Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Siła bazaru

Andrzej Rejnson
Bazar Różyckiego w Warszawie (© Edyta Ganc)
Bazar Różyckiego w Warszawie (© Edyta Ganc)
Ulica Targowa: szum samochodów i tramwajów. Wystarczy jednak podejść pod mur z tablicą "Bazar Różyckiego", zrobić krok w przód i przenosimy się w klimat dawnej Warszawy.

Ulica Targowa: szum samochodów i tramwajów. Wystarczy jednak podejść pod mur z tablicą "Bazar Różyckiego", zrobić krok w przód i przenosimy się w klimat dawnej Warszawy. - Coś potrzeba? Papierosy? Możemy wszystko załatwić - zagadują dwaj mężczyźni przy bramie. Jak mówi się nieoficjalnie, "załatwić" mogą dosłownie wszystko, a o bazarze krąży słynne powiedzenie, że tylko rodzonej matki nie można tu kupić.

Gdy się przechodzi pomiędzy wyblakłymi, obdrapanymi budkami, które obwieszone są ślubnymi sukniami, garsonkami ze sztucznych włókien i garniturami we wszystkich rozmiarach, można odnieść wrażenie, że czas stanął w miejscu. - Część z nich ma 80 lat. Są stare, ale powinny być uznane za zabytek - mówi stanowczo Barbara Borysiuk, która handluje tu już 65 lat. Krzepka, pełna wigoru kobieta wie, co mówi, bo o ten bazar walczyła już niejeden raz. - Kiedyś pan prezydent Piskorski powiedział, że my znikniemy, a on nadal będzie prezydentem. Przeliczył się - kwituje.

Jak zapewnia handlarka, siła bazaru to nie tylko ludzie, ale również towar. Tu wszystko można kupić taniej. Garsonki, które w sklepach kosztują po 300 zł, na targowisku są za 100 zł. Podobnie jest z garniturami. - Poza tym ubierzemy tutaj każdego bez różnicy na wagę i wzrost - zapewnia Borysiuk. I zachwala: - Mamy własną kapelę, która dla nas gra warszawskie przeboje. Przy wejściu do bazaru można zjeść flaki albo pyzy; Ale coraz mniej słychać o tym miejscu - stwierdza ze smutkiem. - Czasem słyszę, jak ludzie się dziwią, że ten bazar jeszcze tu jest. A my wciąż nie wiemy, co z nami będzie. Obawy Barbary Borysiuk są w pełni zrozumiałe. Bo los bazaru Różyckiego, w przeciwieństwie do innych znanych stołecznych targowisk, pozostaje nieznany.

Efekt uboczny EURO 2012
Wygląda na to, że decydujący cios bazarowej brzydocie zadał były prezes PZPN Michał Listkiewicz wraz z naszymi sąsiadami z Ukrainy, ściągając do Polski najbliższe mistrzostwa Europy w piłce nożnej. Od tego momentu władze starają się energicznie poprawić infrastrukturę i wygląd kraju, w tym również stolicy, a estetyka targowisk burzy ich poczucie piękna. W tej sytuacji walka o zmiany na warszawskich targowiskach zaostrza się i nabiera tempa.

Stadion, Banacha i blaszak KDT na placu Defilad usytuowane są w centrum Warszawy i muszą ulec przeobrażeniom, których termin wyznacza pierwszy mecz w stolicy. Przebudowa Wolumenu zostanie dokonana przy okazji generalnych porządków. Największy problem stanowi bazar Różyckiego i nie do końca wiadomo, jak i kiedy zostanie rozwiązany. W każdym razie - walec zmian ruszył i chyba nic go nie zatrzyma.

Banacha z komunalnymi
Róg ulic Banacha i Grójeckiej. W jednym z centralnych punktów Ochoty znajduje się targowisko należące do najbrzydszych w Warszawie - Banacha. Około 600 stoisk, kupcy stoją praktycznie jedni na drugich. Tuż obok hala spożywcza i "zieleniak", czyli część targowiska, gdzie można kupić tanie warzywa i owoce. Jednak żeby dojść gdziekolwiek, trzeba przeciskać się wąskimi alejkami. Poobrywane chodniki, brud, cieknące dachy budek;

A jednak można tu spotkać tłumy mieszkańców Ochoty. Jak mówią, do tego miejsca już się przyzwyczaili. - Gdzie ja kupię tak tanio warzywa - pyta Irena Piasek, która mieszka w pobliżu bazaru. - Jak tu powstanie pawilon handlowy, ceny na pewno będą wyższe - przewiduje.
Jednak zdaniem samych kupców to miejsce musi się zmienić. - Jaki bazar jest, każdy widzi - stwierdza Edyta Łukasiewicz, która handluje kwiatami i roślinami. - Na pewno coś trzeba z nim zrobić. Po zmroku już tu prawie nikt nie przychodzi. W niektórych miejscach nie ma oświetlenia. Przed deszczem można się schronić tylko w budkach - dodaje.

Zmiany tego miejsca nie ominą - deklarują miejscy urzędnicy, którzy w zeszłym roku zaproponowali projekt zagospodarowania tej przestrzeni. Rozbudową ma się zająć TBS Praga-Południe. Na rogu ul. Grójeckiej i Banacha stanie 18-kondygnacyjny budynek mieszkalny, najwyższy w okolicy. Na pozostałej części terenu bazaru powstanie kompleks pawilonów handlowych z dobudowanymi mieszkaniami. W sumie ma być tu nawet ok. 200 mieszkań komunalnych. Na terenie obecnego słynnego zieleniaka znalazłoby się miejsce na planowane muzeum Ochoty, wzbogacone o scenę, na której mieliby się prezentować artyści. - To słuszna koncepcja - podkreśla znany stołeczny architekt Krzysztof Domaradzki. - Architektonicznie ten budynek i pawilony handlowe płynnie wpasowują się w otoczenie.

Władze miasta nie kryją, że stawki za użytkowanie powierzchni handlowych mogą być wyższe niż dotychczas. - Ci, których nie będzie na to stać, po prostu zostaną przeniesieni na inne miejsca targowe, które zaproponuje im dzielnica - przyznaje Marcin Ochmański, zca rzecznika Ratusza. - Ale większość kupców nie powinna się obawiać, że nie utrzymają się z handlu w tych pawilonach, bo z ich usług będą korzystali nowi mieszkańcy TBS-u.

Ostateczna wersja projektu będzie jeszcze konsultowana ze środowiskami kupieckimi, ale władze miasta są zdecydowane, żeby zrealizować inwestycję. - Przed nami perspektywa EURO 2012 w Warszawie. Nie możemy dopuścić, żeby przy Grójeckiej było tak szpetne miejsce. To jedna z głównych arterii Warszawy - podkreśla Marcin Ochmański.

Na wolumenie, jak wśród przyjaciół
Nowa stacja metra Wawrzyszew. Wystarczy wspiąć się po schodach, wyjść z podziemia na powietrze - i już Wolumen, jedno z najbardziej zasłużonych targowisk stolicy, od lat 60. wizytówka Bielan. Jednak pozytywnego wrażenia nie robi. Przy bramie tzw. nurkowie, czyli ci, którzy szukają atrakcyjnych towarów po śmietnikach. Bielizna, a obok warzywa. Prawdziwy galimatias. A do tego brudne chodniki i gdzieniegdzie porozrzucane śmieci. - Faktycznie, wygląda to fatalnie - przyznają handlarze, ale bronią panującego tu klimatu. W weekend Wolumen to raj dla fanów elektroniki. Można tu dostać dosłownie wszystko: przełączniki, kable, telefony komórkowe, telewizory, anteny satelitarne, gry i programy komputerowe... Wtorek i piątek to dni targowe. Na Wolumen zjeżdżają rolnicy z warzywami. - Jesteśmy tu jak rodzina. Klienci przychodzą i od razu zaczyna się rozmowa - uśmiecha się Teresa Pietrzak, która z własnymi warzywami przyjeżdża żukiem na Wolumen od początku lat 80. - Jak nas nie ma przez dwa tygodnie, to nawet dzwonią i się dopytują, czy coś się nie stało - dodaje. Jej zdaniem, to miejsce ma swój klimat, ale trzeba o nie zadbać.

Wygląd ma być sto razy lepszy
Władze miasta już poczyniły ku temu pierwsze kroki. W listopadzie przedłużyły dzierżawę terenu kupcom ze stowarzyszenia zrzeszającego handlowców z Wolumenu do 2011 r., ale postawiły pewne warunki: bazar musi być jak najszybciej przystosowany do podstawowych wymogów sanitarnych i bezpieczeństwa. Kupcy zgodzili się. - Kontenery na śmieci przygotujemy w marcu, a sprzęt przeciwpożarowy, według przepisów, jeszcze w lutym - zapewnia Andrzej Szewielow, prezes stowarzyszenia.

Do czerwca ma być również gotowy projekt przebudowy tego zaniedbanego miejsca. Kupcy mają już wstępną koncepcję: wielki obmurowany plac z miejscami na samochody, otoczony piętrowymi pawilonami w barwach żółto-czerwonych. Jeśli chodzi o rodzinną atmosferę, wszystko zostanie po staremu, tylko wygląd ma być sto razy lepszy. - Szacujemy z grubsza, że przebudowa samego placu będzie kosztowała ok. 1 mln zł. - mówi Szewielow. - Pieniądze weźmiemy z opłat kupieckich.
Handlowcy podkreślają, że to dla nich duża szansa na rozwój. Im bardziej estetyczne będzie to miejsce, tym więcej chętnych będzie do nas przyjeżdżało - mówi Teresa Pietrzak. - I tak dobrze, że metro do nas dojeżdża, to mamy więcej klientów.

Hurtowo na Marywilską

Dwadzieścia hektarów na Białołęce przy ul. Marywilskiej 44: powstanie tu wielkie targowisko na 3 tys. miejsc handlowych. Inwestycja ma być gotowa do 2014 r., a jeszcze w tym roku powinno przeprowadzić się tam ok. 200 kupców. Będą duże hale z boksami ułożonymi w kształcie litery C, tak żeby można było wejść z jednej strony, a wyjść z drugiej. Wielkie kolorowe konstrukcje zdominują całą przestrzeń, ale miejsce to ma być również kojarzone z rekreacją i kulturą.
- Planujemy w tym miejscu również scenę, na której mogłyby odbywać się pokazy i sztuki teatralne. Otworzymy punkty gastronomiczne. Chcemy, żeby w tym miejscu pojawiła się także skałka wspinaczkowa - mówi Cezary Bunkiewicz z Kupca Warszawskiego, stowarzyszenia, które wygrało przetarg na dzierżawę terenu przy Marywilskiej. Kupcy wciąż czekają na decyzję rady miasta (prawdopodobnie zostanie podjęta 6 lutego).

Te wszystkie atrakcje, które wymyśliło stowarzyszenie, mają oczywiście przyciągnąć klientów. Nowych, ale też tych, którzy kiedyś kupowali na Stadionie X-lecia (a dziś na jego błoniach, gdzie wciąż trwa handel), bo ze stadionu na Białołękę ma się przenieść ok. 2 tys. kupców. I to oni przypilnują, żeby architekci zaprojektowali naprawdę piękne hale. A w nich boksy o powierzchni 20 mkw. każdy, eleganckie, przeszklone, z towarami dostępnymi dla klientów jak na dłoni. Do tego ogrzewane i klimatyzowane.

Wielu kupców ze stadionu widzi w przenosinach wielką szansę rozwoju dla siebie. - Jesteśmy bardziej hurtownikami niż detalistami. Przyjeżdżają do nas ludzie z południa Polski, ze wschodu. Obok Marywilskiej jest Trasa Toruńska. Dzięki temu firmy będą miały do nas łatwiejszy dostęp - zauważa kupiec Jarosław Jarosz.

Oczywiście trudno było pogodzić się z opuszczeniem stadionu. To środek Warszawy, genialne miejsce na handel. Według danych CBŚ w 2001 r. obroty na tym bazarze sięgnęły 12 mld zł (oficjalnie 500 mln zł). Kupcy nie ukrywają, że w latach, kiedy stadion przeżywał prosperity, można się było naprawdę dorobić. - Nadal jest taka możliwość, bo się ciągle handluje na błoniach, tylko trzeba ciężko pracować - zapewnia Jarosz. I wymienia swoje ceny: sweter bardzo dobrej jakości - 20 zł, porządne dżinsy - 55 zł. - Za elegancki damski skórzany płaszcz bierzemy tylko 680 zł, a w innych halach chcą aż 1100 zł! - mówi Jarosz i zapewnia, że na Marywilskiej ceny się nie zmienią. Zachowane zostaną również niskie ceny za najem boksu, ok. 2 tys. zł za 20 mkw.

Kupcy mają zniknąć z błoni stadionu do końca roku. Z niecierpliwością czekają na to władze spółki Narodowego Centrum Sportu, ponieważ również na błoniach będzie powstawała przyszła chluba Warszawy - Stadion Narodowy. Arena, na której zmagania rozpoczną piłkarskie drużyny europejskie podczas mistrzostw w 2012 r. Później w pobliżu stadionu powstaną: hala widowiskowo-sportowa na 20 tys. miejsc, elegancki hotel i park (ten ostatni być może założony zostanie przed rokiem 2012).

Centrum bez blaszaków

Plac Defilad: centralny, reprezentacyjny punkt Warszawy, a na nim dwa ohydne blaszaki. Ten biało-czerwony, należący do MarcPolu, już stoi pusty, a zniknąć ma do końca marca: rozbierze go inwestor lub miasto. Gorzej wygląda sytuacja z demontażem drugiego szpetnego blaszaka KDT. Od początku stycznia kupcy handlują w nim nielegalnie, a teraz dostali ultimatum: wyprowadzka do końca stycznia. Jeżeli nie znikną, sprawą zajmie się komornik, który ma doprowadzić do ich eksmisji. Kupcy nie chcą opuścić hali, bo uważają, że miasto nie dotrzymuje umowy. Ich zdaniem władze obiecały im, że na tym samym placu będą mogli wybudować nowoczesny dom towarowy.
- To nie jest tak, że ta hala nam się podoba. Przecież miała być tylko tymczasowa. Dlatego przygotowaliśmy projekt nowej, estetycznej hali - przypomina Cezary Szymański, kupiec z KDT (handluje konfekcją damską). - Chcemy, żeby stanęła przy metrze Centrum. Ludzie się przyzwyczaili, że w tym miejscu można tanio kupić różne rzeczy i dalej do nas przychodzą. Bo to miejsce ma swój urok: są tu boksy bez drzwi czy szyb, więc otwarte na klienta. Z drugiej strony to jest coś w rodzaju domu handlowego - zachwala.

Władze miasta mają jednak wobec placu Defilad inne plany. Negocjacje z kupcami skończone - ogłosił Andrzej Jakubiak, wiceprezydent Warszawy. Kiedy blaszaki znikną, teren ten ma być przygotowany pod przyszłe inwestycje. Centralny plac Warszawy rozkwitnie. Na miejscu KDT pojawi się Muzeum Sztuki Nowoczesnej, obok - łącznik pierwszej i drugiej linii metra. Wokół mają wyrosnąć wieżowce. Przez plac przejdą również dwie ulice. Jedna oddzieli PKiN od parku Świętokrzyskiego, druga będzie przedłużeniem Chmielnej.

W parku Świętokrzyskim przy PKiN pojawi się pawilon ogrodu zimowego. Od strony ul. Emilii Plater zabytek socrealizmu otoczą cztery wieżowce: 230-, 250-, 300- i 280-metrowe, wyższe od pałacu. Ponieważ będą asymetryczne, łatwiej skryją jego bryłę. Przy al. Jerozolimskich pojawi się nowy bulwar. Tuż za nim dwa 30-metrowe budynki i przykryty pasaż usługowy, którego bliźniak pojawi się przy ul. Marszałkowskiej. Przy stacji metra Centrum stanie kolejny 30-metrowy budynek o nowoczesnej, odważnej architekturze (co to ma być, na razie to tajemnica). Obok niego pojawią się dwa 120-metrowe wieżowce.

Gdy wreszcie oba blaszaki znikną z placu Defilad, ratusz zacznie przygotowanie terenu pod inwestycje. - W tym roku chcemy rozpocząć prace geodezyjne, więc plac musi być pusty - podkreśla Marcin Ochmański. - Od przyszłego roku startujemy z budową drugiej linii metra

Różyckiego na rozdrożu
Wszystkie znane targowiska w Warszawie czekają wielkie zmiany. Ale nikt nie wie, co ze słynnym bazarem Różyckiego. Działka, na której się on znajduje, ma być zwrócona spadkobiercom jej prawowitych właścicieli, a tych jest około dziesięciu i w swoich wizjach przyszłości terenu bazaru są podzieleni. W dodatku są przeszkody formalne, które utrudniają im odzyskanie tej ziemi.
Władze zapowiadają, że sprawą zajmą się jak najszybciej. - Lada chwila wprowadzimy korektę w planie zagospodarowania przestrzennego, żeby teren ten mógł zostać przekazany spadkobiercom - obiecuje Ochmański.

Spadkobiercy pozostają sceptyczni. - Ratusz nas o niczym nie informuje, nie wiemy, na czym stoimy. Nie chcę mówić konkretnie, co zrobimy z tą ziemią, dopóki jej nie dostaniemy - mówi Michał Różycki, jeden ze spadkobierców. Ale dodaje: Na pewno to miejsce wymaga modernizacji. Bazar powinien tam być zachowany.

Niezadowolenia z przedłużającej się procedury nie kryją również kupcy. - Nic się nie zmienia, mimo że koncepcję przebudowy tego miejsca już mamy - mówi Zenon Jędra, prezes stowarzyszenia kupców z bazaru Różyckiego. Miejmy nadzieję, że do spadkobierców już wkrótce trafi należna im ziemia. I że nie zdecydują się na likwidację bazaru instytucji, który stanowi kawał historii Warszawy i powinien być wpisany do rejestru zabytków. Wciąż tu przychodzą wycieczki, słychać rozmowy w różnych językach. Turyści chcą choć przez chwilę poczuć jedyny w swoim rodzaju, niespotykany klimat bazaru Różyckiego.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto