Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

REPORTAŻ - Konie wyrwane z rąk okrutnych ludzi cieszą się szczęściem

Danuta Pawlicka
Ona rzuciła wygodne, miejskie życie, dwa fakultety. On zerwał z nałogiem. Osiedlili się w zupełnej głuszy, gdzie żyją w spartańskich warunkach. W lubuskim Wojnowie oddani całym sercem organizują azyl dla koni.

Ona rzuciła wygodne, miejskie życie, dwa fakultety. On zerwał z nałogiem. Osiedlili się w zupełnej głuszy, gdzie żyją w spartańskich warunkach. W lubuskim Wojnowie oddani całym sercem organizują azyl dla koni. Tych schorowanych, starych i wyrwanych złym ludziom z okrutnych rąk. Każdego dnia walczą o siano, owies i siłę do dalszej pracy. O Ewie Masnyk, Krzysztofie Skałeckim, Księciu i jego pobratymcach wyrwanych śmierci - pisze Danuta Pawlicka.

Nad podwórkiem pełnym gospodarskich gratów, potłuczonej dachówki i żwiru wibrują dźwięki głośnej, radiowej muzyki. Przyjechaliśmy do schroniska dla koni, a tymczasem wita nas dyskoteka! Ale już po chwili zza murów starutkiej, ogromnej stodoły dochodzi urywane rżenie konia. Potem drugiego i trzeciego. I znowu słychać tylko Beethovena.

- Muzyka uspokaja konie, ale przede wszystkim ma ją słyszeć Kabała, jest ślepa, więc potrzebuje takich bodźców - tłumaczy Krystyna Urbanek, która przywiodła nas do lubuskiego Wojnowa i teraz razem z nią witamy się z ociemniałą klaczą.

Zwierzę bezbłędnie kieruje się w stronę naszego głosu i naręcza marchewek. Oczy Kabały zasnute białą, mleczną błoną są nieprzydatne, ale węch ma nadal doskonały. W zacnym gronie uratowanych zwierząt, które tutaj wracają do zdrowia bądź spędzają lata na zasłużonej emeryturze, ona jest najstarsza. Za sobą ma 23 lata znojnego życia, z czego większość z turystami na grzbiecie. Z ciężką astmą wymagającą leczenia znalazła przytulisko oddalone o ponad 400 km od swojego śląskiego miejsca pracy. Jeżeli tak wygląda końskie szczęście, to ona je tutaj przeżywa co dnia.

Każdy z 13 koni przywiezionych do Wojnowa ma pogmatwany życiorys, w którym rolę czarnego charakteru odegrał jakiś człowiek. Trafiają tutaj z całego kraju. Niektóre jeszcze bardzo obolałe. Inne szybciej dochodzą do siebie. Ewa Masnyk otwiera drewniane wrota i natychmiast pojawia się w nich biały Książę - wyjątkowej urody ogier rasy wielkopolskiej. Odizolowany od reszty jest bardzo czuły na głosy klaczy. To pupil Ewy, która wyciągnęła go z rąk właściciela-oprawcy.

- Wykryliśmy go w komórce, gdzie na kupie gnoju stał uwiązany na łańcuchu - opowiada.
Gehenna trwała dziewięć lat. Ogier był dobry, gdy krył klacze. Potem gospodarz stracił zainteresowanie do Księcia. Za uwolnienie Księcia Fundacja zapłaciła 4,5 tys zł. W nowym miejscu odzyskał zdrowie, przytył, a pod komendą Krzysztofa Skałeckiego uczy się książęcych manier. Mówią o nim, że jest "troszeczkę szajbus", ale za to jaki piękny! Potrzeba mu jeszcze trochę szkoły, aby na padok mógł wychodzić z wałachami. Na razie jednak traktowany jest w sposób szczególny, co się przekłada na indywidualne spacery, większe porcje pieszczot, częstsze, jak podejrzewam, odwiedziny, aby nie czuł się osamotniony w stadzie.

Książe góruje posturą nawet nad Tajfunem, jedynym w tym towarzystwie arabem czystej krwi. Ma szczęście, że żyje. Został pokiereszowany podczas transportu do Włoch. Z ranami na nodze i łbie nie nadawał się już na tatara, więc skierowano go do polskiej rzeźni, a tam ulitował się nad nim handlarz. Żal mu się zrobiło konika i zaproponował transakcję schronisku. Do końca lutego będzie czekał na 2,5 tys. zł. Od pieniędzy zależy teraz przyszłość srokacza...

Zimowa pora południowa to jedyna okazja, aby podziwiać przygarnięte rumaki poza stajnią. Pierwszy wychodzi Dedal z chorymi stawami. Za nim podąża ślepa Kabała i cudem postawiony na nogi Herkules (dźwigiem był podnoszony). Jest też kuc Pucuś (gryzł swojego pana, więc go oddał), a tuż za nim Rewia. Dalej za nimi Izolda i Pinki jak zawsze zakochani i trzymający się w jednej parze. Jest i Fortuna, klacz z Niemiec, która była przeznaczona na kotlety...

Konie na padoku szybko tracą nieśmiałość, zapominają o chorobach i niewyleczonych jeszcze ranach. Zachowują się jak prawdziwe stado żyjące na wolności, gdzie silniejszy i ważniejszy w hierarchii pierwszy dopycha się do wanienki z wodą. W tym zamieszaniu kuc Pucuś potyka się o zamarzniętą ziemię i pada wprost pod kopyta kilku dużych koni. Wygląda to groźnie, ale już jest przy nim Rewia, która traktuje go jak dziecko wymagające stałej opieki.

Szybko mija czas wspólnego wybiegu, a kiedy padok pustoszeje, Ewa wyprowadza Księcia - gwiazdę dzisiejszego show. Z początku na krótkiej ląży, potem na coraz dłuższej ogier zaczyna kłusować, wydając charakterystyczne gruchoczące odgłosy. Od Krzysztofa dowiaduję się, że tak grają... jego jądra. Zaskakujące, przynajmniej dla mnie, odkrycie, o którym nie miałam pojęcia.
Tych wszystkich koni by nie było, a świat byłby nudny bez nich - Ewy Masnyk i Krzysztofa Skałeckiego.

Ona rzuciła Wrocław, ciepły rodzicielski dom, socjologię i romanistykę, a nawet zatrzymała się w pół drogi na Sorbonę. O tym zawsze marzyła. Fundacja Centaurus dla ratowania koni, którą założyła, miała być tylko dodatkiem do ustabilizowanego życia. I odskocznią od mieszczańskiego dobrobytu. Potem konie wzięły górę. Nie mogła być tu i tam. Dla zwierząt siedzi teraz na wiejskim stryszku ogrzewanym przez blaszany piecyk, w którym rzadko pali się ogień. Ubrana w dżinsy i gumiaki częściej jest w stajni niż w zimnym i nieprzytulnym pokoiku.
- Rodziców nie zaproszę tutaj, bo nie mogę ich narażać na szok, jaki by przeżyli - mówi bez cienia udawania.

Nie ma czasu na rozpamiętywanie warunków, w których żyje od dwóch lat. Nikt ją do tego nie zmuszał. Konie muszą jeść.
- Śpimy krótko, bo cały czas szukamy siana i słomy, pilnujemy spraw sądowych, w których ludzi oskarżamy za znęcanie się nad zwierzętami - opowiada.

Krzysztof wylicza: potrzeba 300 balotów słomy po 25-27 zł każdy i 200 balotów siana (50-60 zł za sztukę), owies. Na utrzymanie koni co dnia muszą mieć 100 zł. Ewa jeździ więc do Wrocławia, gdzie udziela korepetycji, robi tłumaczenia. Krzysztof namawia gospodarzy do siania owsa, by nie musiał jeździć do sąsiedniego powiatu. Każde z nich wie, co ma robić.

On dla koni rozstał się z wódką (pił o wiele za dużo) i poświęcił swojego ulubieńca i przyjaciela - konia Kubę. Musiał go sprzedać, aby ratować zadłużoną wtedy fundację, spłacić dług. Z tego powodu do dzisiaj ma wyrzuty sumienia. Nie miał jednak wyjścia.

- Kuba pośrednio uratował 60 koni, bo tyle już przyjęła nasza fundacja - tłumaczy.
Średnio raz w miesiącu przeżywają dołek. Wtedy myślą o wyjeździe za granicę, aby tam zarobić większe pieniądze dla ratowania koni w kraju. Zawsze się zdarzy coś takiego, że kryzys mija i znów zaczynają wydzwaniać i żebrać o pieniądze.

Konie w przytulisku nie mogą zarabiać, więc są jedynymi zwierzętami, które służą chorym dzieciom za darmo. O zwierzęta do hipoterapii dba Krzysztof. On je układa i oducza złych nawyków. Już 70 dzieci jest zapisanych i czeka w kolejce. Nagrodą za te wszystkie starania jest radość dzieciaków, które kołyszą się w takt końskiego grzbietu. Siedząc na oklep, czują ciepło i skórę wierzchowca, jego powolny, rytmiczny stęp. Wtedy mogą się zdarzyć różne cuda. Na przykład dziecko niemówiące, po takich lekcjach artykułuje pierwsze słowo, albo postawi pierwszy samodzielny krok.

Zwierzęta nienadające się do hipoterapii zawsze jeszcze mają szansę na adopcję. W ten sposób dwa konie są już w dobrych rękach poznaniaków. Cena jest symboliczna: 1000 zł w gotówce albo siana i owsa za tę kwotę, pamiętając, że kto konia ratuje, Bóg mu zawsze wynagrodzi.

Fundacja Centaurus
Każda wpłata przyspieszy budowę ośrodka dla dzieci niepełnosprawnych i poprawi los koni. Można jechać do Wojnowa i zobaczyć, jak działa Fundacja, lub skorzystać z internetu: www.centaurus.org.pl, [email protected] Tel: 0506 914 66, 0519 765 732, 0600 00 907. Można przekazać 1 proc. od podatku: Fundacja Centauru, PKO BP 15 1020 5226 0000 6002 0220 0350

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto