Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Ropiejący wrzód na ciele Warszawy". Opowieść o dzielnicy nędzy na Annopolu

Wojciech Rodak
Wojciech Rodak
Baraki dla bezrobotnych na Annopolu (1933)
Baraki dla bezrobotnych na Annopolu (1933) NAC
Baraki na Annopolu były jednym z największych osiedli nędzy w międzywojennej Warszawie. Miały być nowoczesnym, ale tymczasowym, osiedlem socjalnym, a stały się ciągle rozbudowywanym siedliskiem patologii społecznej, gdzie szerzyła się przestępczość, rozwiązłość seksualna i alkoholizm. Poniżej dalsza część artykułu.

Tuż przed wojną sytuacja w zamieszkanej przez przeszło 10 tys. lokatorów kolonii dla bezdomnych na Annopolu stawała się alarmująca. Urzędnicy byli bezsilni wobec poczynań zamieszkującego je "elementu".

- Wyhodowano na ciele Warszawy wrzód ropiejący z próżniaków, wyzyskiwaczy, nastrojonych wrogo do społeczeństwa - czytamy w raporcie komisji rewizyjnej warszawskiego ratusza - Zdaniem kierownictwa [kolonii], w tym stanie jak dziś wszelkie wysiłki administracji ku uzdrowieniu stosunków nie osiągają celu, większość mieszkańców wprost żeruje na opiece społecznej od szeregu lat, wyciągając ze społeczeństwa znaczne środki, zużywane zresztą na demoralizację. Annopol słynie z bójek, rozpraw nożowych i przestępstw kryminalnych, a spokojniejszej, istotnie potrzebującej opieki mniejszości, nie tylko utrudnia życie, ale wpływa swą bezkarnością na jej nastawienie psychiczne.

W podobnym tonie wybrzmiewał raport Ministerstwa Opieki Społecznej z 1936 r. Urzędnicy wskazywali w nim, że aż 15 proc. mieszkańców kolonii ma problemy z uzależnieniem od alkoholu, a 10 proc. ma kryminalną przeszłość. Zwracano uwagę, że coraz więcej mieszkanek osiedla para się nierządem. Rósł odsetek patologicznych rodzin i porzuconych dzieci. Nierzadko matka miała tego samego partnera seksualnego co jej córka.

Mieszkańcy annopolskich baraków nie garnęli się do pracy w miejskich instytucjach jak np. szpital św. Ducha na Bródnie. Wszelką pomoc materialną, jak zapomogowe bochenki chleba, sprzedawali okolicznym chłopom, by mieć środki na wódkę. Słowem - w przedwojennej Warszawie dzielnica stała się synonimem Sodomy i Gomory. A nie tak miało być.


Tu mniej więcej znajdowała się annopolska kolonia

Tymczasowe rozwiązanie

W latach 20. XX w. Warszawa przekroczyła milion mieszkańców. Przez miasto przetaczały się fale powojennych rozbitków - jeńców wojennych, zdemobilizowanych żołnierzy, emigrantów z Rosji, a nawet Rumunii. Ściągały do niego także duże grupy migrantów zarobkowych z prowincji. Wszystkie te czynniki walnie przyczyniły się do znacznego zwiększania skali problemu bezdomności.


Baraki na Annopolu w 1927 r.

Zgodnie z ustawą z 1923 r. wszystkie gminy II Rzeczpospolitej miały obowiązek zapewnić bezdomnym przebywającym na swoim terenie schronienie. Działania w tym kierunku zaczęły podejmować także władze Warszawy. W tym samym roku, w barakach wokół Dworca Gdańskiego, powstała pierwsza w mieście kolonia dla osób nie posiadających żadnego lokum. Zarządzał nią Czerwony Krzyż. Jak się okazało, miejsce szybko się przeludniło. W samych drewnianych domkach mieszkało 3 tys. ludzi. Poza tym wokół nich wyrosły slumsy składające się z prowizorycznych domków z desek i blachy, w których zamieszkiwał jeszcze przeszło tysiąc osób. Miejsce to cieszyło się szczególnie złą sławą. Stało się siedliskiem wszelkiej patologii społecznej, alkoholizmu i drobnej przestępczości. W dodatku panujące w nim warunki sanitarno-mieszkaniowe szybko się pogarszały. A tymczasem problem bezdomności w mieście wciąż narastał. Dlatego też w 1927 r. warszawski ratusz zdecydował o budowie nowego osiedla baraków dla bezdomnych na Annopolu. Wówczas były to dalekie niezabudowane północno-wschodnie rubieże miasta, do których niemal dojeżdżał jeden jedyny tramwaj 21.

Według pierwotnych planów urzędników miejskich annopolskie osiedle miało powstać na obszarze 74 ha i składać się z 41 skanalizowanych baraków. Każdy z nich miał posiadać po dwadzieścia izb, wyposażonych w widną sień, piec kuchenny, spiżarkę i betonowy dół na węgiel. Wśród domków miał powstać także posterunek policji, ambulatorium i szkoła. Co najważniejsze, kwartał miał służyć jako schronisko dla bezdomnych tylko tymczasowo, najwyżej przez parę lat. Potem baraki miały zostać przekształcone w osiedle mieszkaniowe dla pracowników projektowanej rzeźni miejskiej, która miała stanąć w okolicy. Taką wizję przyszłości Annopola kreślił w rozmowie z dziennikarzami "Robotnika" prezydent miasta Zygmunt Słomiński latem 1927 r. Rzeczywistość okrutnie zweryfikowała te założenia.


Baraki dla bezrobotnych na Annopolu (1933)

Ropiejący wrzód

Intencją magistrackich planistów było stworzenie na Annopolu osiedla wzorcowego i w pewnym sensie elitarnego. Miało być ono wolne od patologiczno-kryminalnego elementu, który "królował" w barakach przy Dworcu Gdańskim. W pierwszej kolejności przyjmowano tam rodziny eksmitowane z domów lub mieszkań za zaległości w czynszu. Co ważne, lokum w barakach nie przyznawano im za darmo. Przygarnięci bezdomni musieli uiszczać niewielkie opłaty, zależne od standardu zajmowanej izby. Tych, których nie było na niego stać, przenoszono do gorszych schronisk, na Żoliborzu i Woli.

Pierwsze baraki na Annopolu oddano do użytku w październiku 1927 r. Pięć miesięcy później 35 z nich stało. Zamieszkiwało je już 2689 osób, czyli już 32 proc. bezdomnych, którymi opiekował się magistrat.

Przez pierwsze lata poziom życia w kolonii - w porównaniu do innych schronisk - był całkiem wysoki. Jednak na początku lat 30., gdy Polska na dobre odczuła skutki wielkiego kryzysu, Annopol zaczął coraz częściej być porównywany do żoliborskich slumsów. Liczba bezdomnych zaludniających osiedle rosła lawinowo. Rodziny kwaterowano coraz gęściej, po kilka w jednej izbie. W ciasnocie mnożyły się choroby. Ludzi coraz częściej nie było stać ani na opłaty, ani na jedzenie. A magistrat, którego kasa świeciła pustkami, pozostawiał ich samych sobie.


Bezrobotni na Żoliborzu. Dzieci przy prowizorycznej kuchni, na której kobieta przyrządza posiłek

Świadectwem pogarszającej się sytuacji na osiedlu był reportaż dziennikarki "Kurjera Warszawskiego" pt. "Annopol, miasteczko bezdomnych" (2.10.1933). - Nie mówiłam z nikim z kierownictwa - nie znam cyfr i nie wiem, ilu ludzi korzysta z opieki społecznej; ale mówiłam z mieszkańcami baraków, widziałam matki zżarte gruźlicą i zmorzone głodem dzieci. Widziałem łzy w oczach ojca, niezdolnego wyżywić rodziny pracą zdrowych i chętnych rąk. Jadłam zupę, którą ci ludzie z kuchni dla bezrobotnych, jako całodzienne pożywienie dostają - i dotychczas prześladuje mnie jej smak. Wołajmy wielkim głosem o szkołę, o pomoc, o lepsze warunki dla Annopola. Annopol męczy i milczy. Annopol nie krzyczy ażeby krzyczeć - trzeba przecież mieć jeszcze siły - czytamy w jego zakończeniu.

W trzy lata później, w 1936 r., kolonia na Annopolu składała się ze 109 budynków, w których zakwaterowano aż 10,2 tys. ludzi (60 proc. ogółu bezdomnych pod opieką miasta). 90 proc. z nich stanowiła ludność chrześcijańska, a 10 proc. żydowska. Działały tu kościół, bożnica, biblioteka, jadłodajnie i liczne organizacje społeczno-polityczne (w tym Związek Strzelecki i Bund).

Wraz z wielokrotnym przyrostem liczby lokatorów, sytuacja na osiedlu stawała się coraz bardziej nieciekawa. Do 15 proc. wzrosła liczba mieszkańców uzależnionych od alkoholu. Powiększyły się też szeregi elementu kryminalnego (około 10 proc.). Annopol stał się znany z bójek, walk na noże i przestępczości. Coraz więcej jego mieszkanek parało się nierządem.


Bezdomni mężczyźni z Górnego Śląska wychodzą z wykopanej w ziemi jamy służącej im za mieszkanie

W raporcie komisji rewizyjnej magistratu z 1936 r. podkreślano wzrastający problem rozbicia "rodzin właściwych", przy jednoczesnym narastaniu związku nieślubnych, a nawet kazirodczych. Tak ten problem analizowali urzędnicy. - Znaczna przewaga liczebna kobiet nad mężczyznami wiąże się z niezmiernie doniosłą sprawą obyczajności. Już samo zestawienie zestawienie dwóch pozycyj, że na 100 mężczyzn przypadka 130 kobiet, nasuwa myśl o krótkotrwałości związków monogamicznych. Mężczyzna w schronisku jest w ciągu pewnego czasu (nawet jednocześnie) "dobrem" wspólnym kilku nieraz kobiet, pozostających nieraz w związkach krwi, jak np. matka i córka. Ta przewaga elementu żeńskiego tłumaczy się do pewnego stopnia również nadmierny, w porównaniu ze stosunkami całego kraju, przyrost naturalny ludności schronisk - czytamy w dokumencie.


Prowizoryczne mieszkanie bezrobotnych na Żoliborzu

Urzędnicy podkreślali również, że przeważająca część mieszkańców schronisk nie dąży do opuszczenia baraków na Annopolu. Wolała pozostawać całkowicie "na garnuszku" miejskich służb pomocowych niż poszukiwać pracy, która w tamtym okresie często nie dość, że była nisko płatana, to jeszcze tymczasowa. Słowem "annopolczycy" raczej przyzwyczajali się do uciążliwych, niezdrowych i patologicznych warunków w barakach, niż dążyli do poprawy swojego standardu życia. Byli na tyle zdemoralizowani, że gardzili pracami proponowanymi przez miasto, a otrzymywany za darmo chleb sprzedawali okolicznym rolnikom. Byle tylko mieć środki na alkohol.

Nic więc dziwnego, że urzędnicy pisali o Annopolu dobitnie i gorzko: "Wyhodowano na ciele Warszawy wrzód ropiejący z próżniaków, wyzyskiwaczy, nastrojonych wrogo do społeczeństwa".

Kolonia dla bezdomnych na Annopolu przestała istnieć jesienią 1944 r. Baraki spłonęły w czasie niemiecko-sowieckich walk o Warszawę.

Tuż po wojnie dawni mieszkańcy częściowo odbudowali kolonię. Nadal nie miała ona najlepszej opinii. Nie przetrwała długo. Rozebrano ją w latach 60. by zrobiłć miejsce magazynom i fabrykom.


Mieszkanie bezrobotnego wykopane w ziemi w pobliżu wysypiska śmieci nad Wisłą, 1934 r.

CZYTAJ TAKŻE: Przedwojenne gangi z Bazaru Różyckiego. Krępi bracia, "Kruk" i Szlamke "Świnia"

Bazar Różyckiego w latach 30. XX. Wejście od strony Ząbkowskiej

Przedwojenne gangi z Bazaru Różyckiego. Krępi bracia, "Kruk"...

"La Toilette" Henri de Toulouse-Lautrec

Pogrom alfonsów 1905 r. Krwawa rozprawa robotników z sutener...

Adolf Rupp pod koniec lat 20. Zdjęcie z policyjnej kartoteki

Adolf Rupp. Wicekról międzynarodowych kasiarzy i alfons z Wo...


emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto