Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Starogard Gd. Morderca zbiegł ze szpitala w Kocborowie

JACEK LEGAWSKI
Trwał jeszcze mecz Polska - Chorwacja na Euro 2008, był poniedziałek w ubiegłym tygodniu, gdy 22-letni Grzegorz U. wyrwał kratę w oknie i uciekł z oddziału 22 Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Starogardzie ...

Trwał jeszcze mecz Polska - Chorwacja na Euro 2008, był poniedziałek w ubiegłym tygodniu, gdy 22-letni Grzegorz U. wyrwał kratę w oknie i uciekł z oddziału 22 Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Starogardzie Gd. Informacja o tym zdarzeniu nie dotarła do mediów. Tymczasem - po kilku dniach - dowiedzieliśmy się, że zbiegła osoba oskarżona o dokonanie brutalnego morderstwa!

Człowiek niebezpieczny dla otoczenia, osaczony może być niezwykle groźny. Starogardzka policja w ubiegły piątek przesłała nam tylko lakoniczny komunikat w tej sprawie: "Starogardzcy policjanci poszukują 22-letniego mężczyzny, który 16 czerwca, w godzinach nocnych, oddalił się z Oddziału Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych. Po otrzymaniu przez dyżurnego KPP informacji o ucieczce mężczyzny, policjanci niezwłocznie rozpoczęli poszukiwania i spenetrowali teren przyległy do szpitala. Akcja poszukiwawcza nadal trwa i ma charakter ciągły".
Także sam szpital odmówił informacji. Jedyna osoba upoważniona do rozmów z mediami, dyrektor placówki Michał Rudnik, przebywa jeszcze na urlopie. Tymczasem nam się udało ustalić, że nie zbiegł "zwykły" chory, a człowiek niebezpieczny, któremu Prokuratura Rejonowa w Gdyni postawiła zarzut zabójstwa, za co grozi nawet kara dożywocia! 22-letni Grzegorz U. był tymczasowo aresztowany - co najmniej do końca września. Te szczegóły przemilczano.

Grzegorz U. zamordował na początku marca w Gdyni, wielokrotnie dźgając nożem innego mężczyznę. Tę informację, że uciekinierem jest groźny zabójca, potwierdził nam inspektor Tomasz Wojaczek, rzecznik prasowy gdyńskiej policji. 22-latek trafił do starogardzkiego szpitala na badania psychiatryczne, na które skierował go Sąd Okręgowy w Gdańsku. Dzieje się tak zawsze, gdy jednorazowe badanie psychiatryczne podejrzanego nie dają jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o jego stan psychiczny w momencie dokonania zbrodni. A ta była brutalna... Grzegorz U. jest warszawianinem, przyjechał na początku marca do rodziny w Gdyni. Doszło do tragedii.

Na to pytanie nikt nie potrafi nam odpowiedzieć - dlaczego informacja o ucieczce zabójcy miała tylko charakter "wewnętrzny", dlaczego natychmiast nie opublikowano portretu pamięciowego?
Uciekł naprawdę ktoś groźny, świadczą o tym ustalenia gdyńskiej policji z marca 2008 roku. Grzegorz U. przyjechał z Warszawy w odwiedziny do kuzynki mieszkającej w Gdyni. Członkowie rodziny spotkali się w szerszym gronie przy alkoholu. W pewnym momencie doszło do kłótni i rękoczynów między nim a 33-letnim mężczyzną. Kuzyn sprawcy wyszedł z domu, a Grzegorz U. chwycił za nóż i wybiegł za nim. Dopadł go przy furtce i zadał śmiertelne ciosy - w brzuch i w plecy. Nóż wyrzucił w krzaki. Jeszcze tej samej nocy wrócił pociągiem do Warszawy. Tam, dopiero po kilku dniach ukrywania się, został zatrzymany przez policję. Policjanci z Gdyni nie mieli większych problemów z postawieniem młodemu człowiekowi zarzutu zabójstwa, dwa dni po zdarzeniu znaleziono bowiem narzędzie zbrodni.

Grzegorz U. natychmiast otrzymał areszt tymczasowy. Prokuratura zbierała cały czas materiał dowodowy. Według informacji, które uzyskaliśmy w Sądzie Okręgowym w Gdańsku, to Prokuratura Rejonowa w Gdyni wystąpiła do sądu o skierowanie Grzegorza U. na dodatkowe badania psychiatryczne. Tak też się stało, a zabójca trafił do Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Starogardzie Gd. Jest oczywiście nadal tylko podejrzanym - o winie decyduje wyłącznie prawomocny wyrok sądu, ale przebywał w areszcie tymczasowym.
I to on właśnie uciekł w poniedziałkowy wieczór. Były już ostatnie minuty meczu Polska - Chorwacja. Mógł być to oczywiście czysty przypadek, ale fakt jest faktem. Próbowaliśmy ustalić, czy informacja o ucieczce nie powinna jak najszybciej trafić do opinii publicznej i kto powinien ją przekazać, tymczasem nie pojawiła się ona nawet na oficjalnej stronie polskiej policji. Jakby nic się nie stało. Tak nie do końca.
- Nasza prokuratura już następnego dnia wszczęła postępowanie w sprawie samouwolnienia się Grzegorza U. - mówi Janusz Struczyński, szef Prokuratury Rejonowej w Starogardzie Gd. - My prowadzimy postępowanie tylko w tej, jednostkowej sprawie.

Za wcześnie jest na to, by prokurator mógł powiedzieć coś więcej. Wyjaśnia natomiast, że sprawdzane będą wszystkie wątki ucieczki, także te dotyczące postępowania pracowników szpitala. Oczywiście ucieczka w czasie meczu piłkarskiego może nic nie oznaczać, ale i ten ten wątek zostanie sprawdzony - czy nie zaniedbano jakichś obowiązków. Postępowanie prowadzone jest w sprawie, nie przeciwko komuś, ale niedopełnienie obowiązków służbowych brane jest pod uwagę.
O ucieczce groźnego zabójcy od razu wiedziała także policja - starogardzka i gdyńska.
- Oczywiście, że natychmiast zostaliśmy o tym poinformowani - mówi inspektor Tomasz Wojaczek, rzecznik gdyńskiej policji. - Prawdopodobnie Grzegorza U. już nie ma na naszym terenie, wrócił od razu do Warszawy i tamtejsza policja spróbuje go zatrzymać.
Dlatego gdyńska policja nie poinformowała o ucieczce. Zdaniem inspektora Wojaczka, nie miała nawet takiego obowiązku, wręcz prawa. Od momentu zastosowania aresztu tymczasowego, wszelkie czynności związane z podejrzanym spadają na Sąd Okręgowy w Gdańsku. Te informacje od rzecznika wzbudziły małe zdziwienie w Sądzie Rejonowym w Gdyni i w Sądzie Okręgowym w Gdańsku.

- My tej sprawy jeszcze nie prowadzimy - powiedział nam sędzia Wojciech Andruszkiewicz, prezes Sądu Okręgowego w Gdańsku. - Wydajemy tylko pojedyncze decyzje na wniosek Prokuratury Rejonowej w Gdyni. Dysponujemy wyłącznie pojedynczymi dokumentacji. Nadal jest prowadzone postępowanie przygotowawcze, akt oskarżenia jeszcze nie wpłynął do sądu.
Czyli sąd także nie miał w ogóle możliwości poinformowania o ucieczce, bo mógł o niej nawet nie wiedzieć. Zdaniem sędziego, takie informacje powinny wyjść wyłącznie z prokuratury nadzorującej postępowanie. Marzanna Majstrowicz, prokurator rejonowy w Gdyni, potwierdza ostatecznie te wyjaśnienia. Zapewnia, że natychmiast wszczęto odpowiednie procedury. Na całą Polskę rozesłano list gończy z portretem zabójcy i precyzyjnym jego opisem. Na taki krok zdecydowano się ze względu na zarzuty, jakie się stawia Grzegorzowi U., ale także dlatego, że zbiegł z aresztu tymczasowego, co przecież także jest przestępstwem.
- Wydaliśmy również zgodę na publikację w mediach zdjęcia poszukiwanego - wyjaśnia Marzanna Majstrowicz. - Nie wiem, dlaczego nie nastąpiło to szybko. Zapewne stało się to z przyczyn technicznych.
Pani prokurator także jest zdania, że Grzegorz U. natychmiast opuścił Starogard Gd. i Pomorze. Morderca do dzisiaj nie został zatrzymany.

• Rysopis poszukiwanego

22-letni Grzegorz U. ma 175 cm wzrostu, oczy koloru niebieskiego, waży ok. 75 kg. Mężczyzna ma ciemne, krótkie, blond włosy. Poszukiwany 22-latek ma znaki szczególne. Jest to tatuaż na prawej łopatce, koloru niebieskiego, przedstawiający czaszkę z rogami oplecioną gałęzią, błyskawicą. Na prawym przedramieniu ma tatuaż koloru niebieskiego, który przedstawia dłoń, palce z pazurami. Na lewej ręce mężczyzna ma blizny po samookaleczeniach.

• Wcześniejsze ucieczki z Kocborowa

• Przypadek pierwszy

W czerwcu 2006 roku informowaliśmy, że pacjent Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Kocborowie, który popełnił morderstwo, uciekł z terenu placówki. Został wkrótce zatrzymany. Policja w Starogardzie Gdańskim poinformowała, że 33-letni mężczyzna w 2002 roku został zatrzymany za morderstwo (szczegóły nie były ujawnianie). Gdy doszło do procesu biegli lekarze stwierdzili, że mężczyzna jest niepoczytalny. W efekcie trafił na leczenie do Kocborowa. Niedawno znowu stał się obiektem zainteresowania policji.
- Pacjent miał przepustkę, która umożliwiła mu poruszanie się po terenie szpitala - mówiła sierż. Angelika Kreft, rzecznik starogardzkiej komendy policji. - Podczas spaceru opuścił teren placówki i był przez nas poszukiwany. Zatrzymali go policjanci ze Słupska w autobusie relacji Słupsk - Ustka i trafił z powrotem na oddział dla podsądnych w szpitalu. Na wolności był dwa dni.
W szpitalu podkreślali, że to nie była ucieczka, ale oddalenie się poza teren szpitala.
- Takie zdarzenia mają miejsce regularnie, ale proszę mi wierzyć, że dzieje się tak również w innych szpitalach - stwierdzał Michał Rudnik, dyrektor Szpital dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Kocborowie.
To nie był pierwszy taki przypadek. O niektórych głośno było nie tylko na Pomorzu, jak na przykład o zdarzeniu, o którym pisaliśmy w 2005 roku. Chodziło o mordercę, który uciekł ze szpitala i poszukiwany był przez kilka miesięcy. W końcu go zatrzymano. W styczniu wyszedł sobie ze szpitala bez zgody personelu kolejny pacjent, ale tym razem z oddziału otwartego. Za każdym razem w Kocborowie mówiono o oddaleniu się pacjentów. W tej sytuacji mieszkańcy mają powód zadać sobie zasadnicze pytanie: Jaka jest pewność, że pacjent w czasie „oddalenia się” nie zrobi komuś krzywdy?
- Ten pacjent był wcześniej w tutejszym Regionalnym Ośrodku Psychiatrii Sądowej - informował Michał Rudnik. - Kwalifikował się do otrzymania przepustki. Zauważano u niego pozytywne zmiany, miał dobrą opinię. Jeżeli u pacjenta nie występują niepokojące objawy choroby, jest podporządkowany i nie stwarza problemów, to prawdopodobieństwo popełnienia przez niego jakiegoś czynu jest minimalne.
Dyrektor dodaje, że ów pacjent swoim zachowaniem udowodnił jednak, że nie można mu dawać, przynajmniej na razie, przepustek.

• Przypadek drugi

W grudniu 2006 roku pisaliśmy o innej ucieczce. Dwóch mężczyzn, mających na koncie po zabójstwie, uciekło ze Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Kocborowie. Robili zakupy wraz ze swoim opiekunem ze szpitala, w centrum Starogardu, w jednym z marketów. W 2005 roku obaj zostali przeniesieni na oddział z miejscowego Regionalnego Ośrodka Psychiatrii Sądowej. Jak mówił dyrektor szpitala, Michał Rudnik, przeniesiono ich po tym, jak sądy okręgowe na wnioski psychiatrów zdecydowały, że obaj mogą przebywać w warunkach mniejszej kontroli. To kolejna ucieczka Waleriana Jankowskiego ze szpitala, który spędził w ośrodku 5 lat. Poprzednia miała miejsce rok temu. Andrzej Rejmer był w ośrodku 3 lata.
- Skoro zdecydowano, że mogą przebywać poza Ośrodkiem, to my nie mamy na to wpływu - informował Michał Rudnik, dyrektor szpitala w Kocborowie. - Poza tym mężczyźni nie przejawiali agresji, wychodzili już niedaleko poza teren szpitala i było dobrze. Dyrektor dodaje, że w przypadku braku problemów z pacjentami, obecność tylko jednego opiekuna na wspólnych zakupach nie powinna dziwić.
- Z naszego punktu widzenia wygląda to zupełnie inaczej, niż z punktu widzenia społecznego - dodaje dyrektor Rudnik. - To nie był konwój policyjny ze skazańcami. Zadaniem takiego opiekuna jest pomaganie pacjentom, obserwowanie jak sobie radzą, jak zachowują się.

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto