Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Restauracja Senses. Jedliśmy kolację w najbardziej ekskluzywnym lokalu Warszawy. Oto nasze wrażenia [WIDEO]

Redakcja
Restauracja Senses. Jedliśmy kolacje w najbardziej ekskluzywnym lokalu Warszawy. Oto nasze wrażenia
Restauracja Senses. Jedliśmy kolacje w najbardziej ekskluzywnym lokalu Warszawy. Oto nasze wrażenia Szymon Starnawski
Siadasz do stolika, przed tobą na kilku finezyjnych półmiskach malutkie degustacyjne porcje jedzenia, opisanego żartobliwie “bigos”, “chleb ze smalcem” albo “cygaro”. Bierzesz do ust niewielki kawałek, sceptycznie patrząc na to, co leży przed tobą. To jakiś żart? - myślisz w pierwszej chwili. Pierwszy kęs i wszystko staje się jasne - witamy w krainie po przeciwnej stronie lustra. Tak właśnie wygląda druga w Polsce restauracja nagrodzona prestiżową gwiazdką Michelin. A oto, stworzony przez absolutnych gastronomicznych profanów, opis kolacji skonsumowanej w lokalu.

Jak to ugryźć?

Pytanie to stawiamy sobie dwa razy. Po raz pierwszy, patrząc na talerz przed nami, po raz drugi, spoglądając na pustą stronę edytora tekstu, próbując opisać nasze wrażenia. No bo niby o czym tu pisać? Że jedliśmy bigos, który nie był bigosem, albo mizerię w kulce i chleb w o konsystencji bezy? Opis czegokolwiek, co spróbujecie w Senses brzmi albo groteskowo, albo banalnie. Mając to na uwadze, postanowiliśmy jednak przybliżyć wam specyfikę tego miejsca.

Nuta po nucie

Dania w restauracji przy Bielańskiej powstają dzięki wymyślonej przez twórcę kuchni molekularnej technice Note by Note. Francuski fizyk i chemik Herve This oddał je w dobre ręce szefa kuchni Senses, Andrea Camastry. Tak powstało pierwsze na świecie menu według metody Note by Note. Upraszczając opis do minimum można przyrównać taki sposób komponowania posiłków do układania dania “nuta po nucie” z aromatów wyodrębnionych z poszczególnych składników.

Z buraka “wyciągamy” smak buraczany, i łączymy go w sposób, w jaki w naturze nie występuje. Na przykład z owocami. Dzięki komponowaniu dania nuta po nucie, powstają połączenia chrzanu z pomarańczą, grzybów z mięsem, owoców z rybami itp. Oczywiście, nie na poziomie samych składników, a pojedynczych wyizolowanych aromatów. Co najciekawsze, Andrea postanowił wykorzystać tę technikę do stworzenia menu pełnego dobrze znanych nam połączeń.

Niepozorna zielona kulka

Menu, którego mieliśmy okazję w Senses spróbować pełne było polskich smaków i inspiracji, choć zawiedzie się ten, kto oczekuje zobaczyć na talerzu domowy bigos, “prawdziwą” mizerię, czy smalec. Część to smaki typowe i dobrze znane, nawet jeśli przeszły, tak jak barszcz czerwony czy kapusta, liczne modyfikacje. W innych przypadkach, konkretne nuty smakowe pojawiają się dopiero w zestawieniu z całością. Najpierw rozgryzasz niepozorną zieloną kulkę z płynnym środkiem, by po chwili zorientować się,że nieznana faktura, dziwny aromat i nietypowe zestawienie łączy się w całość tworząc smak dobrze znanej mizerii. Podobnie było z kapustą w "bigosie", czy w "czerwonym barszczu".

Momenty “Aha!”

W całym menu nie brakuje także swoistych momentów “aha!”. To stan, w którym oczy widzą coś innego niż zdaje się nam podpowiadać rozum. Przykład? Patrzysz na coś, co wygląda jak rurka z czekoladowym kremem, czujesz zapach cygara i tytoniu. Mózg podpowiada, że jedzenie cygar to niezbyt dobry pomysł, żołądek ma inne zdanie, bo oczy widzą smaczny deser. Żołądek wygrywa i po chwili odkrywasz smak najdziwniejszego i jednocześnie najbardziej złożonego deseru, jaki w życiu jadłeś. Tak było ze wspomnianą mizerią, tak było z chlebem w konsystencji bezy. Dla takich momentów zdecydowanie warto do Senses przyjść.

Menu, choć na bardzo wysokim poziomie, jest bardzo różne. Jedne dania smakują nam niesamowicie, inne połączenia niekoniecznie do nas trafiają. Żadnemu natomiast nie można odmówić pomysłu i kreatywności. Za ośmiodaniowe menu degustacyjne zapłacimy 550 złotych. Selekcja dopasowanych do dań win będzie kosztować nas dodatkowe 390 złotych. To najdroższa z opcji. Najtaniej, bo za 290 złotych zapłacimy za 4-daniowe menu od poniedziałku do czwartku. Opcja nie obejmuje wina.

Jak wynika z opisu “niepozornej zielonej kulki” restauracja przy Bielańskiej 12 to miejsce dla szczególnego rodzaju klienta. Kolacja w Senses to raczej spektakl, doświadczenie, czy przeżycie i nie ma w tych słowach wielkiej przesady. To miejsce dla ludzi, dla których jedzenie, choć genialne, jest tylko pretekstem. To zupełnie inna kategoria doznań, dla tych, którzy oczekują czegoś innego niż po prostu zjedzenie posiłku. I trudno to krytykować. Narzekanie na to ma tyle samo sensu, co narzekanie miłośnika hip-hopu, że w operze nikt nie rapuje. To po prostu dwie różne rzeczy. Warto mieć to na uwadze, decydując się na wizytę w tej wyjątkowej restauracji.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto