Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

„Śpiewak jazzbandu”- jazz w starciu z tradycją

Sylwia Arlak
Sylwia Arlak
Śpiewak jazzbandu / reż. Wojciech Kościelniak / fot. Magda Hueckel
W spektaklu „Śpiewak jazzbandu” konflikt goni konflikt. Jazz miesza się ze śpiewem kantoralnym, tradycja z nowoczesnością, a kino nieme z dźwiękowym. opozycja Teatru Żydowskiego pod tym samym tytułem. Dalsza część artykułu poniżej.

Wielu miłośników kina kojarzy „Śpiewaka jazzbanu”. Film w reż. Alana Croslanda z 1927 roku to w końcu pierwsza produkcja dźwiękowa w historii kina. Amerykański Instytut Filmowy okrzyknął go nawet jednym ze stu najlepszych amerykańskich obrazów wszech czasów. Otrzymał też honorowego Oscara. Nie wszyscy jednak wiedzą, że powstał on na podstawie sztuki „The Jazz Singer” Samsona Raphaelsona. Podobnie jak najnowsza propozycja Teatru Żydowskiego pod tym samym tytułem.

Jazz muzyką zdrajców

Autorem libretta na motywach sztuki Samsona Raphaelsona , a zarazem reżyserem musicalu jest Wojciech Kościelniak. Akcja spektaklu przenosi nas do lat 30. ubiegłego wieku. Poznajemy żydowską rodzinę, mieszkającą w Nowym Jorku, konkretnie w East Side. Kantor Rabinowitz (w tej roli fenomenalny Paweł Tucholski - występuje na zmianę z Piotrem Wiszniowskim) nie może pogodzić się z fascynacją syna (Kamil Krupicz, w dublurze z Danielem „Czacza” Antoniewiczem). Dla mężczyzny śpiewającego od pięciu pokoleń w synagodze muzyka jazzowa jest ucieleśnieniem wszystkiego, co najgorsze. Oskarża więc syna o zerwanie z korzeniami, z Bogiem. Zarzuca mu zdradę i nie pozwala na realizację marzeń.

Jakie, zakochany w jazzie, nie ma wyjścia - musi opuścić rodzinny dom. Zamiast spełnić oczekiwania rodziny i pójść w ślady ojca stawia pierwsze kroki jako muzyk jazzowy. Przez kilka lat próbuje zrobić karierę, najpierw w Chicago, potem na Broadwayu. I wcale nie przychodzi mu to łatwo.

Dwie rzeczywistości

Przez cały spektakl obserwujemy na scenie dwie rzeczywistości - synagogi i show-biznesu, do którego niepostrzeżenie wkrada się główny bohater opowieści. Jazzu i śpiewu kantoralnego. Ale konfliktów w tym przedstawieniu jest znacznie więcej. Mamy tu nie tylko dwie muzyczne stylistyki, ale także wyraźny podział na kino nieme i dźwiękowe. Tradycja miesza się z nowoczesnością.

Co ciekawe, w spektaklu nie pojawiają się filmowe tematy muzyczne. Mariusz Obijalski (kompozytor, aranżer, producent, pianista jazzowy współpracujący m.in. z Voo Voo, Fiszem Emade Tworzywo i Moniką Borzym) skomponował zupełnie nowe, wpadające w ucho piosenki.

Scenografię i kostiumy, które pozwalają nam poczuć się jak w dawnej epoce, zaprojektowała Anna Chadaj. Za choreografię, która robi największe wrażenie w scenach zbiorowych (i kto z nas nie doceni w tym momencie pięknej, kolorowej kultury żydowskiej?), odpowiada Ewelina Adamska-Porczyk.

Teatr Żydowski przyzwyczaił nas już do dobrego poziomu. Miłośników tej sceny „Śpiewak jazzbandu” na pewno nie zawiedzie. Pytanie, czy zjedna jej kolejnych fanów? Mam nadzieję, że tak.

Prapremiera: 14 czerwca

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto