Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Satysfakcją jest rozmowa z mieszkańcem Londynu prowadzona poprzez Księżyc

Andrzej Galczak
Andrzej Galczak
Andrzej Galczak
Janusz Muniak, zapalony krótkofalowiec i żeglarz, kilkakrotnie w trakcie rozmowy podkreślał, że najważniejsze w życiu jest to, aby spełnić się pod każdym względem. Czy czuje się spełniony?

Chyba nie, bo co wtedy by robił? Czas na odcinanie kuponów z dotychczasowego życiowego dorobku jeszcze nie nadszedł. Obecnie jest na emeryturze. Ma więc wiele czasu na poświęcanie się swojej pasji.
Pociąg do lutownicy poczuł już jako dziecko, ale z krótkofalarstwem zetknął się w czasie wakacji, po egzaminie do szkoły średniej.
- Wtedy, poza wiedzą, że można sobie pogadać za pośrednictwem radiostacji, niewiele jeszcze wiedziałem - wspomina Janusz Muniak. - Kurs zaliczyłem, a po powrocie do domu zapisałem się do klubu. Znałem już alfabet Morse' a, więc nie byłem całkiem "zielony". Na dobre połknąłem wówczas krótkofalarskiego bakcyla. Od tamtego czasu minęły 43 lata. Wtedy były bardzo trudne czasy. Sprzętu nie można było kupić, nawet z częściami mieliśmy problemy. Ale dzięki zapałowi i koleżeńskiej współpracy zdobywaliśmy radiostacje z demobilu. Dzisiaj niewielu z nas samodzielnie buduje radiostacje. Po prostu to się nie opłaca, bo taniej można kupić sprzęt w sklepie. W domowych warunkach nie osiągniemy też odpowiednio wysokich parametrów. Dla własnej satysfakcji czasem zbuduję jakieś urządzenie towarzyszące. Należę do kategorii krótkofalarskich gaduł i temu poświęcam najwięcej czasu. Podobnie jak wiele innych osób potrafimy zorganizować sobie małe uroczystości, na przykład imieniny. Robimy to na falach eteru niezależnie od miejsc, w których się znajdujemy. Satysfakcja jest tym większa im bardziej jesteśmy od siebie oddaleni.
Czy w czasach, gdy telefon komórkowy pozwala dodzwonić się właściwie wszędzie, gdy można wysłać e-maila, jest miejsce na porozumiewanie się za pomocą radiostacji? Dla krótkofalarskich pasjonatów odpowiedź może być jedynie twierdząca. Dla nich oprócz samego połączenia ważny jest też sposób, im bardziej karkołomny tym lepiej. Ogromną satysfakcją jest przecież rozmowa np. z mieszkańcem Londynu prowadzona poprzez Księżyc. Wysłany sygnał odbija się od srebrnego globu i wraca do adresata. Można rozmawiać z osobą przebywającą na drugiej półkuli za pomocą satelitów lub przelatujących samolotów, nawet gdy posiada się sprzęt niewielkiej mocy. To jest sport, to daje satysfakcję, ale i podnosi poziom adrenaliny. Później można pochwalić się wśród kolegów takimi łącznościami. Dopełnieniem rozmów jest przysyłana karta potwierdzająca łączność. Największy "ruch" na falach krótkich odbywa się w Nowy Rok. Ziemia przesuwając się przez kolejne strefy czasowe uaktywnia kolejnych krótkofalowców.
- Przed świętami organizujemy też osobiste spotkania. Wtedy możemy poznać nowych entuzjastów krótkofalarstwa i ich rodziny. Niejednokrotnie są to ludzie, których bardzo długo znam. - dodaje Janusz Muniak.
Liczba amatorów krótkofalarstwa systematycznie rośnie. Średniej klasy radiostację można dziś kupić za około dwa tys. zł. Nie trzeba też zdawać egzaminu ze znajomości alfabetu Morse' a, co zniechęcało wiele osób.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: RPP zdecydowała ws. stóp procentowych? Kiedy obniżka?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto