Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Skorża: Nigdy nie pracowałem z lepszym piłkarzem niż Ljuboja

Redakcja
Pozwólcie mi być po prostu sobą - prosi Maciej Skorża
Pozwólcie mi być po prostu sobą - prosi Maciej Skorża Bartek Syta/Polskapresse
- Zatrudniając młodych graczy przed rokiem, zakładaliśmy, że nie wszyscy wypalą. Teraz mimo tego, że kilku odeszło, to drużyna ogólnie jest wciąż młoda. Trzeba było dodać zawodników dojrzałych, już ukształtowanych - mówi Maciej Skorża, trener piłkarzy Legii Warszawa, w rozmowie z Cezarym Kowalskim.

Pana poprzednik Jan Urban obejmował Legię jako sympatyczny, otwarty człowiek, a kończył pracę sfrustrowany i obrażony. Pana też Warszawa zmieniła. Mówią, że ostatnio bez kija do Skorży nie podchodź. Puszczają Panu nerwy...
Kiedy bardzo się starasz, a mimo to sprawy nie układają się po twojej myśli, to pojawia się frustracja. Inna sprawa, że w Warszawie każde niepowodzenie urasta do rangi niewyobrażalnej klęski, wałkuje się ją na wszystkie strony. Tutaj porażka mocniej dotyka trenera niż w innych klubach w Polsce. A tych przegranych było w poprzednim sezonie zdecydowanie za wiele.

Pękł Pan?
Wręcz przeciwnie. Uważam, że w maju, w tym najtrudniejszym momencie, potrafiłem zachować chłodną głowę i prowadzić drużynę na tyle dobrze, że to był nasz najlepszy okres gry. Dzięki nielicznym, ale bardzo skutecznie wspierającym mnie osobom poradziłem sobie z presja i całym tym czarnym PR-em.

Jakim czarnym PR-em?
Byliśmy bardzo mocno krytykowani. O tyle to było dziwne, że ta bardzo ostra krytyka zaczęła spadać na mnie i drużynę od momentu, kiedy zdobyliśmy Puchar Polski. Wydawało się, że trochę nam odpuścicie. A było wręcz przeciwnie. Takie wyczekiwanie na dwunastą i trzynastą porażkę. A jak porażek nie było, to się zaczęło wytykanie każdego błędu.

Zaskoczony? Po jedenastu przegranych meczach?

Moja współpraca z Jóźwiakiem wygląda coraz lepiej, ale na wino nie chodzimy. Bo nie mam czasu

Ale drużyna przestała przegrywać, a w mediach zacząłem czytać, że ten Puchar nam się nie należy. Że niedobrze się stało, bo tylko zaciemni prawdziwy obraz Legii. Trudno było te opinie brać na poważnie. Przecież droga, jaką przeszliśmy do tego trofeum - nie przegraliśmy żadnego meczu - wskazuje na to, że tu nie było przypadku. W pewnym momencie przylgnęła do nas łatka, że jesteśmy drużyną, która ma bardzo zły sezon, i trudno było znaleźć w mediach jakąkolwiek obiektywną, rzeczową analizę.

Ale graliście w lidze co tydzień beznadziejnie. Wychodziło wam coś od święta w Pucharze Polski. Może jednak ta teza, że Puchar zaciemnił obraz, jest uprawniona.
Ja się z tą tezą nie zgadzam. Czy grę zespołu w derbach lub w pechowo przegranym meczu z Lechem w Poznaniu można określić jako beznadziejną? W maju potrafiliśmy seryjnie wygrywać, grać efektownie i strzelać dużo bramek. Jestem zdania, że Legię z tamtego okresu całkiem przyjemnie się oglądało.

Wydawało się w pewnym momencie, że już po Panu. Działacze prowadzili rozmowy ze Słowakiem Weissem i oficjalnie to ogłosili.
Rozumiałem decyzję przełożonych, że szukają nowego trenera. To ich prawo i nic mi do tego. Byłem natomiast rozczarowany okolicznościami, w jakich to się odbywało.

Wolałby Pan nie wiedzieć, że negocjują z innym trenerem.
Myślę, że takie rzeczy lepiej robić po cichu. Nawet nie chodzi o mnie. Tylko o szatnię. Chłopaki przecież śledzą media, tego rodzaju sensacje szybko do nich dochodzą. To bardzo rozbija drużynę. Jak się mają starać dla mnie, skoro wiedzą, że za chwilę mnie nie będzie? Ale jednak udało mi się utrzymać zespół w ryzach. Tym większa satysfakcja.

Czytaj też:
T-Mobile Ekstraklasa: Mecz Legii z Zagłębiem został odwołany. Przegrał z deszczem (ZDJĘCIA)

Chciał Pan powiedzieć, że ma ogromny żal do pracodawcy, ale oczywiście nie może Pan tego zrobić.
Pracodawca ustala zasady. I może dokonywać zmiany trenera w takim czy innym trybie.

Czuł się Pan już w pewnym momencie zwolniony?
Tak, był moment, w którym pogodziłem się z tą myślą.

Wojciech Kowalczyk powiedział, że charakterny trener po czymś takim to by spakował walizki i powiedział, że teraz to się pocałujcie gdzieś...
Nie ukrywam, że sposób, w jaki zostało zakomunikowane to, że zostaję - podczas ostatniej konferencji prasowej - był dla mnie niezrozumiały [wiceprezes poinformował o fiasku rozmów z Weissem i dodał, że Skorża nadal będzie trenerem - przyp. CK]. Zostałem, bo uznałem, że nasza żmudna praca w końcu zaczęła przynosić pozytywne efekty i warto ją mimo wszystko kontynuować. Widziałem, że ten zespół dojrzewa, staje się lepszy. Postanowiłem po prostu wypełnić swój kontrakt, który wciąż obowiązywał. Jak obejmowałem Legię, to powiedziałem, że pierwszy rok będzie bardzo trudny. Druga sprawa to fakt, że chciałem zachować twarz przed drużyną. Przecież motywowałem zawodników w ten sposób, że nie należy się poddawać, że trzeba walczyć do końca bez względu na okoliczności. Gdybym sam wywiesił białą flagę, wyglądałoby to dziwne. Uznałem, że zostaję i zamierzam z tym zespołem udowodnić swoją trenerską wartość, potwierdzić, że moje idee są słuszne.

