Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

REPORTAŻ - Malipayong Pasko, czyli... Święta po filipińsku

Andrzej Rembowski
W Poznaniu mogę zarobić znacznie więcej niż na Filipinach, dlatego zdecydowałem się na przyjazd - mówi Rosello Cabahug, który nie kryje, że święta bez rodziny będą dla niego trudne. Fot. S. Seidler
W Poznaniu mogę zarobić znacznie więcej niż na Filipinach, dlatego zdecydowałem się na przyjazd - mówi Rosello Cabahug, który nie kryje, że święta bez rodziny będą dla niego trudne. Fot. S. Seidler
To filipińska wersja "Wesołych świąt!", którą żegna się z nami Rosello L. Cabahug. Ten 33-letni pracownik zakładów Hipolita Cegielskiego w Poznaniu, tegoroczne święta będzie wspominał jako najsmutniejsze - bo spędzone ...

To filipińska wersja "Wesołych świąt!", którą żegna się z nami Rosello L. Cabahug. Ten 33-letni pracownik zakładów Hipolita Cegielskiego w Poznaniu, tegoroczne święta będzie wspominał jako najsmutniejsze - bo spędzone bez rodziny, którą musiał zostawić na Filipinach, podobnie jak czternastu jego rodaków - pisze

O swojej żonie i dzieciach, którzy zostali na Filipinach, Rosello mówi łamiącym się głosem, niemal ze łzami w oczach. Zbliżające się święta Bożego Narodzenia to okres, który chciałby spędzić właśnie z nimi. Niestety, kontrakt w Ceglorzu wygasa dopiero w przyszłym roku, więc w Wigilię będzie, podobnie jak 14 jego kolegów z Filipin, w Polsce. Mimo że oba kraje są głęboko katolickie to jednak obchodzą święta zupełnie inaczej.

Rosello Cabahug pracuje w Ceglorzu 8 godzin dziennie. Wieczory spędza odsypiając lub rozmawiając z rodziną przez skype'a. To jedyna szansa na kontakt z bliskimi, bo urlop i wyjazd w rodzinne strony oznaczałby zaprzepaszczenie pół roku pracy w Polsce. Rosello przyznaje, że jest ciężko. Szczególnie teraz.

- Robię to dla mojej rodziny, żony i dzieci. W Poznaniu mogę zarobić dużo więcej niż na Filipinach, więc wybór był prosty - mówi Rosello Cabahug. Odkłada każdy grosz. Dlatego nie może tracić pieniędzy na wysyłanie prezentów do domu, bo przesyłki są drogie. Ale zapewnia, że gdy wróci do ojczyzny jego chłopcy dostaną wymarzone zabawki. Młodszy, siedmioletni Sebastian - sterowany zdalnie samochód, a starszy, dwunastoletni - Joshua - Play Station 2. Co dostanie żona? Filipińczyk odmawia odpowiedzi, bo to dla niego zbyt intymny temat. Z rozmowy widać, że bardzo za nią tęskni.

Anecito Silvano także nie może doczekać się spotkania z najbliższymi. - Nasi opiekunowie w Poznaniu obiecali nam choinkę. Święta spędzimy więc wspólnie z kolegami z Filipin. To jednak jedynie namiastka tego, co zwykle robimy w rodzinnych stronach - mówi Anecito, któremu mimo kiepskiego nastroju nie znika uśmiech z twarzy. Nadludzko promienieje, gdy ma powiedzieć, czego zażyczyła sobie jako prezent jego czteroletnia córka Herliane.
- Oczywiście Barbie! - mówi. - Młodsza córeczka Helyn ma zaledwie dwa latka, więc prezent będę mógł wybrać na szczęście sam - dodaje z obezwładniającym uśmiechem.

Obaj ożywiają się mówiąc o tradycjach świątecznych na Filipinach. Podobnie jak u nas, najważniejszym dniem jest Boże Narodzenie. Jednak przygotowania do tego dnia rozpoczynają się już dziewięć dni wcześniej. 94 procent z niemal 93 milionów Filipińczyków to chrześcijanie. Zdecydowana większość to katolicy. Dlatego kościoły zapełniają się każdego poranka w tych dziewięciu dniach. Dokładnie o godzinie 3 rano. Ludzie modlą się w różnych intencjach i głęboko wierzą, że uczestnictwo we wszystkich, dziewięciu mszach poprzedzających Boże Narodzenie umożliwi ich spełnienie. Co ciekawe, mimo tak głębokiej wiary, na wyspach należących do Filipin, wciąż bardzo żywy jest kult VoDoo.

- Ja w to nie wierzę! - zapewnia Rosello. - Ale rzeczywiście bardzo wielu ludzi wciąż myśli, że różnymi pogańskimi obrządkami może sprowadzić na przykład chorobę na osobę, której nie lubi. To jeden z absurdów naszej kultury - dodaje.

Tamtejsza Wigilia to Noche Buena. Poprzedza ją filipińska wersja pasterki o godzinie 22. Noche Buena rozpoczyna się dokładnie o północy z 24 na 25 grudnia. Do suto zastawionego stołu zasiadają całe rodziny. Jeżeli dzieci już śpią, to są budzone, żeby te kilka godzin spędzić z rodziną. Kolacja zwykle odbywa się na podwórzu, w nocnej temperaturze sięgającej nawet 26 - 27 stopni Celsjusza. Podczas świętowania jest też możliwość oglądania fajerwerków, które na Filipinach są niemal równie popularne jak w Chinach, skąd przybyły. Filipińczycy mają swoje kolędy - panaygon. Jest także obowiązkowa choinka.

- Zwykle to sztuczne drzewko udekorowane standardowymi bombkami, światełkami i słodyczami.
Biedniejsze rodziny mają naturalne choinki wycięte z lasu. Jako ozdoby używają waty imitującej śnieg - wyjaśnia Rosello. Pod choinką jest miejsce na prezenty. Dzieci dostają zwykle to, czego sobie zażyczą. Przynosi im je Święty Mikołaj, który nie różni się niczym od naszego, a tak naprawdę zakorzenionego w kulturze masowej staruszka w czerwonym płaszczu, z długą białą brodą, wylansowanego przez koncern Coca-Cola. Ciekawym zwyczajem jest jednak to, że dorośli prezenty między sobą… losują. Każdy z domowników przygotowuje paczkę. Oznacza ją numerkiem, który zapisuje także na kartce. Zwinięte kartki lądują w wazie i dorośli losują między sobą prezenty.

Filipińczycy krzywią się, gdy słyszą, że karp jest głównym daniem polskiej wigilii. - Polskie ryby nam nie smakują. Jedynie panga jest niezła, ale ona chyba nie jest z Bałtyku? - pyta Anecito. Podczas Noche Buena stół ugina się od regionalnych potraw. Większość to mięsa przygotowane na wiele różnych sposobów i warzywa jako dodatek. Głównym daniem jest lechon. To wieprz pieczony w całości nad ogniem z sosem z wątroby. Prawdziwym rarytasem jest przypieczona skóra tego prosiaka. Uzupełnieniem może być lechon manok - czyli pieczeń z kurczaka w sosie z tłuszczu. Do tego obowiązkowy ryż.

Te tradycyjne potrawy nie zawsze znajdują się na fili-pińskich stołach. Chodzi o pieniądze. Biedniejsi muszą z prosiaka zrezygnować. Na każdej filipińskiej świątecznej kolacji znajdziemy natomiast z całą pewnością tańsze: maha, ham i bami. To różne kombinacje warzyw, grzybów, jajek i mięsa wieprzowego lub kurczaka. Filipińczycy, nawet ci najbiedniejsi, mają także swój odpowiednik polskich pierogów. Choć trudno pod nazwą impanada rozpoznać nasze ruskie, to wbrew pozorom obie potrawy niewiele się różnią.

Nasi rozmówcy z zainteresowaniem wypytują o inne specjały, które pojawiają się na polskich stołach w czasie wigilii. Nie wierzą, że potraw musi być dokładnie dwanaście. Większość z nich brzmi dla gości z Filipin egzotycznie, ale jest jedna, którą kojarzą:
- Tak! Grzybowa! Miałem okazję jej spróbować w Polsce. Jest naprawdę pyszna - wspomina smak naszej zupy nieco rozmarzony Rosello.

Do uroczystej kolacji podawane są rum lub piwo. Z narodowych trunków popularne są jeszcze tuba i lambanog. Tuba to wino palmowe robione z soku wypływającego z nacinania grona kwiatu orzecha kokosowego. Hasło lambanog wywołuje u Filipińczyków prawdziwy napad radości. To mocny alkohol robiony także z orzechów kokosowych.
- Polska wódka jest mocna? - pyta prowokująco Anecito. - Spróbujcie lambanog! Jest dwa razy mocniejszy! - zapewnia.

Po kolacji, życzeniach i rozpakowaniu prezentów święta dla Filipińczyków się kończą. W przeciwieństwie do naszych zwyczajów na Filipinach nie obchodzi się pierwszego i drugiego dnia świąt. 26 grudnia jest już normalnym dniem pracy.

Kolejne dni to odliczanie godzin do Nowego Roku. W sylwestra Filipińczycy mają uroczystą kolację, która jest "dwa razy większa od tej z Bożego Narodzenia" jak zapewniają rozmówcy i oczywiście znane na całym świecie pokazy sztucznych ogni.

Filipińska codzienność to niestety nie tylko fajerwerki i bogate menu. Ponurym zwyczajem jest żebranie przez dzieci o pieniądze. Już w listopadzie grupki dzieciaków zatrzymują samochody na drogach, wchodzą do środka i "terroryzują" kierowców oraz pasażerów śpiewając kolędy i życząc "Malipayong Pasko!". Jedynym sposobem na pozbycie się nastoletnich intruzów jest przekupstwo. Standardowa stawka waha się między 1, a 5 peso filipińskich. To kilkadziesiąt amerykańskich centów.
- Rząd nic z tym nie robi. Dzieciaki wchodzą do samochodów nie tylko na światłach, ale często blokują ulicę, kładąc się na niej. Dochodzi do wypadków. To naprawdę smutne - mówi Rosello.

Pracują w fabryce
Od czterech miesięcy w Fabryce Silników Okrętowych, spółce należącej do Zakładów H. Cegielski Poznań, pracuje grupa 15 Filipińczyków. Większość z nich zatrudnionych jest jako spawacze. Zarabiają czterokrotność wynagrodzenia, na które mogą liczyć w ojczystym kraju. Na rękę dostają więc około 600 - 700 dolarów.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto