Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Regionalny Puchar Polski. Łukasz Wiśniewski z Astry Ustronie Morskie. Dumnie reprezentował piłkarską Polskę na obczyźnie

Tomasz Galas
Polaków mieszkających w Holandii jest około 250 tysięcy, tym samym jesteśmy szóstą najliczniejszą mniejszością narodową w tym kraju, po Turkach, Marokańczykach, Indonezyjczykach, Niemcach i Surinamczykach. Piłkarze z niższych klas rozgrywkowych również wyjeżdżali tam w celach zarobkowych i na miejscu szukali sobie drużyn, aby dalej spełniać się w swojej pasji, jaką jest futbol. Łukasz Wiśniewski, 27-letni bramkarz i trener drużyn młodzieżowych Astry Ustronie Morskie, opowiedział o swojej przygodzie z holenderską piłką w klubach polonijnych. Do Holandii, a dokładniej do Almere, przybył w styczniu 2017 roku.

- Nie ma co się oszukiwać, wyjechałem tam w celach zarobkowych - mówi Łukasz. - Moi znajomi, którzy już tam byli, występowali w polonijnym klubie FC Emigranci Almere. Pomogli mi znaleźć pracę, mieszkanie i ja również zacząłem reprezentować barwy tego klubu – opowiada.

Emigranci występowali wówczas w 3 klasie KNVB, czyli piątym, amatorskim poziomie rozgrywkowym w Holandii. Na boiskach można było zmierzyć się m.in. z wychowankami Akademii Ajaxu Amsterdam, których kariera nie potoczyła się jak należy. W Emigrantach Almere, prężnie działającej drużynie polonijnej z licznym gronem sponsorów, z Wiśniewskim występował Krzysztof Kretkowski, mający na swoim koncie 7 spotkań w Ekstraklasie w barwach Wisły Płock. Za grę w klubie nie płacono, ale pomagano w znalezieniu pracy i zwalniano ze składek członkowskich.

Po rundzie wiosennej sezonu 2016/17 Wiśniewski przeszedł do Husarii Apeldoorn, drużyny występującej ligę niżej niż Emigranci. Tam, oprócz Polaków, występowało kilku innych obcokrajowców z Ukrainy i Litwy. W barwach tego klubu występował m.in. Robertas Kaminskas, którym interesowały się kiedyś kluby z Ekstraklasy.

- Wciąż mieszkałem w Almere. Do Apeldoornu dojeżdżałem na treningi prawie 100 kilometrów. Gdy występowałem w VVS’46 3, również dojeżdżałem około 70 kilometrów. VVS to najstarszy polonijny klub w Holandii, który powstał 15 lat temu. Założyciel klubu, weteran piłkarski, też wchodzi na boisko. I nawet strzela bramki! - opowiada Wiśniewski.

Według Wiśniewskiego boiska są bardziej przychylne miejscowym, sędziowie nie traktują polskich piłkarzy na równi z Holendrami. W jednym z meczów Emigrantów, gdy ci prowadzili 3-0, sędzia potrafił wykartkować polskich piłkarzy tak bardzo, że musieli oni zejść do szatni przegrywając walkowerem.

Arbitrzy również pokazywali kartki za niecenzuralne słowa.

- Dużo było takich sytuacji. Sędzia nie wie, czy Polak jak przeklina, to mówi to do niego i go obraża, czy do kolegi z drużyny czy po prostu coś mu się nie podoba. Sędziowie przed meczami rozmawiali z kapitanem, żeby przekleństw nie było. Ale wiadomo, każdemu się wymsknie – kontynuuje ze śmiechem.

Sędziów w Holandii, szczególnie na niższych szczeblach, jest bardzo mało. Niejednokrotnie zdarzało się, że mecze sędziowali prezesi klubów, często robiąc to bardzo nieudolnie.

- Mnóstwo klubów, piękne stadiony, ale sędziowanie jest na bardzo niskim poziomie. Pod tym względem w Polsce jest zdecydowanie lepiej. Za to szkolenie młodzieży jest naprawdę profesjonalne. Każdy klub posiada mnóstwo boisk treningowych, głównie ze sztuczną nawierzchnią - mówi.

Polaków od Holendrów odróżniała na boisku jedna cecha.

- Waleczność. Polacy są bardziej zawzięci, nie lubią przegrywać, wyjdą na boisko i będą “gryźć trawę”, aby jak najlepiej reprezentować nasz kraj za granicą. W drużynie polonijnej na każdym kroku podkreślaliśmy swoją polskość, każdy z nas miał na strojach flagę i godło - opowiada z dumą Wiśniewski.

Polscy trenerzy podpatrywali metody treningowe od miejscowych szkoleniowców. W meczach nie było widać różnicy w wyszkoleniu technicznym. Drużyna polonijna potrafiła wygrać swój mecz nawet 10-0, ale też przegrać 0-3 przez braki kadrowe spowodowane pracą. Holenderscy trenerzy wychodzą z założenia, że lepiej wygrać 4-3 niż 1-0. Podobnie jak w polskiej okręgówce, choć z perspektywy bramkarza jest odwrotnie. Wiśniewski grając w holenderskich niższych ligach grał daleko na przedpolu, 16-20 metrów od bramki, musiał kierować grą obronną, dużo rozgrywać piłkę z obrońcami.

Do Polski wrócił przed startem obecnego sezonu. Rundę jesienną spędził w Iskrze Białogard, z którą odpadł z regionalnego Pucharu Polski po meczu z Zawiszą Grzmiąca, w którym białogardzianie przegrali po dogrywce 2-3. Rundę wiosenną Wiśniewski rozegra w Astrze Ustronie Morskie, która również odpadła z walki o okręgowy puchar z Saturnem Mielno przegrywając 3-4.

- Może jako lepszy bramkarz nie wróciłem, ale na pewno mam większy bagaż doświadczeń - stwierdza Wiśniewski.

W lutym Wiśniewski ukończył kurs trenerski Grassroots C. Od niedawna jest również trenerem grup młodzieżowych Astry Ustronie Morskie, gdzie ma stworzone fantastyczne warunki do pracy. Na początku lutego przebywał z drużyną na obozie sportowym w Murzasichle.

Celem Astry w obecnym sezonie jest pewne utrzymanie w koszalińskiej klasie okręgowej. W przyszłym sezonie drużyna z Ustronia Morskiego zapowiada walkę o awans do IV ligi.

Zobacz także Gwardia Koszalin - Leśnik Manowo (mecz sparingowy)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Regionalny Puchar Polski. Łukasz Wiśniewski z Astry Ustronie Morskie. Dumnie reprezentował piłkarską Polskę na obczyźnie - Głos Koszaliński

Wróć na koszalin.naszemiasto.pl Nasze Miasto