Jeśli chodzi o transfery, to z dużej chmury spadł mały deszcz...
Moja nerwowość podczas zgrupowania wynikała w dużej mierze właśnie z tego faktu. Planowaliśmy inaczej, ale po drodze pojawiły się pewne trudności. Musimy sobie z tym poradzić, musimy z tym żyć. Doszło do tego trochę kontuzji i słaba gra w pierwszych meczach sparingowych. Teraz jednak jest już lepiej. Legia w tym sezonie będzie lepszym zespołem niż w poprzednim.

Legia pozbywa się młodych piłkarzy, ściąga starszych. W zeszłym roku było odwrotnie. Polityka transferowa toczy się od ściany do ściany.
Reagujemy na to, co jest potrzebne drużynie. Zatrudniając młodych graczy przed rokiem, zakładaliśmy, że nie wszyscy wypalą. Teraz mimo tego, że kilku odeszło, to drużyna ogólnie jest wciąż młoda. Trzeba było dodać zawodników dojrzałych, już ukształtowanych. Dlatego zatrudniliśmy Ljuboję i Żewłakowa. Uważam te transfery za trafne. Ljoboja podniesie nie tylko poziom Legii, ale ligi w ogóle. Jak sięgnę pamięcią, także do poprzednich moich drużyn, to nie przypominam sobie, abym pracował z lepszym piłkarzem.

Legia ogłosiła, że od tego sezonu trener musi podpisać się pod każdym transferem. To oznacza, że wcześniej nie Pan miał decydujący głos?
(bardzo długa cisza) To jest normalna procedura, że trener podpisuje się pod transferem.

Ale wcześniej tak nie było?
(jeszcze dłuższa cisza) W większości przypadków tak było.

CZYTAJ TEŻ:
* Kowalczyk: Skorża nie uniósł się honorem. Postanowił zepsuć coś raz jeszcze
* Omeljańczuk: Stanę na 'Żylecie' i będę kibicować
* Ljuboja: Co jeśli Skorża posadzi mnie na ławce? Nie wiem, nie obchodzi mnie to

Wisła wygrała ligę, bo w Krakowie wszyscy ciągną wózek w tę samą stronę. W Legii trener Skorża nie znosi dyrektora sportowego Marka Jóźwiaka i wzajemnie. Słyszał Pan taką teorię?
Nieprawda. Z Markiem po prostu czasami nie we wszystkim się zgadzamy. Mam nadzieję, że teraz lepiej się poznaliśmy i na pewne sytuacje będziemy mniej nerwowo reagować.

Pan obrzucił kiedyś publicznie Jóźwiaka obelgami, dyrektor w wywiadzie dla nas odparł, że powinien być Pan szczęśliwy, że nie było konieczności wzywania chirurga szczękowego. Może to jest problem tego klubu. Trener i dyrektor sportowy nie są zgranym duetem.
Ale pan uderza w wysokie tony. Niech pan da spokój. (śmiech)

Woli Pan rozmawiać o słabnącej formie Rybusa?
Nasza współpraca z dyrektorem wygląda coraz lepiej.

Ale na wino nie chodzicie?
W ogóle nie chodzę na wino, nie mam czasu.

Sam Pan chciał być trenerem.
Od dziecka. Od siódmej klasy szkoły podstawowej. Teraz realizuję swoje młodzieńcze marzenia, chociaż jeszcze nie wszystkie. Liczę, że w pucharach uda się solidnie powalczyć, może kiedyś w Lidze Mistrzów...

Odegrał Pan pewną rolę podczas konfliktu z kibicami. Negocjował Pan w sprawie Jakuba Rzeźniczaka z człowiekiem, który go pobił. Przez wielu odebrano zostało to negatywnie.
Nigdy z kibicami się nie układałem ani też nie byłem negocjatorem w sprawie Kuby. Nie mam sobie w tych sprawach nic do zarzucenia. Szanuję kibiców, przecież są częścią klubu, i uważam, że powinno się z nimi rozmawiać. Z drugiej strony, oni też powinni wiedzieć, jakie jest ich miejsce.

Ale kibice nagle zaczęli skandować Pana nazwisko...
Sam byłem tym zaskoczony. Zresztą myślę, że zawieranie jakichś układów z kibicami byłoby moim końcem przede wszystkim w ich oczach.

Po co zasłania Pan boisko podczas treningów?
Wszyscy nam mówią, że mamy się wzorować na najlepszych drużynach. Najlepsze drużyny tak robią. Chcą w spokoju trenować. Wbrew pozorom to, czy ktoś stoi za bramką, czy przechodzi obok, ma duże znaczenie. Na treningu ma być drużyna i nikt więcej.

Nie za bardzo się Pan szczypie z takimi detalami? Nie udziela Pan wywiadów, autoryzuje wypowiedzi, zamyka treningi. Piłka to przecież show...
Doskonale zdaję sobie z tego sprawę, ale proszę, pozwólcie mi być po prostu sobą.

Czytaj też: I etap Tour de Pologne: Pruszków-Warszawa (Relacja na żywo)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto