Przymusowe skoki w dawną Łomżę

Łażąc po rynku wodzisławskim powróciłam pamięcią do dawnej przedświątecznej Łomży. A to wszystko przez dekoracje wielkanocne w Wodzisławiu!
Pamiętam, jak z koleżankami chodziłyśmy oglądać piękne witryny sklepowe w rodzinnym mieście. Każdy sklep prześcigał się z innymi w ich wystroju. W Łomży było niewielu dekoratorów, a o jednego szczególnie zabiegali handlarze. Potrafił z byle papieru wyczarować w oknach bajkowy świat. Dzieciaki przystawały przy każdym oknie i nie chciały odejść. Dopiero klaps w tyłek odrywał ich od podłoża.
Teraz na łomżyńskich wystawach królują manekiny i jakieś plastykowe ozdóbki. Poprosiłam już dawno przyjaciółkę, żeby zrobiła fotki jakichś ciekawych wystaw, a ona powiedziała, że nie zauważyła żadnej atrakcji witrynowej!. W Wodzisławiu za to człowiek od razu wie, że są święta, bo dekoracje są jak za moich dziecięcych lat. Na co dzień witryny też kuszą klientów pomysłowym wystrojem.
Takie dekoracje w Łomży były skuteczniejsze od dzisiejszych gazetek reklamowych i ubarwiały miasto. Kiedyś mama szturchała mnie, żebym wreszcie przestała się gapić na cudeńka wystawowe, a teraz mąż daje mi kuksańca w bok i pogania. Taka reklama jest nadal najlepszą dźwignią handlu. Jak do tego dojdą dekoracje ulic i rynku, to ja znowu czuję się małą dziewczynką z ulicy Dwornej:).