Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ślązaczka na straży zabytków - rozmowa z Beatą Konieczniak, nowym miejskim konserwatorem zabytków.

Rozmawiała: Magdalena Grochowalska
Decyzje o rozbiórce przędzalni fabryki Biedermanna i browaru Anstadta przy ul. Sędziowskiej zbulwersowały łodzian. Skąd takie postanowienia? - Nie ja je podjęłam.

Decyzje o rozbiórce przędzalni fabryki Biedermanna i browaru Anstadta przy ul. Sędziowskiej zbulwersowały łodzian. Skąd takie postanowienia?

- Nie ja je podjęłam. Nie będę komentować decyzji, które zapadły przed moim przyjściem.

A jakie posunięcia ma pani już za sobą?

- Objęłam stanowisko miejskiego konserwatora zabytków dopiero 16 kwietnia. Od tej pory nie minął nawet miesiąc.

Ma pani zamiar bronić starych budynków jak lwica czy godzić się na ich rozbiórkę?

- Będę robiła wszystko, aby chronić łódzkie zabytki i opiekować się nimi, ale najpierw trzeba przeprowadzić aktualizację gminnej ewidencji zabytków, a potem wytypować z niej obiekty, które zasługują na wpis do rejestru zabytków. Zabieg ten mogę przeprowadzić tylko w porozumieniu z wojewódzkim konserwatorem zabytków. Ta czynność jest niezbędna, bo tylko budynki wpisane do rejestru mogą być bezpieczne przed różnymi "zakusami" i na chwilę obecną jest to zabieg najpilniejszy i najszybszy do wykonania. Domu widniejącego w rejestrze nie wolno rozebrać ani remontować bez wiedzy i zgody wojewódzkiego konserwatora zabytków. Każda czynność renowacyjna musi być przedyskutowana, a wytyczne konserwatora muszą być uwzględniane. Kolejną formą ochrony jest sporządzenie planów miejscowych, które zabezpieczą budynki wpisane do gminnej ewidencji zabytków.

Ile jest obecnie w Łodzi zabytków wpisanych do gminnej ewidencji?

- 1630.

To na pewno wszystkie, które warto chronić?

- Nie wiem, dlatego przeprowadzamy aktualizację ewidencji. Być może po jej zakończeniu lista się powiększy o kolejne zabytki. W Łodzi jest wiele budynków, które ulegają degradacji, bo po prostu nie ma pieniędzy na ich renowację. Walący się dom stwarza zagrożenie dla ludzi, więc jeśli nie ma środków, po prostu trzeba go rozebrać. Poza tym Łódź jest miastem rozwijającym się. Nasze pokolenie też chce coś po sobie zostawić. Będziemy się starać adaptować stare budynki do nowych celów. Przykładem może być Manufaktura i lofty w budynkach pofabrycznych. Nie zawsze jest to jednak możliwe. Jeśli renowacja jest nieopłacalna, trzeba obiekt zburzyć, by na jego miejscu mogło powstać coś nowego.

Nie boli pani serce, gdy budynek się wali, bo nie ma pieniędzy na jego renowację?
- Boli, ale nie zawsze można coś na to poradzić. W tym roku gmina przeznaczyła na te cele kilka milionów zł, ale to wciąż za mało. Wiele zabytkowych domów jest w prywatnych rękach. Dobrze by było, gdyby ich właściciele również zadbali o ich remont.
Jaki warunek musi spełniać nieruchomość, by została uwzględniona w rejestrze zabytków? Sama wychowałam się w domu, który z pewnością ma ponad sto lat, a teraz niszczeje. Żal na to patrzeć...
- Nie chodzi tylko o wiek budowli, ale jej wartość historyczną, artystyczną, kulturową. Na liście UNESCO są też i takie, które powstały w latach trzydziestych, a nawet pięćdziesiątych XX wieku. Muszą jednak być unikatowe i wyjątkowe. W Polsce należy do nich np. Stare Miasto w Krakowie, Warszawie, Zamościu, zespół staromiejski w Toruniu czy kopalnia soli w Wieliczce.
Który łódzki zabytek podoba się pani najbardziej?
- Księży Młyn. To fascynujący zespół fabryczno-pałacowo-folwarczny z domami dla robotników.
Czy to prawda, że pofabrykanckie pałace i rezydencje, niektóre zachowane jeszcze obiekty dawnego imperium Scheiblera na Księżym Młynie i w dawnym kompleksie Poznańskiego przy ul. Ogrodowej, mają szansę trafić na listę zabytków UNESCO?
- Radni podjęli uchwałę o przygotowaniu wniosku o wpis na listę, ale to jeszcze nic nie znaczy. Procedura wciągnięcia zabytku na prestiżową listę UNESCO wymaga czasu i pracy.
Czy mieszka pani w starym budownictwie?
- Mieszkam na ul. Piotrkowskiej. Niestety, w nowym budynku. Kiedy szukałam mieszkania, wolne było tylko takie. Celowo wybrałam dom na Pietrynie. Podoba mi się ta ulica i wcale mi nie przeszkadza, że jest tu głośno i ciągle odbywają się festyny.
Jak to się stało, że Ślązaczka została miejskim konserwatorem zabytków w Łodzi?
- Ukończyłam Wydział Architektury na Politechnice Śląskiej, a potem, w 1998 r., podyplomowe studia z zakresu gospodarki przestrzennej na Politechnice Warszawskiej. Mam uprawnienia architektoniczne i urbanistyczne. Swego czasu przeniosłam się z rodziną do Łodzi i kiedy ogłoszono konkurs na stanowisko miejskiego konserwatora zabytków, zgłosiłam się, bo chciałam zrobić coś dobrego dla Łodzi. Pokochałam bowiem to miasto za jego wyjątkowość.
To było pani pierwsze zetknięcie z Łodzią?
- Nie. Dawno temu, tak jak wszyscy, przyjeżdżałam do Łodzi na zakupy. To były jednak inne czasy, istniało wiele zakładów. W Łodzi pracuję od 2002 roku i przez ten czas zdążyłam dobrze poznać to miasto.

od 7 lat
Wideo

Jak wyprać kurtkę puchową?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto