Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Seksolatki w Opolu

redakcja
redakcja
redakcja
Mają trzynaście, czternaście lat, ostry makijaż, wysokie obcasy i prowokujący styl bycia. „Galerianki”, bohaterki filmu Katarzyny Rosłaniec. Gimnazjalistki, które w zamian za opaskę, spodnie, markowy telefon, kolację w McDonaldzie oferują swoje ciało.

Ala i Marta są gimnazjalistkami z pobliskiej miejscowości. Długie włosy, delikatny makijaż, wysokie, czarne szpilki. Piją colę przy stoliku w KFC.
- Do galerii przyjeżdżamy przynajmniej raz w tygodniu. Pochodzić po sklepach, pooglądać, kupić sobie coś fajnego albo spotkać się ze znajomymi. To jest fajne miejsce. Ale my tu nie przyjeżdżamy, żeby... no, wie pani - kończy zdanie jedna z dziewczyn. - Widziałyśmy ten film w kinie. Jest bardzo smutny. I nie wiem, czy to trochę nie przesada. Mi się wydaje, że w Opolu tego w ogóle nie ma. Może w większych miastach.
 Tak samo uważają pracownicy galerii Karolinka i Solaris.
 
- To są zbyt nowe miejsca. Poza tym jedna galeria za daleko od centrum, druga zbyt mała, żeby się można było ukryć. A jak taka galerianka spotka ciocię czy nauczycielkę w czasie „akcji”? Nie, w Opolu to nie przejdzie... - uważa Ewa, pracująca w Solarisie.
 
- Zjawisko jest zbyt świeże i galerie istnieją zbyt krótko, aby to mogło zaistnieć - potwierdza tę opinię Justyna, jedna z klientek Karolinki. - A która galerianka przy zdrowych zmysłach pójdzie do Reala?
 
- Opole rządzi się swoimi prawami - analizuje Justyna. - W Katowicach na przykład możesz spotkać różne subkultury, nasze miasto jawi mi się bardziej jako taka jedna masa. Poza tym na to, czego oczekują dziewczynki, umawiając się ze swomi sponsorami powiedzmy w Warszawie, w Opolu pracują tatusiowie lub chłopak, który jedzie do Niemiec i zarabia. To też chyba jest ważne, że większość społeczeństwa ma podwójne obywatelstwo i na te wszsytkie zbytki, błyszczyki, buciki można zarobić za granicą.
 
Na tatę on nie wyglądał- Opole za małym miastem? To jest bzdura, tu też występuje to zjawisko. Może nie jest jeszcze tak powszechne, ale występują takie przypadki - mówi Michał Dudek, absolwent socjologii, na co dzień pracujący w jednym z salonów telefonicznych w galerii. - Zdarza się zauważyć stada roześmianych, trzynastolatek  które wchodzą do sklepu, nie pytają o tanie rzeczy i nie są ubrane w sposób… odpowiedni do swego wieku. Prowokujący. Krzykliwy, wulgarny nawet.Zdarzyło mu się również obsługiwać bardzo specyficzną parę.
- Miałem jedną taką sytuację. Przyszła dziewczyna - może miała 17 lat - z „wujkiem”, panem koło czterdziestki, który kupował jej telefon. Było jednak między nimi jakieś takie napięcie. W Opolu takie sytuacje to wyjątek. Ale z upływem czasu będą  coraz powszechniejsze - uważa Michał.
- Galerianki? Ale o co pani pyta? Chodzi pani o sponsoring w galeriach? - reaguje żywo inny sprzedawca. - Czy w galerii jest, to nie wiem, ale samo zjawisko w Opolu na pewno występuje. Wśród młodych dziewczyn też. Nie wiem, jak to jest z trzynastolatkami, ale znam osiemnastolatkę, która otwarcie się do tego przyznaje. Jest to dla niej powód do dumy - dzięki swej urodzie ma stałe źródło utrzymania.
Co skłania dziewczyny do tak dramatycznych kroków? - Bieda. Brak kontaktu z rodzicami, więzi. Takich prawdziwych, szczerych rozmów - mówi Michał, socjolog. - Poza tym - konsumpcjonizm. Prawa rządzące szkołą, szczególnie gimnazjum, są twarde. Jeżeli nie masz trzech pasków przy butach, „erki” na bluzie, to trudniej ci się stać pełnoprawnym członkiem tej społeczności. Chodzi o to, by pokazać, że cię stać na to, co najlepsze, najnowsze.
 
Asia ma 25 lat. Długie blond włosy i długie nogi.- Sponsora znalazłam na drugim roku studiów. Poznałam na dyskotece, był 10 lat starszy. Kupował mi drinki, ubrania, opłacał mieszkanie w zamian za spotkania, towarzystwo, wspólne wyjście do teatru. Nie zawsze chodziło o seks. Sponsoring to jest branża i ja nie robiłam tego jako jedyna. A czy robią tak trzynastolatki? Wierzę. Jak to się mówi - społeczeństwo się szybko rozwija.
 
Pierwsze były… emerytki- Tak naprawdę galerianek jest wiele, ale nie takich, jak pani myśli - mówi pracownica jednego z największych salonów w Karolince.
- Zanim się pojawiły te panie w białych kozakach, dziewczynki właściwie, pierwsze były emerytki - one jako pierwsze odkryły moc galerii, supermarketów i wszelkich obiektów klimatyzowanych - tam jest chłodno, przyjemnie, muzyka w tonacji durowej, czyli radosnej. W Karolince mamy fontannę - czyli miejsce do przycupnięcia. Starsze panie mogą usiąść, pogadać, zjeść śniadanie, popatrzyć, jak ludzie przechodzą, połazić między półkami... Druga grupa to kobiety około czterdziestki, żony bogatych mę-żów. Pojawiają się w te same dni, o określonej porze, pytają często o te same rzeczy. Lekko znudzone, doskonale ubrane - próbujące zabić czas. Zawsze zdziwione, że włoska firma obuwnicza nie produkuje butów w rozmiarze 35, choć od miesiąca w każdy czwartek powtarza im się to samo. I zawsze wychodzą z zakupami nawet za 2000 zł. Bo jeśli nie ma butów, to znajdzie się torebka. W galerii ochroniarz widzi najwięcej - szczególnie jeśli jest kobietą.
- Obecnie po stroju nie odróżni się trzynastolatki od dziewczyny osiemnastoletniej - mówi jedna z nich. - Można to ocenić tylko przyglądając się szczegółowo - patrząc na kształt piersi, bioder, bo u tych młodych nie są one jeszcze tak rozwinięte. O, widzi pani, na przykład tamte… Są drobne i chude, więc mogą mieć około 14 lat, ale są na tyle umalowane, wytapirowane, wystrojone w szpileczki, torebeczki, że na pierwszy rzut oka się nie rozróżni. Szczególnie że nawet ich cera jest już zniszczona tymi wszystkimi kosmetykami, a i dla mężczyzn trudno jest ocenić, czy to dziewczyna powyżej czy poniżej piętnastu lat.  Tematy rozmów takich dziewczyn w toaletach dotyczą spraw, o których powinny raczej rozmawiać normalne, dojrzałe kobiety - seks, ciąże, nawet aborcje. Rozmawiają o tym nastoletnie dzieci. I mnie to ciągle szokuje.
- Często obserwuje na ulicy skąpo ubrane dziewczyny, które często mają 13, 12 lat, a próbują swym wyglądem oszukać przechodniów - mówi Ela, pracująca w Kiosku Kulturalnym przy ulicy Strzelców Bytomskich. - Ja je nazywam galeriankami ulicznymi. Może to nawet nie chodzi o szukanie sponsora, a bardziej o ten styl - tak zwany dorosły - który gonią. Pokazują dużo swojego ciała i się sprzedają wizualnie. Chcą być dorosłe tak bardzo, że skracają sobie dzieciństwo.
- Pani widziała, kto na ten film przychodzi? - mówi Magda, którą spotykam w kinie. - Większość widzów to młodzież 15-, 16-letnia... Ostry makijaż, prowokujące ubrania... Wygląda to śmiesznie i zarazem żałośnie, gdy widzę taką dziewczynkę, która nieudolnie próbuje utrzymać równowagę na 10-centymetrowych szpilkach. W kinie unosi się woń wódki. Taniego wina. Przed seansem wyliczanki chłopców i dziewczyn, kto ile wypił. „Ja to se trzy piwa walnąłem, żeby lepiej chłonąć”. Głośno komentują zaobserwowaną odmienność: „Eee, co to jest?! Jaka wiocha!”.
Zero dystansu wobec fabuły, brak świadomości dramatu, który się rozgrywa na ekranie. Słysząc w ścieżce muzycznej OSTR-ego, śpiewają z nim całe teksty, machając rękami w rytm muzyki. Oni nie  przyszli na film ku przestrodze, a na film o sobie.
- Boję się, że ten film dla niektórych może się stać nowym pomysłem na życie - mówi Michał.   

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto