Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Robert Korzeniowski o badaniach: "Traktujmy lekarzy jak naszych osobistych trenerów" [rozmowa NaM]

Aleksandra Podgórska
Robert Korzeniowski o badaniach: "Traktujmy lekarzy jak naszych osobistych trenerów" [rozmowa NaM]
Robert Korzeniowski o badaniach: "Traktujmy lekarzy jak naszych osobistych trenerów" [rozmowa NaM] Tomasz Bolt
Roberta Korzeniowskiego kojarzy każdy. Ten wybitny chodziarz, wielokrotny mistrz olimpijski, teraz zachęca Polaków do regularnych badań, angażując się w program „Medycyna dla Sportu i Aktywnych”. Może rady złotego medalisty olimpijskiego zmobilizują was, aby wybrać się na wizytę kontrolną do lekarza, kiedy decydujemy się na zaczęcie uprawiania sportu.

Robert Korzeniowski o badaniach: "Traktujmy lekarzy jak naszych osobistych trenerów" [rozmowa NaM]

Dlaczego ludzie podchodzą do sportu tak lekkomyślnie?
Nie ma co się dziwić, bo traktują sport jako przyjemność, zabawę, która daje im radość. I słusznie, ale nawet jednak na placu zabaw dla dzieci mamy instrukcje, które wskazują nam, w jaki sposób mamy się zachowywać, co można, a czego nie można robić, ale często je lekceważymy. Wydaje nam się, że przecież potrafimy korzystać z tego placu zabaw, wszystko wiemy, więc po prostu pozostaje dobrze się bawić. I w sporcie jest tak samo. Są oczywiście ustawy, które nakazują wykonywanie określonych badań, dotyczą one jednak tylko sportu wyczynowego, a w każdym razie tego podlegającego polskim związkom sportowym Wszystkie masowe aktywności obywateli nie są objęte żadnymi regulacjami. Naszym kluczowym zadaniem jest więc właściwa edukacja..

Może ludziom wydaje się, że skoro nie odczuwają na co dzień żadnych dolegliwości, to znaczy, że są zdrowi?
Pewnie tak i takiego dobrego samopoczucia można tylko pogratulować. Niemniej jednak trzeba też wziąć pod uwagę, że jeśli ludzie zaczynają uprawiać sport lub wracają do niego po kontuzji, to następuje nagła zmiana w ich trybie życia. Z aktywności codziennych, takich jak na przykład wchodzenie po schodach, przechodzimy na wyższy poziom. Zaleca się, aby człowiek wykonywał około 10 tysięcy kroków dziennie. W praktyce robi się tych kroków 3-4 tysiące, więc jeśli nagle zaczniemy robić ich więcej, nasz organizm może źle to przyjąć. To dla niego prawdziwa rewolucja. Do tego dochodzi jeszcze wyższa intensywność tętna. Dlatego do takiej aktywności należy się dobrze przygotować i nie sugerować tym, że na co dzień czujemy się dobrze. Oczywiście nie można popadać w paranoję i w każdym doszukiwać się choroby, po prostu trzeba podejść do uprawiania sportu tak samo odpowiedzialnie, jak podchodzimy np. do prowadzenia samochodów – mogą jeździć tylko te , które przeszły przegląd techniczny. Na baczności powinny się mieć też osoby, które wracają do sportu po dłuższej przerwie. W pamięci mają to, że kiedyś były sprawnie regularnie ćwiczyły czy grały np. w koszykówkę. Sytuacja się jednak zmieniła, nasze serce ma inną wytrzymałość i należy je zbadać.

Jak można więc zachęcić ludzi do badań?
Na początek trzeba przekonać ludzi, że lekarz nie taki straszny, jak go malują. Potraktujmy wizytę, jak równie miłą i naturalną co u kosmetyczki czy fryzjera. Poza tym wielu osobom wydaje się, że będą musiały przejść ekstremalne badania, które doprowadzą je do granic wytrzymałości, a w rzeczywistości są to rzeczy bardzo podstawowe – przede wszystkim trzeba odbyć wywiad lekarski, zbadać swoje serce, co zajmuje zaledwie kilkanaście minut. Amator spędzi na badaniach maksymalnie półtorej godziny, co jest niczym, kiedy zestawimy to z rokiem lub nawet kilkoma miesiącami poczucia, że uprawiamy sport bezpiecznie. Jak jeszcze można zachęcić do przeprowadzania badań? Po prostu idźmy i powiedzmy bliskiej osobie, że ją kochamy i chcemy, żeby była zdrowa i bezpieczna. Takie podejście może zdziałać cuda. Do badań zniechęca nas też to, ze do lekarza chodzimy zazwyczaj, kiedy jesteśmy chorzy. Zacznijmy więc traktować ich jako naszych dodatkowych trenerów-konsultantów, którzy powiedzą nam albo, że jesteśmy gotowi, albo umówią nas na konsultacje z innym „trenerem”. Lepiej zaufać prawdziwemu doktorowi, niż samemu szukać porad w sieci – przez Internet jeszcze nikt nikogo nie zbadał.

A nie myśli Pan, że ludzi do badania się mogą zniechęcać kolejki i długi czas oczekiwania na wizytę?
To też może być jeden z powodów zniechęcenia, ale są na to sposoby. Jeśli dobrze sobie to zaplanujemy, umówimy się z wyprzedzeniem, to naprawdę oszczędzimy sobie sporo stresu. Chcieć to móc. Wydaje mi się, że większym problemem może być zmobilizowanie, żeby zadzwonić i umówić się na tę wizytę. Zawsze coś odciągnie naszą uwagę i odkładamy to na później, a nie powinniśmy. Potraktujmy wizytę u lekarza jak pierwszy trening.

Jakie badania powinniśmy przeprowadzić?
Jeżeli jesteśmy zawodnikami trenującymi w klubie i biorącymi udział w zawodach, to powinniśmy przejść badania cyklu orzecznictwa medycyny sportu, które są wymagane na mocy ustawy i zalecane przez Ministerstwo Zdrowia. W zakres tych badań wchodzi badanie diagnostyczne krwi, moczu, konsultacje ze specjalistami, badanie próby wysiłkowej i na koniec spotkanie z lekarzem medycyny sportowej, który orzeka o tym, czy sportowiec może brać udział w zawodach i treningach. W zależności od tego, jaka to faza badań, cały ten panel się zmienia. Kiedy się tego słucha, może się wydawać, że zajmuje to mnóstwo czasu – w rzeczywistości wymaga to zaledwie dwóch wizyt. Podczas pierwszej z nich pobiera się krew, robi się badania antropometryczne, przegląd stomatologiczny i okulistyczny , więc ta wizyta trwa najwyżej godzinę, a podczas drugiej spotyka się ze specjalistami, przechodzi próbę wysiłkową i rozmawia z lekarzem medycyny sportu, i ta wizyta również trwa około godziny.
Z kolei jeśli chodzi o amatorów, to głównym czynnikiem postrzeganym jako czynnik ryzyka, jest kondycja układu krążenia, ale nie tylko. W programie Medycyna dla Sportu i Aktywnych znajdziemy między innymi badanie Kardio Sport, które polega na konsultacji lekarskiej, wywiadzie lekarskim, badaniu parametrów krwi również pod kątem kreatyniny i cholesterolu, badaniu antropometrycznym, czyli wyznaczaniu proporcji jego tkanki mięśniowej względem szkieletu, sprawdzeniu BMI. Następnie przeprowadza się EKG spoczynkowe, a po nim następuje kwalifikacja pacjenta do badania wysiłkowego pod okiem lekarza medycyny sportowej. Po całej tej procedurze pacjent otrzymuje od lekarza opinię o tym, jak wysokie lub niskie jest ryzyko uprawiania przez niego sportu.

W ofercie Grupy LUX MED jest także program Bezpieczne Uprawianie Sportu Kardio +. Jest on wykonywany m.in. przez kardiologa. Przeprowadzana jest pełna próba wysiłkowa, a na koniec lekarze wydaje certyfikat, w którym zaznacza, czy pacjent jest zdrowy i może uprawiać sport, czy nie. Różnica między tymi dwoma wspomnianymi pakietami jest taka, że pierwszy z nich to raczej rutynowe potwierdzenie naszego stanu zdrowia, a drugi zorientowany jest już na zarządzanie problemem, jeżeli taki występuje.

Jak często w takim razie powinniśmy poddawać się badaniom?
Badanie orzecznicze dla sportowca wyczynowego jest przeprowadzane raz na pół roku i tego wymaga procedura. Natomiast jeśli chodzi o badanie sportowca amatora, to nie jest ono regulowane żadnymi przepisami, więc to od nas zależy, jak często będziemy chodzić. Takim optymalnym rozwiązaniem jest wykonywanie rutynowego badania raz do roku. Oczywiście jeśli czujemy się źle po chorobie, możemy udać się do lekarza wcześniej. Czasami regulaminy niektórych zawodów wymagają dostarczenia aktualnych badań – tak jest np. w biegach masowych we Włoszech czy Francji – tam trzeba dostarczyć roczny certyfikat poświadczający, że możemy uprawiać sport.

A u nas takie certyfikaty nie są wymagane?
W Polsce nie. Mamy za to bardzo rozbudowane oświadczenia, w których deklarujemy, że zgadzamy się na udział w imprezie sportowej i jesteśmy świadomi ryzyka. Wolałbym jednak, żeby złożenie takiego oświadczenia było poprzedzone wykonaniem szeregu wspomnianych wcześniej badań, zamiast domniemywać, że nic nam nie jest.

Czy warto wybrać się też do dietetyka?
Oczywiście. Poza dietetykiem należałoby też spotkać się ze specjalista od treningu motorycznego i fizjoterapii oraz z psychologiem. Wszystko to może nam pomóc w komfortowym uprawianiu sportu. Dietetyka nazwałbym naszym trenerem odżywiania, ponieważ trudno zrealizować cele sportowe, nieodpowiednio się odżywiając.

Czytaj też: Aneta Zając o bieganiu: "Miłością do tego sportu zaraził mnie mój brat" [rozmowa NaM]

A dlaczego psycholog?
Choćby nawet po to, żeby zdefiniować, dlaczego chcę uprawiać sport, jakie bariery muszę pokonać, być może stawiam przed sobą specjalne cele, a może wręcz przeciwnie – widzę w sobie jakieś ograniczenia, które muszę przezwyciężyć. Warto również spotkać się z psychologiem, aby zwiększyć swoją motywację – ludzie mają zwykle obniżoną zdolność do samodzielnego wyznaczania sobie celów.

Wspomniał Pan też o współpracy z fizjoterapeutami
Tak, trenerzy od przygotowania fizycznego doprowadzają sportowców do odpowiedniej formy po kontuzji, a także dbają o to, aby nie doszło do kolejnego urazu. Ich podopieczni rozwijają swoje zdolności motoryczne takie jak siła, szybkość, wytrzymałość, jak również zdolności funkcjonalne, czyli potencjał i koordynację ruchową.

Jak powinniśmy zachować się, kiedy poczujemy się źle w trakcie treningu czy biegu? Zwolnić, przejść do marszu, usiąść? Są osoby na tyle ambitne, że lekceważą sygnały ostrzegawcze organizmu...
Jeżeli czujemy, że jest nam słabo, koniecznie musimy przerwać ćwiczenie. Powinniśmy też zdefiniować „słabość”. Ja też czułem się słabo, kiedy biegłem półmaraton, ale to nie to samo uczucie, kiedy jesteśmy na granicy omdlenia. W takiej sytuacji zawsze, i mówię to jako doświadczony zawodnik, powinniśmy powiedzieć stop. Organizm nas alarmuje i trzeba go słuchać, nie możemy go ignorować, bo w tym czasie faktycznie możemy zemdleć lub nabawić się poważnego urazu. W takim momencie nasza ambicja powinna zejść na dalszy plan. Musimy pamiętać, że nie ma części zamiennych dla organizmu – nie mogę poprosić kogoś, żeby użyczył mi swojej nogi w trakcie biegu. Ambicja jest ważna, kiedy wykorzystujemy optimum naszego organizmu, ale w żadnym wypadku nie powinna brać góry nad naszym zdrowiem.

Co skłoniło Pana, żeby zaangażować się w program LUX MED „Medycyna dla Sportu i Aktywnych”?
Cała moja ścieżka życiowa. Ona zawsze była bardzo bliska świadomości medycznej, a choćby nawet dlatego, że trafiłem do sportu jako dziecko, które nigdy nie powinno tego sportu uprawiać. Borykałem się z początkami astmy, miałem chorobę reumatyczną, miałem dwuletnie zwolnienie z WF-u i lekarze musieli się mocno napracować, aby dać mi pierwsze orzeczenie, że mogę startować w zawodach. Potem za każdym razem musiałem udowadniać, że jestem gotowy, aby uprawiać sport. W mojej dokumentacji medycznej było zapisane, że w związku z przebytymi chorobami, jestem pod szczególnym nadzorem. I właśnie ten szczególny nadzór pomógł mi w odniesieniu sukcesu. Moje mięśnie nie były nauczone treningu, nie umiałem odczytywać znaków ostrzegawczych organizmu i nauka tego wszystkiego zajęła mi kilka lat. Jednak dzięki temu, że byłem pod ścisłą opieką medyczną, udało mi się dojść na szczyt.

Teraz spoglądam na to oczami amatora, ponieważ złożyłem już w Ministerstwie Sportu oświadczenie, że nie jestem już sportowcem wyczynowym. Kiedy jesteśmy profesjonalistami, zamykamy się trochę w swoim własnym świecie i nie wiemy, jak radzą sobie amatorzy, którzy nie mają blisko na co dzień lekarza czy fizjoterapeuty. Nie chciałem być dłużej „call-center” dla moich kolegów uprawiających sport, dlatego zdecydowałem się podejść do tego bardziej systemowo i zgromadzić wokół siebie specjalistów. To jest element mojej życiowej misji i zaangażowania osobistego, zawsze interesowałem się fizjologią, pisałem również na ten temat pracę magisterską.

Czyli Pana historia pokazuje, że nawet jeśli badania na początku są nie do końca korzystne, to jest szansa, aby ten sport jednak uprawiać?
Po pierwsze trzeba pamiętać, że badań absolutnie nie wolno ignorować. Gdyby mnie nie badano dalej, to bym został na zwolnieniu lekarskim do końca życia. Ale ciągłe sprawdzanie kondycji i stanu zdrowia mojego organizmu sprawiło, że otwierały się przede mną kolejne drzwi, kolejne możliwości. Zauważyłem też po latach, że nie ma nic bardziej wartościowego niż przemyślany wypoczynek i dobra regeneracja, która jest oparta na wiedzy fizjologiczno-medycznej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto