Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Runął szyb, ewakuowano górników

M. Wroński, K. Piotrowiak
Miejsce, w którym zawaliła się konstrukcja szybu wentylacyjnego
Miejsce, w którym zawaliła się konstrukcja szybu wentylacyjnego
Wczoraj nad ranem zawalił się szyb wentylacyjny kopalni Szczygłowice. Wskutek zapadnięcia się terenu uszkodzona została stacja wentylatorów i transformatorów oraz służący do odprowadzania powietrza z podziemnych ...

Wczoraj nad ranem zawalił się szyb wentylacyjny kopalni Szczygłowice. Wskutek zapadnięcia się terenu uszkodzona została stacja wentylatorów i transformatorów oraz służący do odprowadzania powietrza z podziemnych wyrobisk dyfuzor. Ewakuowano ponad czterystu pracujących na nocnej zmianie górników. Na szczęście nikomu z nich nic się nie stało.

Na czas zdążyli też uciec dwaj pracownicy, obsługujący stacje. Natychmiast wstrzymano wydobycie na wszystkich ścianach KWK Szczygłowice i pobliskiej kopalni Knurów. Przywracanie w nich pełnej eksploatacji trwać będzie do przyszłego roku. Straty Kompanii Węglowej pójdą w dziesiątki milionów złotych.

O kiepskim stanie zawalonych wczoraj konstrukcji wiadomo było od dawna. Mówili o tym górnicy i naukowcy z Politechniki Śląskiej. W ostatnich dniach z powodu kłopotów z wentylacją notorycznie ewakuowano pracujących pod ziemią górników.

- Wszystko czasami wymaga remontu. O tej starej prawdzie przypominamy sobie jednak dopiero wtedy, kiedy dochodzi do tragedii - stwierdził Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki.

Zawalony szyb nie będzie odbudowany. Jego funkcje przejmie nowy szyb wentylacyjny. Będzie gotowy najwcześniej za półtora roku. Do tego czasu dzienne wydobycie kopalni będzie o 8 tysięcy ton mniejsze od dotychczasowego (to ok. 40 proc). Część załogi może zostać tymczasowo przeniesiona na inne kopalnie.

Głęboki na kilkaset metrów lej pozostał po szybie wentylacyjnym kopalni Szczygłowice. Konstrukcja zawaliła się wczoraj po godzinie 4 rano. Uszkodzona została stacja wentylacyjna, stacja transformatorów i służący do odprowadzania powietrza z wyrobisk dyfuzor.

Z powodu zakłócenia systemu wentylacji z górniczych chodników ewakuowano ponad czterystu pracujących na porannej zmianie górników. Wstrzymano też wydobycie na wszystkich ścianach KWK Szczygłowice i pobliskiej kopalni Knurów. Przyczyny zdarzenia bada komisja Wyższego Urzędu Górniczego oraz inspektor nadzoru budowlanego.

Podczas katastrofy w budynkach stacji przebywało dwóch pracowników - obaj zdążyli na czas uciec z pękających budynków. Nic nie stało się również żadnemu z czterystu ewakuowanych górników. Dla nich był to szok. Waląca się konstrukcja zadziałała jak gigantyczny tłok, który z olbrzymią siłą wtłoczył masy powietrza do wyrobisk.

- Uderzył w nas taki podmuch, że ludzie się przewracali, przesuwały się 800-kilogramowe maszyny. Natychmiast zrobiło się ciemno, bo podmuch przyniósł olbrzymią ilość pyłu. Zaczęliśmy uciekać - opowiada jeden z ewakuowanych górników.

Szyb wentylacyjny nr V powstał w 1973 roku. Według górniczych kryteriów był jeszcze stosunkowo nową konstrukcją. Głęboka na 650 metrów "studnia" połączona ze stacją wentylatorów i dyfuzorem służyła do odprowadzania zużytego powietrza z podziemnych wyrobisk (wtłaczano je tam z tzw. szybu wdechowego w centralnej części kopalni). Szyb nie zawierał żadnej aparatury ani urządzeń, które mogłyby runąć do wnętrza, niszcząc cokolwiek na jego dnie. Obsługiwał ściany KWK Szczygłowice i Knurów.

O tym, że z szybem V KWK Szczygłowice są kłopoty wiadomo było od dawna. Pierwsze problemy z konstrukcją pojawiły się już w latach 70., kiedy szyb był pogłębiany. Problemem zajmowali się od jakiegoś czasu specjaliści Politechniki Śląskiej. Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki, tłumaczy, że być może kiedy budowano szyb, zaprojektowano konstrukcję nieadekwatną do warunków geologicznych.

Przedstawiciele Kompanii Węglowej oficjalnie przyznają, że sygnały o zagrożeniu szybu pojawiły się półtora tygodnia temu. 26 sierpnia okazało się, iż kawałki tzw. obmurza szybu odpadają do środka (dwa dni wcześniej zarządzono kontrolę wszystkich szybów w kopalniach KW).

- Zleciliśmy roboty zabezpieczające. Miały się rozpocząć w najbliższą niedzielę. W międzyczasie objęliśmy też szyb codzienną kontrolą przy użyciu sześciu kamer. Ani razu nie stwierdziliśmy niczego niepokojącego - zapewniał podczas wczorajszej konferencji prasowej Mirosław Kugiel, prezes Kompanii.

Zapewnień prezesa nie potwierdzają jednak górnicy. Wedle ich relacji, z powodu kłopotów z wentylacją, w ciągu minionego tygodnia regularnie dochodziło do ewakuowania ich z wyrobisk.

- W środę wieczorem dyspozytor nakazał wyłączyć taśmy i natychmiast wracać pod szyb. Tam usłyszeliśmy: koniec zagrożenia, wracajcie do pracy. Powietrze było jednak coraz gorsze. Coraz więcej było w nim pyłu. Prawie w ogóle nie czuć było podmuchu - relacjonuje Paweł, jeden z napotkanych przez nas przed kopalnianą bramą górników.

- Przecież dyrektor kopalni i główny inżynier urządzeń szybowych musieli wiedzieć, jaka jest sytuacja. Pewnie liczyli jednak, że nic się nie stanie. Jak to w górnictwie. Ważne jest tylko wydobycie - dodaje kolejny z pracowników.

O stanie szybu piątego dużo wie dr Henryk Kleta z Politechniki Śląskiej. Tydzień temu został wezwany do kopalni. Został poproszony o udział w komisji ds. zagrożeń naturalnych. - Powiedziono mi, że coś się dzieje. Szyb był stale monito-rowany, dlatego nikt nie zginął - mówi.

Kleta od lat interesował się szybem V. Prowadził w nim badania i napisał kilka artykułów na ten temat. - Rzeczywiście, już w latach 70. pojawiły się pierwsze problemy, które mają związek ze złożoną budową geologiczną tego rejonu. Kilkakrotnie pękała obudowa szybu, którą sukcesywnie starano się naprawiać - tłumaczy.

Kleta wykonał symulację komputerową i zaproponował rekonstrukcję szybu poprzez uzupełnienie ubytków i nałożenie pierścieni stalowych. Niestety, nie zrobiono tego.

Górnicy i przedstawiciele spółki są zgodni co do jednego: wczorajsza katastrofa to wyjątkowe zdarzenie w polskim górnictwie (do podobnego zdarzenia doszło w kopalni Pniówek, ale tam skala była zdecydowanie mniejsza).

Kopalnie Szczygłowice i Knurów

Kopalnia Węgla Kamiennego Szczygłowice położona jest w zachodniej części województwa śląskiego, pomiędzy Gliwicami a Rybnikiem. Należy do Kompanii Węglowej.

Górnicy fedrują na obszarze o powierzchni 21,3 kilometrów kw.

Rocznie wydobywa się tutaj 2,8 mln ton węgla. Zasoby kopalni Szczygło-wice to niemal 680 mln ton. Eksperci przewidują, że wystarczy ich na 48 lat.

Obecnie na dole kopalni pracuje 3 tys. górników.

Kopalnia Knurów sąsiaduje z kopalnią Szczygłowice.

Oba zakłady są połączone ze sobą systemem wentylacyjnym.


Wydobycie spadnie, przyjęć nie będzie?

Kopalnie Szczygłowice i Knurów wydobywały dotychczas 19 tysięcy ton węgla dziennie. Wskutek wczorajszej katastrofy i zaburzenia systemu wentylacji, dzienne wydobycie spadnie o 8 tysięcy ton dziennie. Taka sytuacja będzie miała miejsce do czasu uruchomienia centralnego szybu wentylacyjnego, co nastąpi nie wcześniej niż za półtora roku.

Oznacza to dla Kompanii Węglowej, właściciela zakładu, dzienną stratę w wysokości 1,6 miliona złotych (władze spółki nie wykluczają jednak zwiększenia wydobycia w innych kopalniach, aby zminimalizować straty).

W kopalni Szczygłowice pracuje prawie 3900 górników (w KWK Knurów zatrudnionych jest około 500 pracowników mniej). Wszyscy martwią się czy katastrofa znacząco wpłynie na wyniki obu zakładów,a tym samym ich miesięczne pensje.

Jak wczoraj przyznał prezes Mirosław Kugiel, Kompania Węglowa rozważa tymczasowe przeniesienie części pracowników do innych zakładów spółki.

- Być może ograniczymy też przyjęcia nowych pracowników. W tym roku planowaliśmy zatrudnić w sumie 7500 górników. Do tej pory połowa z nich została już zatrudniona - powiedział prezes Kugiel. Zapewniał równocześnie, iż spadek wydobycia nie przełoży się na spadek zarobków dla zatrudnionych w obu kopalniach.

- System płac górników Kompanii Węglowej jest tak skonstruowany, iż nie zależy od tego typu zdarzeń. O to pracownicy mogą być spokojni - tłumaczył podczas wczorajszej konferencji prasowej Mirosław Kugiel.


Potrzebny nowy szyb

Zawalony szyb wentylacyjny nie będzie odbudowany. Jego obowiązki przejmie nowy, centralny szyb wentylacyjny.

Jego budynek już stoi - jak podkreślają przedstawiciele Kompanii Węglowej - inwestycja była od dawna planowana.

Szyb zostanie jednak oddany do użytku najwcześniej za półtora roku, tyle czasu bowiem zajmie jego wyposażenie i budowa otaczającej go infrastruktury.

- Musimy postawić stację wentylacyjną, stację transformatorów i tzw. dyfuzory. Prace trzeba będzie natychmiast rozpocząć. Koszty szacujemy na około 30 milionów złotych. Mamy na to pieniądze - powiedział Mirosław Kugiel, prezes Kompanii Węglowej. Jak dodaje w związku z budową nowego szybu nie planowano jednak likwidacji starej konstrukcji (pracować miały oba szyby).

- Szyb V był tak samo konserwowany jak wszystkie inne obiekty - zapewnił Kugiel.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: RPP zdecydowała ws. stóp procentowych? Kiedy obniżka?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto