Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Spotkałem szczęśliwych cyganów

Ferdynand Głodzik
Ferdynand Głodzik
tancerka
tancerka Ferdynand Głodzik
W dniach od 6 do 7 sierpnia odbyły się w Gorzowskim amfiteatrze XXIII Międzynarodowe Spotkania Zespołów Cygańskich ROMANE DYWESA.

Nie ukrywam, że z Cyganami, czy jak się dziś zwykło mawiać Romami nic mnie nie łączy w sensie etnicznym, rodzinnym czy towarzyskim. Nie mam wśród swoich znajomych czy przyjaciół żadnych Cyganów.
Powiem nawet, że przez kilka lat nie przyciągały mojej uwagi coroczne spotkania cygańskie. Nie byłem na tyle zainteresowany kulturą cygańską, aby chodzić na te festiwale.
W Gorzowie mieszkam od grudnia 1986 roku. Kilka lat po tej przeprowadzce spotkałem w podróży dawnego znajomego z mojego poprzedniego miejsca zamieszkania.
- Gdzie ty teraz mieszkasz – zapytał;
- w Gorzowie – odpowiedziałem.
- aaa! To tam jest dużo Cyganów – on na to.
Stanąłem jak wryty. Przez kilka lat zamieszkiwania w Gorzowie nie widziałem nigdy gromad Cyganek nachalnie proponujących wróżenie, co tak mnie irytowało, gdy przyjeżdżałem np. do Poznania. Tymczasem w Gorzowie, gdzie jest podobno dużo cyganów jakoś nic z tych rzeczy! Mimo tego zaskoczenia, nadal zachowywałem wobec Cyganów krytyczny dystans.
Aż tu nagle któregoś roku wyczytałem, że na ten festiwal przyjedzie zespół z Indii. Z racji swoich zainteresowań jogą i kulturą indyjską koniecznie chciałem ten zespół zobaczyć. Przecież jakoś strawię tych Cyganów, a prawdziwy zespół artystyczny z Indii wynagrodzi mi to w dwójnasób. Zatem razem z żoną i (wtedy jeszcze małą) córeczką wybrałem się do amfiteatru. Festiwal trwał wtedy 3 wieczory. Lało jak z cebra. Chowaliśmy się pod parasolami. Zespół z Indii oczywiście nie przyjechał. A mimo to wytrwaliśmy na wszystkich trzech wieczorach i od tamtej pory co roku staramy się być na festiwalu. Pamiętam z tamtego mojego pierwszego festiwalu rewelacyjnego akordeonistę z Holandii, rosyjskich Cyganów, Cyganów z Serbii, barwny roztańczony radosny jak zawsze zespół Terno, przejmujący do głębi serca głos Rayi Udikovej, która wyśpiewała między innymi pieśń, z którą cyganie szli na śmierć w czasie drugiej wojny światowej. Od tamtej pory w miarę swoich możliwości czasowych staram się być co roku na Romane Dywesa, bo w cygańskiej pieśni i tańcu radość, euforia, liryzm, smutek, tęsknota są przekonujące. U nich wszystko dzieje się naprawdę.
Na estradzie Cyganie nie cyganią!
Również w tym roku wspaniali artyści zaproszeni do gorzowskiego amfiteatru przez Edwarda Dębickiego dostarczyli publiczności mnóstwo wzruszeń i spontanicznej radości.
W pierwszym dniu wystąpił duet Saida & Serpi. Dwie niewidome siostry z Niemiec rozpoczęły swój koncert od cygańskiego hymnu:
„Djelem, djelem, lungone dromensaMaladilem baxtale RomensaAy Romale, katar tumen avenLe tserensa baxtale dromensaAy, Romale, Ay, Chavale,Ay, Romale, Ay, Chavale."
(Wędrowałem długimi drogamiNapotkałem szczęśliwych Cyganów)
Po tym lirycznym wstępie wystąpił rumuński teatr tańca ROMAFESTZespół ten był bodaj największą atrakcją zarówno pierwszego jak i drugiego dnia festiwalu.Porywająca muzyka i żywiołowy pełen radości taniec.Warto podkreślić, że w zespole tym umiejętność tańca posiadają nie tylko tancerze. W tracie programu muzycy przygrywający do tańca byli „podmieniani" przez tancerzy, aby i oni mogli zaprezentować się w tańcu.Podoba mi się w cygańskich tańcach ów element quasi rywalizacji.Tańczy jeden tancerz, a pozostali mu się przyglądają, po czym kolejny z nich daje gestem poprzednikowi do zrozumienia: ładnie zatańczyłeś, ale ja zrobię to lepiej. Tak tancerze licytują się między sobą, a publiczność bawi się znakomicie i oklaskuje kolejnych „zawodników".Entuzjazm tancerzy i muzyków udzielił się publiczności. Gdy kończyli swój długi występ ich ukłony i spojrzenia mówiły: „Daliśmy z siebie wszystko, by was uradować."Był wspaniały taniec flamenco, wreszcie gwiazda festiwalu Andrzej Piaseczny. Nie ukrywam, że mimo iż usłyszałem kilka dobrych piosenek, nie dotrwałem do końca. Zespół podpierający się – jak przystało na dzisiejsze czasy – finezyjną elektroniką, instalował się strasznie długo, a sympatyczny konferansjer nie miał jakoś koncepcji dłuższego zabawienia publiczności w tym czasie. Zresztą jak tylko chodzę na spotkania cygańskie, problem taki istnieje w zasadzie co roku.Drugiego dnia program rozpoczął się od tańca hinduskiego, który perfekcyjnie prezentowała Marzena Rada Żivković. W ogóle tegoroczny festiwal był bardzo taneczny.iespodzianką był dla mnie zespół węgierski Kalyj Jag (czarny ogień), bo nie zapowiadano jego występu na plakatach.Kojarzę ten zespół sprzed kilku laty.Przy okazji dowiedziałem się, że „Kalaj Jag" przyjechał na pierwszy festiwal Romane Dywesa bodaj z dwudniowym opóźnieniem. Wystąpił jednak w Klubie „Pod Filarami". W tym roku z kolei zespół przyjechał podobno o dwa dni za wcześnie.Prowadzący program wraz z Ewą Dębicką Arkadiusz Wrzesień wysnuł z tego wniosek, że skoro 23 lata temu zespół przyjechał za późno, w tym roku za wcześnie, to zapewne za 23 lata przyjedzie we właściwym czasie. Cygańska logika postępowania jest rzeczywiście zawiła.Był drugiego dnia również Rumuński Teatr Tańca ROMAFEST. Wreszcie duet Vadim Kulitski i Esmeralda. Bodaj po raz pierwszy miałem okazję zobaczyć tańczącą skrzypaczkę. Budziła podziw nie tylko swoją urodą, ale i gracją poruszania się na scenie oraz wirtuozerią gry na skrzypcach.W moim przekonaniu interesującym wydarzeniem artystycznym tegorocznego festiwalu był występ rumuńskiego zespołu MAHALA RAI BANDA. Na uwagę zasługuje duży udział instrumentów dętych (naliczyłem osiem), co w muzyce cygańskiej jest rzadkością. Były też skrzypce, akordeon, perkusja i oczywiście wocal. Przypomniał mi się przy okazji rewelacyjny występ sprzed lat zespołu instrumentów dętych FANFARE CIOCIARLIA.Pozostaje mieć nadzieję, że ta żywiołowa dęta orkiestra cygańska pojawi się kiedyś jeszcze w Gorzowie.Wreszcie na zakończenie festiwalu „nasi cyganie", czyli Edward Dębicki wraz z zespołem Terno. Wraz z nimi wystąpili jego goście, wśród których znalazł się duet Vadim Kulitski i Esmeralda, sympatyczny bywalec gorzowskich festiwali Wit Michaj, Kalyj Jag i zapewne ktoś jeszcze. Obserwuję Terno od początku mojej przygody z festiwalami cygańskimi, czyli od tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego któregoś roku. Ostatnio widzi mi się jakby mniej liczny i coraz częściej dokłada do swojego grona gości z zewnątrz. Założyciel i lider zespołu Edward Dębicki trzyma się świetnie jak na swoje lata. A zespół? No cóż. Liczy sobie tyle lat co ja, czyli 56!Jak na człowieka to sporo. (liczni moi rówieśnicy już dawno na tzw. wcześniejszych emeryturach), a jak na zespół to strasznie dużo!Wypada życzyć ambasadorowi kultury cygańskiej Edwardowi Dębickiemu oraz jego zespołowi dalszych sukcesów artystycznych oraz wiele energii i zapału dla organizowania kolejnych festiwali.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto