Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rzeźby piłą łańcuchową w gdańskiej ASP

Grażyna Antoniewicz
Swoje rzeźby Józef Wilkoń tworzy siekierką i  piłami łańcuchowymi
.
Swoje rzeźby Józef Wilkoń tworzy siekierką i piłami łańcuchowymi
. Fot. Grzegorz Mehring

Fruwają zębate ryby i metalowe owady. W szafie - ołtarzu kozy grają na flecie i perkusji, krowa rżnie na harmonii, świnia rzępoli na skrzypcach, zaś ptaki śpiewają. Zwierzęta porozumiewają się językiem muzyki. To zaskakująca, obrazoburcza "sacra conversation" - święta rozmowa.


W auli gdańskiej Akademii Sztuk od czwartku można oglądać niezwykłą baśniową wystawa prac światowej sławy ilustratora Józefa Wilkonia, artysty, który z drewna, ocynkowanej blachy i blachy miedzianej od kilkunastu lat tworzy świat, który do tej pory uwięziony był na płaskiej powierzchni papieru. Świat, niepodobny do żadnego innego.


- Jak wszedłem w progi akademii, już z korytarza czułem zapach farb. Przypomniała mi się akademia krakowska. I zrobiło mi się cieplutko koło serca - powiedział, otwierając wystawę Józef Wilkoń. 
Wcześniej w Ratuszu Staromiejskim spotkanie z mistrzem poprowadził profesor ASP w Gdańsku Janusz Górski.


- Urodził się Pan i wychowywał na wsi. Myślę, że ten fragment biografii jest równie ważny dla tego, co Pan robił przez całe życie, jak edukacja na Krakowskiej Akademii Plastycznej i jak doświadczenia, które zdobywał Pan w Warszawie, jako młody ilustrator. W jakimś sensie cały czas, ilustrując, opowiadając o zwierzętach tak pięknie i tak różnorodnie, wraca Pan do dzieciństwa.

- Na wsi było wszystko, od buhaja po krowy, konie, świnie, ptactwa różnorodnego co niemiara. Zaś moja babcia była zjawiskiem. Kiedy pewnego razu rozjuszony buhaj zerwał się i wypadł ze stajni, wszyscy wpadli w popłoch, a babcia wzięła liść kapusty, podeszła do byka i drapiąc go łbie, zaprowadziła do stajni. Zwierzęta miały do niej zaufanie. Kiedy byłem mały, wysyłała mnie na łąkę po konia Łyska. Przekupywałem go cukrem, ale mnie nie słuchał, stawał dęba, a za babcią, nawet bez uzdy, szedł jak psiak - opowiadał artysta.

Przyznał jednocześnie, że choć kocha, boi się dużych zwierząt.

- Wyrzeźbiłem więc ogromnego tura i mogę go pogłaskać.


- Od kilkunastu lat rzeźbi Pan zwierzęta - pytał dalej prof. Janusz Górski - Ale robi to Pan tak, jak naiwny rzeźbiarz wiejski: siekierką, prostymi narzędziami ciesielskimi....


- I piłami. Piła łańcuchowa jest genialnym instrumentem, choć wymaga siły i jest niebezpieczna. Moją ambicją było uchwycić ruch i charakter zwierzęcia jednym pociągnięciem dużego pędzla. Jeden ruch, drobne dodatki i już jest uciekające zwierzę. Tak samo jest z piłą - jedna z moich rzeźb ma siedemnaście cięć podstawowych. Prawdopodobnie nie jestem rzeźbiarzem - w glinie bym nic nie ulepił, z kamienia też nie, bo bym się wściekł, zanim doszedłbym do tego, co chcę zrobić. Oczywiście, przy tych drobnych formach jak ptaszyny, biedronki operuję ...siekierą.


- Jaki był świat fikcyjny małego Józia Wilkonia? - pytano z sali.


- W domu dominowała baśń, bo ojciec opowiadał nam bajki. Nie było wieczoru, żebyśmy poszli spać bez jakiejś opowieści. Ojciec był inteligentny, oczytany - to był urzędnik kolejowy, trochę malował, prowadził teatr i miał ogromną wyobraźnię. Moje dzieciństwo, moje wyobrażenie o sztuce z całą pewnością zamknięte było w kręgu realizmu.


- Przed laty robił Pan ilustrację do wiersza Gałczyńskiego "Warszawskie gołębie". Czy zostały one wydane, a może są jakieś projekty książek, które jeszcze czekają na druk? - pytał z nadzieją historyk sztuki dr Jacek Friedrich.

- "Warszawskie gołębie" zrobiłem w formie wkładki do książki, dostałem za nią złoty medal na Międzynarodowych Targach Książki w Lipsku. To miało wpływ na moje dalsze losy.
Na koniec spotkania Józef Wilkoń powiedział: - Z gruntu fałszywe jest sprowadzanie ilustracji do funkcji formy służebnej, pogląd, że ma ona ilustrować wszystko to, co jest w tekście. Są rzeczy w języku tak piękne, że jeśli się je rysuje, to się spłaszcza. Natomiast jeśli ilustracja rozwija, dopowiada to jej rola jest znacznie wyższa artystycznie.

Po spotkaniu w Ratuszu Staromiejskim, na parterze otwarto wystawę zachwycających ilustracji i rzeźb Józefa Wilkonia. Potem po autograf grzecznie ustawili się wydawcy, profesorowie ASP (zauważyliśmy nawet byłego rektora Tomasza Bogusławskiego) i inni miłośnicy talentu mistrza.
Wystawa i spotkanie z Józefem Wilkoniem odbyły się w ramach IV Bałtyckich Spotkań Ilustratorów.

170 książek
Józef Wilkoń uUrodził się 12 lutego 1930 roku w Bogucicach (koło Wieliczki). Studiował malarstwo w Krakowie na ASP oraz historię sztuki na UJ. Malarz, ilustrator książek, grafik, rzeźbiarz, scenograf, od 1957 roku współpracuje w dziedzinie ilustracji i grafiki książkowej z wieloma wydawnictwami. 
Jego prace znajdują się w japońskich muzeach i wielu prywatnych kolekcjach. Jest autorem 170 książek wydanych w Polsce oraz 60, które ukazały się za granicą. Prace Wilkonia znajdują się w zbiorach prywatnych i muzealnych. W Japonii istnieje galeria Wilkonia, a w niej 300 prac (podobno ma tam powstać muzeum).
Wystawę na ASP w Gdańsku można oglądać do 4 listopada w godz. 10-16 (oprócz sobót i niedziel) (wstęp wolny).

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto