Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Scorpions: "Naprawdę mieliśmy przejść na emeryturę. Nie wiemy, co poszło nie tak" [ROZMOWA NaM]

Redakcja
Wywiad ze Scorpions
Wywiad ze Scorpions Polskapress
Scorpions, najsłynniejsza niemiecka grupa rockowa, obchodzi w tym roku 50-lecie istnienia. Matthias Jabs, gitarzysta zespołu, opowiedział nam m.in. o (być może) pożegnalnej trasie koncertowej, w ramach której Scorpions wystąpią 9 maja w Łodzi, i wydanej w lutym płycie "Return to Forever", która (prawdopodobnie, ale to nic pewnego) będzie ostatnią w dorobku zespołu. "Być może" i "prawdopodobnie", bo w zapewnienia Scorpions po prostu wierzyć nie można. - Sam wiesz, jak to z nami jest - usprawiedliwia się ze śmiechem Jabs.

Marcin Śpiewakowski: Na początek może wyjaśnijmy jedną rzecz – wybieracie się w końcu na tę emeryturę czy nie? Bo wygląda na to, że dość często zmieniacie zdanie.
Matthias Jabs: Próbowaliśmy, ale nie wyszło. (śmiech) Naprawdę chcieliśmy! Byliśmy pewni, że w 2012 r. w Monachium zagraliśmy ostatni koncert. Tyle tylko, że miesiąc później dostaliśmy od MTV propozycję nagrania albumu unplugged i nie byliśmy w stanie im odmówić. Potem przyszła 50. rocznica powstania zespołu… no i znowu jesteśmy w trasie. Nie wiem, co poszło nie tak. (śmiech) Ale wiem jedno – mamy zaplanowane koncerty do końca marca 2016 r. Może być tak, że zagramy wtedy po raz ostatni, ale… kto wie?

Deklarowałeś kiedyś, że jako muzyk rockowy nie chcesz zestarzeć się na scenie. Z drugiej strony, Klaus powiedział ostatnio, że „zakończenie kariery w tym momencie byłoby złym posunięciem”. Dlaczego tak ciężko pożegnać się z graniem?
Muzyka to całe nasze życie. Poza tym bardzo trudno jest powiedzieć „to koniec”, kiedy wciąż dostajesz tyle atrakcyjnych propozycji z całego świata. To prawdziwe szaleństwo, wszyscy mówią nam „nie możecie przestać, fani czekają na koncert”. Mamy coraz więcej nowych, młodych fanów – przy takim odzewie nie da się nie kwestionować od czasu do czasu decyzji o zakończeniu kariery.

Czytaj też:

Nie boicie się, że przegapicie właściwy moment, w którym trzeba było odejść?
Na razie wszyscy jesteśmy w świetnej formie – zresztą ja jestem kilka lat młodszy od Klausa i Rudolfa, więc starzenie się na scenie nie jest dla mnie na razie problemem. Chłopaki też trzymają się dobrze, więc myślę, że spokojnie damy radę grać jeszcze rok i nie będziemy wyglądać jak niepoważni idioci. (śmiech) Oby.

Myślałeś o tym, co będziesz robić, gdy Scorpions przejdą na emeryturę?
Jasne! Kiedy ogłosiliśmy przejście na emeryturę pięć lat temu… (śmiech) – to nie brzmi poważnie, prawda? – zacząłem robić plany. Na pewno nie zmienię branży. Może solowy album? Bardzo trudno jest zostawić muzykę, chociaż dobrze czasem zrobić przerwę. Po dwóch i pół roku – bo zazwyczaj tyle potrzebujemy, żeby objechać świat z trasą – zawsze odkładam gitarę na jakieś cztery tygodnie, bo nie mogę już na nią patrzeć. Ale zrezygnować z gitary na zawsze? Niemożliwe.

Kup bilety na koncert Scorpions w Atlas Arenie

Wspomniałeś, że macie coraz więcej młodych fanów. Klaus przekonywał ostatnio, że średnia wieku Waszej publiczności jest nawet niższa, niż kiedy zaczynaliście.
Tak, to prawda. Osiemdziesiąt procent naszych fanów na Facebooku ma między 18 a 28 lat. Myślę, że to dzięki dostępności naszych koncertów na YouTube – młodzi ludzie widzą, jak dobre są nasze występy i też chcą tego doświadczyć. To niesamowite uczucie, kiedy dwudziestoparoletni ludzie śpiewają na koncertach „Blackout” – kawałek, który wypuściliśmy w 1982 r.! – i świetnie się przy nim bawią! Po prawie każdym koncercie fani pytają nas, kiedy wrócimy, chociaż to miał być ostatni występ w tym mieście. Ta dzisiejsza młodzież... tylko „kiedy wracacie?” i "kiedy wracacie?" – no i jak tu kończyć karierę?

Jeśli młodzi ludzie słuchają muzyki, która jest starsza od nich samych, co to mówi o współczesnej muzyce?
Współczesna muzyka to głównie piosenki do tańczenia i do radia. Większość, z małymi wyjątkami, to jednorazowe hity, które szybko odchodzą w zapomnienie. I chociaż bardzo mocno się je promuje, słychać je kilka razy dziennie, nie wydaje mi się, żeby któryś z nich przetrwał 30 lat. Za rok wyjdzie kolejny hit i ludzie będą go słuchać w kółko, ale bez zaangażowania, zajmując się w tym czasie czymś zupełnie innym. Ludzie robią teraz zbyt wiele rzeczy na raz. Kiedy byłem młody, nowych płyt słuchało się po pięć razy z rzędu, nie robiąc w tym czasie nic innego. Myślę, że teraz nikt nie ma dość cierpliwości na coś takiego. Dobre kompozycje robiło się w czasach, kiedy muzyka była priorytetem, a nie ścieżką dźwiękową do czegoś innego – filmu, gry komputerowej czy serialu.

Czytaj też:

Co w takim razie odróżnia, powiedzmy, „Wind of Change” od utworów, które powstają współcześnie?
Tu przede wszystkim ważny jest kontekst polityczny. To dobry utwór, ale bardzo rzadko zdarza się, żeby piosenka trafiła w tak odpowiedni moment – rozpad Związku Radzieckiego, zmiany, które odczuła cała Europa. To utwór pełen nadziei. Coś, z czym nawet dzisiaj mogą utożsamić się wszyscy, którzy wierzą w lepsze jutro i pokój na świecie. W tym momencie na Wschodzie czuć zmiany w innym kierunku, niż 25 lat temu, ale wciąż możemy mieć nadzieję. I o tym jest „Wind of Change”.

A czym Wy różnicie się od innych zespołów rockowych? Co po Was zostanie?
Pewnie będziemy zapamiętani jako zespół z Niemiec, który zrobił największą międzynarodową karierę. Tak naprawdę to jesteśmy największym zespołem z kontynentalnej Europy, ale wszyscy jakoś kojarzą nas tylko z Niemcami. Na pewno zostanie po nas „Wind of Change”. Fani rocka zapamiętają „Rock You Like a Hurricane”. Poza tym jeszcze „Still Loving You”. Myślę, że kilka naszych numerów ma potencjał, by stać się klasyką rocka, tak jak piosenki The Beatles.

A mimo to nie ma Was w słynnej Rock'n'Roll Hall of Fame.
Uważam, że jest tam dla nas miejsce i nie mam wątpliwości, że prędzej czy później tam trafimy. Ale szczerze, jakoś żyjemy ze świadomością, że nie zostaliśmy docenieni przez jakichś tajemniczych ludzi z Cleveland. Myślę, że w świadomości wielu osób i tak już dawno tam jesteśmy.

Czytaj też:

Czy „Return to Forever” będzie Waszym ostatnim albumem?
Będę szczery – nie mam pojęcia. Wiem jedno – kiedy w 2010 r. wydaliśmy „Sting in the Tail” i ogłosiliśmy pożegnalną trasę, wytwórnia płytowa zaproponowała nam kontrakt na dwie płyty. Właśnie wydaliśmy drugą z nich. I zgadnij, co zrobili?

Poprosili o dwie kolejne?
Zgadza się! Ale jeszcze nie powiedzieliśmy „tak”. Na razie niczego nie podpisaliśmy.

Kusi Was, żeby się zgodzić?
W tym momencie powiedziałbym raczej „nie”. Płyta unplugged z odświeżonymi klasykami, nagranie nowej płyty na pięćdziesięciolecie, jubileuszowa trasa koncertowa – to wszystko brzmi sensownie. Ale nagranie kolejnej płyty? Jakoś nie czuję, żeby to był dobry pomysł. Ale zapytaj mnie za rok – sam wiesz, jak to z nami jest. (śmiech)

Gdyby „Return to Forever” okazało się Waszym ostatnim albumem, czułbyś się z tym dobrze?
Tak. To dobra płyta i myślę, że byłaby dobrym zamknięcie naszej kariery. Zresztą na razie i tak nie mamy żadnego nowego materiału… chociaż jeśli wpadniemy na jakieś dobre pomysły podczas trasy koncertowej, może warto byłoby zastanowić się nad kolejną płytą? Zobaczymy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto