Pierwsze czapki Marty Iwaniny-Kochańskiej nosiły przyjaciółki. Ręcznie robione czapki z owczej wełny, bo dzierganie na drutach było obecne w życiu Marty od zawsze. Najpierw swetry z włóczki robiła babcia, potem mama i ciocia. Teraz pomagają Marcie w realizacji projektów i wspierają w prowadzeniu Robotów Ręcznych – marki, która powstała z pasji i miłości do tworzenia rzeczy ponadczasowych. - Podczas studiów projektowych na ASP wyjechałam na stypendium do Finlandii - wspomina początki Marta. - Moja mama wtedy dużo dla mnie dziergała, więc przy którejś wizycie mój ówczesny chłopak, a dzisiejszy mąż, Janek przywiózł mi mnóstwo czapek i swetrów. Całą walizkę! - opowiada.
Marta postanowiła pokazać te rzeczy na blogu i zaprojektowała logo Robotów. Po powrocie do Polski Marta zrobiła dyplom i zaczęła dostawać wiadomości od gości swojego bloga z pytaniem, skąd wziąć podobne skarby. - Wtedy nie brałam tego poważnie - wspomina Marta. W jej czapkach chodzili znajomi i przyjaciółki. Do czasu aż na australijskim portalu modowym ukazał się projekt szalika i naszyjników sygnowanych znakiem "Robotów Ręcznych". Szalik był rodzajem tuby zszytej końcami, a naszyjnik dzięki karabińczykowi mógł być dowolnie uzupełniany przez noszącego o indywidualne dodatki. Przedruk w "Daily New York" i ruszyła lawina. Skrzynka pocztowa Marty zapchała się mailami od osób z całego świata z prośbami o jej produkty. - A ja nawet jeszcze nie miałam sklepu! - śmieje się Marta. - Ale wtedy podjęłam decyzję, żeby iść za ciosem.
I tak po szalikach i naszyjnikach powstały bransoletki z włóczki i okuć kaletniczych, czapki, swetry, body, szorty, sukienki w całości zrobione ręcznie, na drutach, z najwyższej jakości włóczki. W ostatniej letniej kolekcji pojawiły się nawet stroje kąpielowe, z bawełnianej włóczki. - Bazuję na tradycyjnym rzemiośle, jakim jest ręczne dziewiarstwo, jednak moją markę wyróżnia współczesne wzornictwo, które jednocześnie pozostaje ponadczasowe. Dodatkowo, pracuję jedynie na wyselekcjonowanych materiałach - opisuje Marta. Bo choć projekty Marty - w związku z nakładem ręcznej pracy i czasu potrzebnego na ich wykonanie, a także wysoką jakość materiałów i wykończenia - nie są tanie (sweter kosztuje około 800 zł), to klientki są gotowe czekać na nie przez kilka tygodni i deklarują, że nosić będą je latami, a może nawet przekażą córkom. Roboty Ręczne jako pierwsza marka z Polski została zaproszona na prestiżowe targi modowe w Berlinie "Bread&Butter", gdzie Martę dostrzegli światowi dystrybutorzy. Teraz jej swetry mogą kupić u siebie Japończycy, biżuterię Portugalczycy, a czapki Rosjanie i Niemcy. Oraz indywidualni klienci ze wszystkich krajów świata - Mogę powiedzieć, że mam pół na pół klientów z Polski i ze świata - mówi.
Jednocześnie Marta bardzo sobie ceni spotkania z klientami. -- Do niedawna, póki nie powstało moje atelier na ulicy Mozaikowej w Warszawie, tylko na targach mogłam spotkać się osobiście z klientami, a to jest dla mnie bardzo ważne - podkreśla Marta. Indywidualne podejście do klienta to znak rozpoznawczy "Robotów". Każdy sweter czy czapka są od początku dziergane przez kilka tygodni dla danej osoby, czasami są spruwane i robione od nowa, gdy coś pójdzie nie tak. Klientki na Mozaikowej są zapraszane na indywidualne spotkania, mówią o swoich potrzebach, mierzą, dotykają, sprawdzają, omawiają z Martą projekt. - Czasem nawet jedzą ze mną obiad - uśmiecha się projektantka. Pracownia mieści się na piętrze domu Marty, czuć domową, ciepłą atmosferę i artystycznego ducha.
Zdaniem Marty to właśnie odpowiedzialne i osobiste podejście do projektów i indywidualne podejście do klienta odróżniają zakupy od projektanta od tych w sieciówkach. - Nie cierpię chodzić do centrów handlowych, zawsze gdy już się tam znajdę z przymusu, to mam ochotę jak najszybciej wyjść. Myślę, że jest wiele osób podobnych w tym do mnie, które jednocześnie nie mają krawcowej, która może dla nich szyć, lub babci, która potrafi dziergać. Szukają więc alternatywy z sieciówki w cenie, za którą może być wykonana u projektanta, dopasowana do sylwetki i niebanalna. Takiego ciucha nie wyrzuca się po kilku tygodniach - dodaje. - Jesteśmy zmęczeni jednorazowym konsumpcjonizmem. Gdy coś nam się podoba, to chcemy nosić to w kółko, zamiast kupować dużo i tanio, a potem po chwili odkładać na dno szafy.
Zobacz: Co kupić Mamie na Święta?
Jej klienci to głównie kobiety, ale co raz częściej o "Roboty" pytają też mężczyźni. Marta tworzy tylko takie rzeczy, które sama chciałaby użytkować - Wszystkie prototypy najpierw noszę sama, bo muszę być pewna, że mogę polecić je i sprzedać innym - wyjaśnia.
Zobacz: Co kupić Siostrze na Święta?
Teraz wszyscy mamy do projektów Marty jeszcze bliżej. Na pięć dni atelier „Robotów Ręcznych” przeniosło się na Mokotów, na ulicę Melsztyńską 2/47. W stylowym, kameralnym mieszkaniu Marta czeka na swoich klientów do piątku, w godz. 11-19. Naprawdę warto tam zajrzeć!
Strefa Biznesu: Polacy chętniej sięgają po krajowe produkty?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?