czkawkę pod siatką

Redakcja
Celem trenera Anastasiego i polskich siatkarzy jest podium Ligi Światowej i awans do igrzysk olimpijskich w Londynie
Celem trenera Anastasiego i polskich siatkarzy jest podium Ligi Światowej i awans do igrzysk olimpijskich w Londynie fot.Sylwia Dąbrowa
Z Mirosławem Przedpełskim, prezesem Polskiego Związku Piłki Siatkowej, rozmawia Robert Małolepszy.

W europejskich pucharach polskie drużyny robią furorę, w naszej lidze co sezon grają większe gwiazdy, ale reprezentacje, zwłaszcza męska, dawno nie miały tak złego roku jak ten ostatni. Jak jest więc z polską siatkówką - dobrze czy źle?
Z polskiej perspektywy, zwłaszcza śledząc niektóre media, można by odnieść wrażenie, że jest źle. Ale jak się wyjedzie na kongres federacji europejskiej czy światowej, perspektywa od razu się zmienia. Nasza siatkówka wciąż ma się bardzo dobrze. W 2010 roku mieliśmy tylko małą czkawkę.

A Pan nie ma kaca po zakończeniu procedury wyboru trenera męskiej reprezentacji. Najpierw chciał Pan, by został Castellani, później ogłosił Pan, że czas na Polaka, wreszcie wybraliście Włocha Anastasiego. A cała procedura ciągnęła się jak brazylijski serial…
Mam kaca, ale raczej z powodu tego, co działo się wokół wyboru selekcjonera w mediach. Część dziennikarzy za wszelką cenę chciała zrobić z tego sensację.

Ale przyzna Pan, że dużo było zwrotów akcji w tym serialu…
Żyjemy w świecie, który codziennie potrzebuje newsa. Każde nasze słowo, każda myśl jest analizowana, wyciągane są wnioski. Część mediów, gdy ich news się nie sprawdza, zaczyna się odgrywać na nas. A prawda jest taka, że Lozano wybraliśmy 19 stycznia, Castellaniego 19 stycznia, a Anastasiego 2 lutego. Czyli ta procedura nie ciągnęła się dużo dłużej.

Czytaj też: Politechnika przegrała z Tytanem Częstochowa 2:3

Ale teraz nie było żadnej procedury.
Po prostu wybraliście trenera, wcześniej były konkursy.
Procedura była. Najpierw zebraliśmy potencjalne kandydatury, później przedstawiliśmy je do oceny wydziałowi szkolenia, a później podjęliśmy decyzję.

Którą co najmniej raz zmieniliście. Jacek Nawrocki był już przecież prawie trenerem. Pan zgodził się, by pracował i w klubie, i w kadrze. A później w środowisku zrodził się bunt i nagle postawiliście mu twarde warunki. Albo kadra, albo klub. W związku trwa jakaś podjazdowa wojna?
To żadna wojna. Związek to po prostu nie jest prywatna firma. Ja nie mogę podejmować decyzji bez konsultacji, nie mogę nie liczyć się z opinią środowiska. Oczywiście, gdybym się uparł, Jacek Nawrocki byłby dziś trenerem kadry. Ale nie o to chodzi. Przyznaję, że na początku wydawało mi się, że można godzić pracę z reprezentacją i klubem. Dałem się jednak przekonać i dziś jestem pewien, że postąpiliśmy słusznie.

Przyzna Pan jednak, że dla takiego związku jak PZPS to kompromitacja, gdy po ogłoszeniu, że stawiacie na Polaka, nie jesteście w stanie znaleźć choć jednego, który mógłby pracować z kadrą?
Ale przecież znaleźliśmy. Uważam, że Jacek jest już gotów do pracy z kadrą. Pod uwagę brany był także Alojzy Świderek. Poza tym chciałbym prosić was, dziennikarzy, o minimum zaufania. Mam wrażenie, że od kiedy to ja jestem prezesem związku, nie wybieraliśmy źle. Lozano, Castellani - to chyba były dobre decyzje.

Żaden Polak ostatecznie nie zdecydował się pracować z kadrą, bo nasi trenerzy wyraźnie boją się pracy z kadrą. Wiedzą, że dzień po nominacji wszyscy koledzy z tzw. środowiska zaczną ich krytykować.
Trochę racji w tym jest.

Nawrocki chciał zostać w Skrze, bo dzięki temu miałby oparcie w potężnym prezesie klubu Konradzie Piechockim, a większość zawodników pod ręką. Nie mógł Pan poprosić Piechockiego, by oddał dla kadry swego trenera? W końcu prezes Skry jest członkiem zarządu PZPS…
Ale Konrad Piechocki brał udział we wszystkich rozmowach z Jackiem Nawrockim. Namawiał go nawet na podjęcie pracy z kadrą. Nie było żadnych nacisków z jego strony, by Jacek został w Skrze. Odegrał w całej tej akcji pozytywną rolę.

Czytaj też: Politechnika przegrała z Tytanem Częstochowa 2:3

Nawrocki popełnił błąd?
W moim odczuciu tak. Przecież my mu tę kadrę chcieliśmy dać trochę na kredyt.

W moim odczuciu Nawrocki popełnił błąd. Przecież tę kadrę chcieliśmy mu dać trochę na kredyt

Przekreślił swoje szanse na przyszłość?
Nie wiem. Ma 46 lat, to dużo i mało. Na pewno jest jednak na początku drogi szkoleniowej, może więc nadejdzie jeszcze jego czas.

Castellaniego zwolniliście za klęskę na mistrzostwach świata. Ale Jerzy Matlak z kobietami osiągnął tylko ciut lepszy wynik od Argentyńczyka, a na dodatek przeciw niemu są niemal wszystkie zawodniczki. Za Castellanim siatkarze stali murem.
Jurek po mistrzostwach potrafił przedstawić porządny raport i wnioski na przyszłość. Cas_ellani nie. Właśnie tego nam zabrakło u Daniela. Wizji na przyszłość. On przeszedł do porządku dziennego nad tą porażką i całym rokiem. A zawodnikom ewidentnie pozwalał na zbyt wiele. Jeśli zaś chodzi o Matlaka, to dostał jasne wytyczne. Musi dogadać się ze wszystkimi zawodniczkami. W kadrze nie może być podziałów, mają w niej grać nasze najlepsze zawodniczki.

A jeśli mu się to nie uda?

Będziemy się zastanawiać co dalej.
Anastasi też może mieć problem, bo część zawodników już mówi, że chce odpocząć od kadry.
On o tym wie i zapewnia, że sobie poradzi z tym problemem. We Włoszech miał przecież takie kłopoty i świetnie sobie z nimi poradził.

A duży to problem?
Na pewno jest, ale to nie jest problem naszej kadry, ale całej siatkówki. Zawodnicy dostają dziś w klubach ogromne pieniądze. Kalendarz jest przeładowany. Nie ma się co dziwić, że zaczynają liczyć, co im się bardziej opłaca. Niestety, gdzieś w tym wszystkim zapominamy o tym, czym jest gra w reprezentacji, dla kraju.

Sami jednak te problemy wytwarzacie, poszerzając kalendarz, rozbudowując ligę. Dziś wszyscy krzyczą, że druga faza rozgrywek Plus Ligi jest nikomu niepotrzebna, ba, sukcesy klubów w europejskich pucharach powodują, że trzeba będzie ligę i tak skrócić, bo brakuje terminów.
Zawodnicy zawsze będą krzyczeć. Ale też muszą zrozumieć, że jak chcą zarabiać tak ogrom_ne pieniądze, to muszą się poświęcać.

Słowem, żadnych reform nie będzie, zwycięży dewiza: płacę i wymagam, a komu się nie podoba, niech sobie zmieni zawód.

To nie tak. Prace nad zmianą kalendarza ligowego i reprezentacyjnego, nad ułożeniem tego wszystkiego w sensowną całość trwają. Ale trzeba też zrozumieć, że różne kraje mają różne interesy i trudno to pogodzić. U nas, we Włoszech czy w Rosji są mocne ligi. Ale jest wiele krajów, w których tylko reprezentacja może pociągnąć dyscyplinę. I one chcą, by rozgrywek międzynarodowych było jako najwięcej.

Matlak po porażkach przygotował raport i potrafił wyciągnąć wnioski. Castellani niestety nie

I jak to pogodzić?
Pracujemy nad tym zarówno w federacji światowej, jak i europejskiej. Pomysł jest taki, by od czerwca do września był czas dla reprezentacji, a od października do kwietnia dla lig. Maj byłby wolny. I teraz trzeba to przeforsować. Bo przecież obecnie choćby Puchar Świata jest w listopadzie, a w styczniu gra się turnieje kwalifikacyjne. To musi się zmienić.

Anastasi powinien zrobić w kadrze rewolucję?
Według mnie nie. W kadrze powinni grać wszyscy najlepsi polscy zawodnicy. Ale na pewno musi odważniej sięgnąć po młodych. Kadra na Ligę Światową liczy 21 zawodników. Znajdzie się więc miejsce dla tych doświadczonych i dla młodych.

Postawił Pan Anastasiemu dwa cele - podium w Lidze Światowej i awans do igrzysk olimpijskich. Zapomniał Pan o tegorocznych mistrzostwach Europy. A my przecież bronimy w nich złotego medalu.
Nie zapomniałem, ale chcemy, by Andrea położył nacisk na odzyskanie zaufania u naszych kibiców, a jak najlepiej je odzyskać, jeśli nie wygrywając mecze na własnym parkiecie w Lidze Światowej, której finał obędzie się w tym roku w Polsce. W mistrzostwach Europy być może zagramy młodszym składem.
Słowem, odwracacie tylko priorytety. Castellaniemu pozwoliliście, by odpuszczał Ligę Światową, by w czasie jej trwania czas na odpoczynek dostawali doświadczeni zawodnicy. Teraz starsi odpoczną podczas mistrzostw Europy.

Jak będą zwycięstwa w Lidze Światowej, to wszyscy będą chcieli jechać i na mistrzostwa Europy. Przypomnę, że w Lidze Światowej można zdobyć więcej punktów do rankingu światowego niż w mistrzostwach Europy. A my ostatnio spadliśmy na dziewiątą lokatę. Miejsce w rankingu jest zaś kluczowe w czasie eliminacji do igrzysk.

Ale przecież jeśli nie wywalczymy kwalifikacji w turnieju europejskim, co do tej pory nigdy się nie udawało, to i tak pojedziemy na turniej interkontynentalny. O co więc chodzi?
Na dziś jesteśmy na granicy. Jeśli spadniemy w rankingu, możemy stracić prawo udziału w turnieju interkontynentalnym lub zabraknie na nim miejsca dla nas, jeśli innym europejskim drużynom pójdzie źle np. w Pucharze Świata. Dlatego warto walczyć w Lidze Światowej.

Polski zespół klubowy zdobędzie w tym roku jakiś europejski puchar?

Jest nieźle, ale pamiętajmy, że na razie jesteśmy na etapie półfinałów. Gdybym musiał postawić pieniądze, to chyba na Muszyniankę. Dziewczyny mogą, ale nie muszą. Skra, na którą wszyscy liczymy, ma trudnego rywala w drodze do Final Four. Kazań jest jednak do ogrania.

CZYTAJ TEŻ:
* PlusLiga Siatkówki: Wymęczone zwycięstwo Politechniki z Fartem (RELACJA)
* Siatkówka: Inżynierowie ze stolicy pewni miejsca w szóstce
* Prygiel: Stać nas nawet na walkę o medal mistrzostw Polski

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto