Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

„Przychody spadły nam o 90 procent”. Branża gastronomiczna ofiarą koronawirusa

Sandra Gozdur
Sandra Gozdur
Piętnastego maja miną dwa miesiące od kiedy decyzją rządu wszystkie lokale gastronomiczne musiały ograniczyć swoją działalność. Dla wielu właścicieli to był cios poniżej pasa. O ile restauracje, kawiarnie czy pizzerie mogły wprowadzić opcję sprzedawania jedzenia na wynos, o tyle puby czy bary nie otrzymały takiej szansy. Miejsca, które dotychczas służyły do spotkań towarzyskich, teraz świecą pustkami. Właściciele codziennie zastanawiają się czy przetrwają, czy będą musieli zniknąć z gastronomiczno-kulturalnej mapy Warszawy. Szczegóły w artykule poniżej.

Świątek, piątek czy niedziela, przy Poznańskiej 12 można było spotkać tłumy ludzi. Głównie wieczorami, bo to typowe miejsca spotkań towarzyskich. Nie tylko warszawiaków. Język angielski słyszało się tam równie często jak polski. Mowa o dwóch lokalach, które tak naprawdę tworzą jedność – Krakenie i Beirucie. Choć w menu znalazło się kilka pozycji z posiłkami, to większość przychodziła na drinka czy piwo. Jedzenie było jedynie dodatkiem. Epidemia koronawirusa zmusiła właściciela do ogromnych zmian.

- Cała sytuacja nas zdewastowała, cały biznes koktajlowy. Jesteśmy dosyć popularnym miejscem, szczególnie wśród obcokrajowców, więc sporą część przychodu mieliśmy dzięki nim. W związku z epidemią musieliśmy kompletnie przebranżowić cały nasz model działania, żeby nie zostać z niczym, żeby utrzymać zespół. Zdecydowaliśmy się na przyjęcie strategii „take away” i teraz zamiast sprzedawać alkohol, sprzedajemy jedzenie na wynos – opowiada Krzysztof Gałkowski, właściciel Krakena i Beiruta.

Krzysiek nie ukrywa, że było to bardzo trudne. Szczęście w nieszczęściu, że wcześniej serwowali posiłki, więc chociaż menu było przygotowane. Niemniej, minęło sporo czasu zanim skutecznie wypracowali nowe metody działania w zmienionej rzeczywistości.

- Przychody spadły nam o dziewięćdziesiąt procent. Nie ma możliwości, żeby wszyscy pracowali tak, jak dotychczas, ale staramy się, żeby cały zespół rotował. Dzięki temu każdy złapie kilkadziesiąt godzin w miesiącu i będzie miał jakiekolwiek środki do życia. Robimy, co możemy, żeby utrzymać załogę razem, by po okresie tego przestoju wrócić na nowo – dodaje Krzysiek.

Czytaj także:

”Nie wiedziałem, że nastąpi to tak szybko”

Gałkowski spodziewał się, że zamknięcie całego regionu Wuhan to tylko początek koronawirusa. Wiedział, że jak tylko dotrze do Europy, to zamknięcie restauracji będzie obowiązkowe.

- Nie wiedziałem, że nastąpi to tak szybko. Ale to polityka naszego rządu. Dopiero za jakiś czas dowiemy się czy to było dobre, czy złe. Czy te zamknięcia powodują lepszy efekt ekonomiczny i w kwestii zachorowalności – przyznaje w rozmowie z nami – Trochę mam żal do tego komunikatu. Gdyby zapowiedzieli wcześniej, że będziemy musieli pozamykać knajpy to przygotowalibyśmy mniejsze zamówienia, przygotowalibyśmy sobie jakąś logistyczną część.

Z drugiej strony jest świadomy, że w przypadku ogłoszenia tej decyzji z dużym wyprzedzeniem, mogłaby ona osiągnąć skutek odwrotny od zamierzonego. – Te ostatnie dni ludzie chcieliby wykorzystać na spotkania towarzyskie i mogłoby się przydarzyć to, co we Włoszech, jak np. mecze, które były „bombą”, jeśli chodzi o zachorowania – dodaje Krzysztof.

„Potem przyjdzie twarda rzeczywistość”

Mogłoby się nasunąć tutaj stwierdzenie, że skoro ktoś pracuje, to powinien także przygotować się na takie ewentualności jak np. epidemia. Krzysiek oczywiście się z tym zgadza, ale zauważa, że specyfika biznesu gastronomicznego jest nieco inna. Bo choć przypływ gotówki jest spory, to rentowność jest na poziomie dziesięciu czy dwudziestu procent od obrotu.

- Można sobie wyobrazić, że miesięczny koszt utrzymania restauracji, która nie zarabia, pochłania mniej więcej roczne zyski. Czyli dwa/trzy miesiące działania zżerają trzyletnie oszczędności lokalu. Zakładając, że w ogóle ktoś jest w stanie generować takie nadwyżki i oszczędzać na takim poziomie. Z reguły ktoś ma oszczędności tylko na rok – opowiada.

Perspektywa otwarcia lokalu w już normalnych warunkach też nie jest – według Gałkowskiego – zbyt optymistyczna.

- Większość będzie miała wyczyszczone portfele, ale głód spotkań socjalnych będzie bardzo duży. Podejrzewam, że jak ludzie wyjdą w środę to z tej radości wrócą w poniedziałek. To może być jeden tydzień, który będzie tłumny, będzie takim świętem narodowym, sjestą. Potem przyjdzie twarda rzeczywistość. Ludzie będą musieli zmierzyć się z budżetami i ograniczyć rozrywki na mieście do niezbędnego minimum – przyznaje.

Na koniec dodaje, że jeśli w grudniu okaże się, że nic nie zarobili, ale też nie stracili, to uzna to za sukces. Wtedy będzie mógł powiedzieć, że to był trudny rok, ale udało się przetrwać.

Jak koronawirus zmienił Warszawę? Tak wyglądało miasto rok t...

Koniunktura najgorsza od lat

Jak wynika z ankiety przeprowadzonej przez serwis Briefly, 67 proc. firm i lokali z branży gastronomicznej oraz eventowej w Polsce wstrzymało całkowicie funkcjonowanie w wyniku epidemii koronawirusa. Z kolei 32 proc. działa w tzw. ograniczonym stopniu (np. oferując jedzenie na wynos lub z dowozem). Jedynie 1-2 proc. prowadzi normalną działalność, ale należy zaznaczyć, że dotyczy to wyłącznie branży eventowej, ponieważ lokale gastronomiczne nie mogą na razie normalnie funkcjonować.

Z kolei na stronie Głównego Urzędu Statycznego pojawił się raport, który pokazuje, w jaki sposób pandemia koronawirusa wpłynęła na koniunkturę gospodarczą. - W kwietniu tego roku koniunktura oceniana jest najgorzej od początku prowadzenia badania we wszystkich prezentowanych obszarach gospodarki (przetwórstwo przemysłowe, budownictwo, handel hurtowy, handel detaliczny, transport i gospodarka magazynowa, zakwaterowanie i gastronomia, informacja i komunikacja). Największy spadek ocen w tym zakresie odnotowano w sekcji handel detaliczny oraz zakwaterowanie i gastronomia – czytamy na stronie.

Dane są przygnębiające. W kwietniu wskaźnik ogólnego klimatu koniunktury dla zakwaterowania i gastronomii kształtuje się na poziomie minus 71,9, tj. niższym niż przed miesiącem (minus 16,5). Rok temu było na poziomie plus 15,3.


Zobaczcie też:

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto