Sopot. Tylko wędkarz skoczył do wody na ratunek

Bez wahania naraził własne życie, aby ratować cudze. Jan Michniewicz z Sopotu 27 marca wszedł do lodowatej wody i wyciągnął na brzeg młodą dziewczynę, która skoczyła do morza z mola.

Wczoraj(08.04) jego odwagę i poświęcenie doceniły władze miasta, ofiarując mu sprzęt wędkarski oraz kartę honorowego ratownika, dzięki której, także w sezonie, będzie mógł za darmo wchodzić na teren mola, aby oddawać się swojej wędkarskiej pasji. - Było kilkanaście minut po godz. 19 i robiło się ciemno. Jak mam to w zwyczaju, łowiłem ryby na końcu mola. W pewnym momencie usłyszałem plusk - pan Jan relacjonuje wydarzenia sprzed kilkunastu dni. - Najpierw myślałem, że coś komuś wpadło do morza, później, że to może jakiś duży pies wskoczył do wody, dopiero po chwili spostrzegłem, że tonie dziewczyna. Próbowałem podać jej wędkę, niestety prąd znosił ją coraz dalej od brzegu. Nawet nie próbowała wołać o pomoc. Chociaż na molu było w tym czasie około 40 osób, w tym także dwóch policjantów, nikt inny nie zdecydował się ruszyć na pomoc tonącej. Pan Andrzej wszedł do lodowatej wody, odczekał chwilę, aby jego organizm przyzwyczaił się do niskiej temperatury i popłynął za kobietą, która znajdowała się już 10 metrów od mola. Zdążył w ostatniej chwili, tuż po tym, jak tonąca straciła przytomność i zaczęła opadać na dno. Dopiero dzień po niedoszłej tragedii na molu pojawiły się specjalne łańcuchy i ...koło ratunkowe.