Roman Iwasieczko zarzuca korupcję władzom Dębicy

W czerwcu ub. roku miasto Dębica podpisało z Dębickim Klubem Biznesu umowę, w ramach której DKB ma świadczyć na rzecz miasta działania promocyjne, zaś miasto płaci Klubowi 3 tys. zł brutto miesięcznie. Pół roku trwająca umowa została właśnie przedłużona do końca tego roku. Iwasieczko mówi wprost: to korupcja polityczna.

- Z moich informacji wynika, że obecny sekretarz miasta Jan Warzecha i burmistrz Paweł Wolicki otrzymywali z Klubu Biznesu wsparcie finansowe na prowadzenie swoich kampanii wyborczych - mówi były radny miasta. - Podejrzewam, że ta umowa jest formą rekompensaty. Biznes od samorządu ma się trzymać z daleka, bo to śmierdzi korupcją.

Oskarżeniami kompletnie zaskoczony jest Zbigniew Nosal, prezes DKB. - To twierdzenia zupełnie nieuzasadnione - dementuje. - Klubu nie stać na finansowanie jakichkolwiek kampanii politycznych. Przyznaje, że docierały do niego opinie, iż DKB postrzegana jest jako organizacja sprzyjająca lokalnemu środowisku PiS. Opinia publiczna nie najlepiej odebrała podziękowania, jakie pod adresem Klubu wygłosił po wygranych wyborach poseł Kazimierz Moskal, a i wśród członków Klubu podziękowania wywołały konsternację. - To zupełna nieprawda - protestuje Jan Warzecha. - Finansowe skutki kampanii odczuwam do dziś.

Potwierdza wartość ubiegłorocznej umowy, przyznaje, że miasto ponosi jej koszty, ale wylicza też długą listę korzyści, jakie Dębica uzyskała ze współpracy z Klubem. Przede wszystkim aktywizacja lokalnego rynku pracy i wieloraka promocja Dębicy w środowisku biznesu. Także korzyści wymierne, bo dzięki aktywności DKB miasto zyskało ok. 600 tys. zł. - Umowę zawarto na podstawie uchwały rady miasta, która zobowiązuje władze do współpracy z organizacjami pozarządowymi - uściśla. Iwasieczko doszukuje się w umowie drugiego dna. Zapowiada, że skłoni komisję rewizyjną rady miasta do przeanalizowania tej współpracy.