Strajk Kobiet. Policyjni tajniacy z pałkami teleskopowymi byli wyposażeni również w broń palną

Strajk Kobiet. Policjanci po cywilnemu byli wyposażeni w broń palną

Blisko tydzień minął od głośnych wydarzeń na jednym z ostatnich protestów w ramach Strajku Kobiet. Wiele kontrowersji wzbudziły działania policyjnych funkcjonariuszy po cywilnemu. Internet obiegło nagranie, na którym grupka kilku rosłych mężczyzn bije pałkami teleskopowymi uczestników protestu. Jak się okazało - byli to nieumundurowani policjanci. Nietypowa interwencja odbiła się szerokim echem w mediach społecznościowych. Policja zastrzega jednak, że siły użyto wyłącznie wobec agresywnych manifestantów, którzy starali się odbić osobę wytypowaną do zatrzymania. Opinia publiczna nie przyjmuje jednak tych tłumaczeń i twierdzi, że działania tajniaków były nazbyt brutalne. Posłowie Koalicji Obywatelskiej, którzy po tych wydarzeniach zgłosili wniosek o odwołanie ze stanowiska komendanta stołecznego policji, porównali środowy protest do "obrazków rodem z Białorusi".

Tymczasem okazuje się, że pałki teleskopowe to nie jedyny ze środków przymusu bezpośredniego, którego mogli tamtego wieczoru użyć nieumundurowani funkcjonariusze. Jak dowiedział się jeden z reporterów RMF - policyjni antyterroryści po cywilnemu byli wyposażeni także w broń palną. Z kolei byli policjanci przekonują reportera rozgłośni, że w tym wypadku broń powinna zostać w depozycie. Wśród powodów wskazują m.in. ryzyko utracenia pistoletu w wyniku szarpaniny czy przepychanek oraz ograniczenia związane z używaniem broni palnej w tłumie.

Sylwester Marczak, rzecznik prasowy Komendy Stołecznej Policji twierdzi, że zarzuty wobec policji dawno przekroczyły granicę absurdu. - Mam wrażenie, że zapomina się lub nie chce się zobaczyć podstawowych zadań policjantów działających podczas zabezpieczeń - mówi cytowany przez PAP rzecznik KSP. I przekonuje, że broń palna byłą wyłącznie zabezpieczeniem na wypadek zagrożenia o charakterze terrorystycznym.