Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Roger i Edson upadli. Jeszcze się podniosą?

Rafał Romaniuk
Roger stracił ostatnio miejsce w AEK Ateny i kadrze Polski
Roger stracił ostatnio miejsce w AEK Ateny i kadrze Polski Grzegorz Jakubowski
Prezes Legii Warszawa Leszek Miklas, choć nigdy tego otwarcie nie przyzna, musi mieć wielkie powody do satysfakcji. Gdy nie kwapił się, by przedłużać kontrakty z Brazylijczykami Edsonem i Rogerem na żądanych przez piłkarzy warunkach, spadły na niego gromy. Teraz obaj canarinhos mają ogromne kłopoty. Nie brakuje osób, które twierdzą, że to nawet początek końca byłych gwiazd polskiej ekstraklasy.

Od wyjazdu Rogera z Polski minęło pół roku. Dziś siedzi na ławce rezerwowych AEK Ateny, na boisko wchodzi rzadko, a miejscowi dziennikarze, którzy wybrali go najgorszym transferem całej ligi greckiej, przewidują, że lada moment dla reprezentanta Polski zabraknie miejsca w klubie.

W jeszcze gorszej sytuacji jest Edson. Odszedł z Legii w 2008 r., bo twierdził, że w Warszawie nie docenia się jego osiągnięć i umiejętności. Władzom klubu zarzucił brak szacunku. Przez ostatnie kilka miesięcy grał w Koronie Kielce (wcześniej wrócił na ponad rok do Brazylii), ale szybko rozwiązano z nim kontrakt. Miał zaległości treningowe, znów odezwały się problemy zdrowotne.

- W Kielcach nie poszło, tak jak myślałem i planowałem. Nie dałem z siebie wszystkiego, przyznaję, choć bardzo tego chciałem. Dlatego razem z dyrekcją klubu usiedliśmy do rozmów i doszliśmy do wniosku, że dla obu stron rozwiązanie umowy to najlepsze rozwiązanie. Nie był to owocny pobyt - przyznaje Edson. Dziś jest bezrobotny. Wrócił do domu w Recife i czeka na oferty. Tyle że telefon nie dzwoni.

Z kolei dla Rogera ostatnie miesiące to seria ciosów. Kto wie, czy nie większych niż w przypadku Edsona. Najpierw stracił miejsce w greckiej drużynie, a później dowiedział się z prasy, że trener Franciszek Smuda nie będzie brał go pod uwagę przy najbliższych powołaniach na towarzyskie mecze reprezentacji Polski. Franz stwierdził, że nie podoba mu się styl gry Rogera. Że jest za wolny i za mało waleczny. Zresztą jeszcze zanim Smuda został wybrany na selekcjonera, rzucił w jednym z wywiadów w swoim stylu: "U mnie w kadrze nie będzie żadnych Rogerów".

- Wiem, że wielu postawiło już na mnie krzyżyk. Tak samo było przy nadaniu mi obywatelstwa. Ile się wtedy nasłuchałem, że nie zasługuję na polski paszport. Doskonale zapamiętałem te głosy. Potem ci sami ludzie poklepywali mnie po plecach. Mam nadzieję, że tak samo będzie w tym przypadku - komentuje Roger.

- Upadek Edsona? Spokojnie. Jeszcze nie powiedziałem ostatniego słowa. Moja forma jest wyższa niż wielu młodszych piłkarzy. Najważniejsze, że jestem zdrowy - zarzeka się Edson.

O zdrowiu wspomina nieprzypadkowo. Właśnie kłopoty z kontuzjami spowodowały, że Legia nie chciała przedłużyć z nim kontraktu na podobnych warunkach. Zaproponowano, by wynagrodzenie było zależne od liczby minut spędzonych na boisku. Edson uznał to za policzek. To wtedy na łamach "Polski" wypowiedział słynne zdanie, że czuje się jak zużyty kubek jednorazowy.

- Obiecałem, że nie będę wypowiadał się już o tej sprawie, ale niech będzie. Powiedziałem o tym kubku, bo tak się wtedy czułem. Władze klubu nie chciały uznać moich zasług. Naprawdę mnie to zabolało. Ale to zamknięty rozdział. Wyszło jak wyszło. Nie mam takiego charakteru, że trzaskam drzwiami i nic mnie więcej nie interesuje. Mam nadzieję, że tak jest i w tym przypadku - mówi dziś Edson. - Może wrócę jeszcze do Warszawy w innej roli? - zastanawia się.

Choć dziś stara się bardziej dyplomatycznie dobierać słowa, przy Łazienkowskiej spalił za sobą mosty. Nie tylko wypowiedzią o kubku, ale też inną, bardziej złośliwą, której długo nie mógł mu zapomnieć Miklas. W tym samym wywiadzie zapytaliśmy go, czy słyszał, że jeden z kibiców rzucił tortem w prezesa. Edson z rozbrajającym uśmiechem zripostował: "Tak? A miał dzisiaj urodziny?".

Roger też nie rozstawał się z Legią w zgodzie. Miał żal, że klub odrzucił kilka ofert transferowych, choć Miklas wiele razy podkreślał, że żadne propozycje nie wpływały. Ostatniego dnia pobytu przy Łazienkowskiej, gdy Roger zabierał z szatni rzeczy, pożegnał się niemal ze wszystkimi pracownikami, wyściskał się nawet ze sprzątaczką. Niemal, bo do gabinetu prezesa Miklasa nie zajrzał. Wcześniej doszło między nimi do kilku polemik na łamach prasy.

- Nie żałuję, że odszedłem z Legii. Byłem wypalony, zużyty, chyba wszyscy to widzieli - tłumaczy Roger. Polski Brazylijczyk nigdy nie chciał zgodzić się z tezą, że od czasu Euro 2008, gdzie obok Artura Boruca był najlepszym piłkarzem naszej kadry, jego forma drastycznie spadała. Mówił, że to przemęczenie, że nie przepracował z drużyną pełnego okresu przygotowawczego. Potem twierdził z kolei, że jest wypalony.

Gdy odszedł do Grecji, miały nadejść lepsze czasy. I początkowo wszystko układało się po jego myśli. Odpowiadał mu klimat Aten, atmosfera w zespole (gra tam też inny Brazylijczyk) i zarobki (według miejscowej prasy zarabia 350 tys. euro rocznie). Występował w podstawowym składzie, ale od kilku tygodni wszystko się posypało.

- Nie ma co panikować. Nie takim jak ja się to zdarzało. Na pewno się nie lenię, tylko trenuję i cierpliwie czekam - zapewnia Roger.

Z kolei Edson, choć zarzeka się, że jeszcze jest w formie, już szykuje sobie nowy zawód. Próbuje swoich sił jako menedżer. Obserwuje zdolnych brazylijskich piłkarzy i próbuje sprzedać ich m.in. do Polski. Jeden transfer już mu się nawet powiódł.

- Współpracuję z panem Jakubczakiem. Udało nam się sprowadzić do Widzewa Dudu. Radzi sobie w Łodzi znakomicie, bo to wysokiej klasy piłkarz - zapewnia Edson, którego znakiem rozpoznawalnym w Polsce był sposób wykonywania rzutów wolnych. Stawał w rozkroku, robił dwa, trzy kroczki i uderzał piłkę lewą nogą. Jeszcze dziś, gdy kibice Legii zniecierpliwią się po kolejnym nieudanym uderzeniu Macieja Iwańskiego, potrafią skandować: "Edson, Edson", choć od odejścia Brazylijczyka minęło już niemal dwa lata.

Obu naszym rozmówcom trudno wytłumaczyć, skąd tak nagłe kłopoty. Przecież jeszcze niedawno obaj byli gwiazdami polskiej ligi podziwianymi przez kibiców nie tylko w Warszawie. Chciwość? Brak pokory? Lenistwo? Duma? Zbieg niekorzystnych okoliczności? Roger wzrusza ramionami.

- Faktycznie, to dla mnie nowa sytuacja. W Polsce się z czymś takim nie spotkałem. Czy się nie przejmuję? Pewnie, że tak, kto by się nie przejmował w takiej sytuacji. Nie gram, słyszę też, że w kadrze mam małe szanse. Ale zawsze w takich sytuacjach powtarzam, że przyszłość należy do Boga - mówi Roger. Na to samo pytanie enigmatycznie odpowiada Edson.

- Nie wiem, czemu się tak stało. Taki jest świat piłki nożnej. Czasami tak się po prostu układa albo trafia się na osoby, które komplikują ci życie, nie szanują pracy. Trzeba się do tego przyzwyczaić - mówi.

Współpraca: Agata Wójcik

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto