Samochodowe kolizje z winy pieszych

Plac Wolności to miejsce o dużym natężeniu ruchu - zarówno kołowego, jak i pieszego. I często dochodzi tu do samochodowych kolizji. Nierzadko z powodu pieszych.
- Ostatnio o mało co nie potrąciłem starszej pani, która po przejściu przez ulicę Bezimienną, nie zatrzymała się na wysepce i mimo że paliło się czerwone światło wkroczyła na jezdnię - opowiada Tadeusz Kotwicki.
Przepisy są łamane
Na niektórych przejściach na placu Wolności ruch kierowany jest sygnalizacją świetlną. I, jak się okazuje, w tych miejscach piesi stwarzają najwięcej problemów, bo, niestety, nagminnie łamią przepisy ruchu drogowego.
Nie chodzi tylko o przechodzenie na pasach wtedy, gdy na sygnalizatorze pali się czerwone światło. Przechodnie często przekraczają jezdnię w niedozwolonych, bardzo ruchliwych miejscach. Częste jest na przykład podbieganie do nadjeżdżającego autobusu na ukos przez jezdnię, poza przejściem dla pieszych. Takie sytuacje obserwowane są na przykład na przystanku przy SDH "Społem".
Takie zachowania pieszych - nagłe wtargnięcia na jezdnie w niedozwolonym miejscu zmuszają kierowców często do gwałtownego hamowania. A to jest przyczyną stłuczek.
Mandat na zebrze
Z policyjnych statystyk wynika, że tylko w ub. roku na placu Wolności doszło do 28 kolizji. Na szczęście, tylko jeden pieszy został potrącony. Ale policjanci przyznają, że przechodnie często łamią przepisy. I są karani mandatami - zarówno za przechodzenie na czerwonym świe-tle, jak i za pokonywanie jezdni w niedozwolonym miejscu. - Za to wykroczenie można dostać mandat od pięćdziesięciu do stu złotych - mówi młodszy aspirant Krzysztof Jastrzębski z Komendy Miejskiej Policji we Włocławku.
Żeby zdyscyplinować pieszych, policjanci wspólnie ze strażnikami miejskimi we Wło-cławku raz w tygodniu patrolują plac Wolności. I trzeba przyznać, że widok mundurowych często powstrzymuje pieszych przed wtargnięciem na jezdnię. Nawet tych, którzy bardzo się śpieszą i przepisy drogowe mają za nic.