Straż miejska w Opolu łapie! Nareszcie

W poniedziałkowe popołudnie, 24 września, przy ulicy Spychalskiego w Opolu założono blokadę na koło pojazdu, który zajął praktycznie cały chodnik. No może zostawił z 30-40 centymetrów. Akurat tyle, by pieszy się zmieścił, pod warunkiem, że wciągnie brzuch i wypuści powietrze.
Nie było tu możliwości przejścia z wózkiem dziecięcym - nawet pojedynczym, nie mówiąc o bliźniaczym! Nie można było przejść prowadząc dziecko za rękę. Nie można było przejechać na rowerach (Tak jest! Jadąc na rowerach z dzieckiem do lat 10 mamy legalne prawo poruszać się po chodniku).
Wreszcie nie mógł przejechać po chodniku człowiek na wózku inwalidzkim. Nie mógł przejść niewidomy prowadzony przez przewodnika (tu małe wyjaśnienie - niewidomego prowadzi się "pod rękę" i jak tłumaczył francuski ekspert Olivier Schneider* jest to najszerszy "zestaw pieszy")
Kierowca może mówić o wielkim szczęściu, że żyje w XXI wieku, kiedy to na różne draństwa patrzy się przez palce. Parę wieków wstecz, miłościwie nam panujący książę Jan Dobry kazałby złoczyńcę za koniem powłóczyć. Siedmiogrodzki bohater Wlad Dracul zaraz by na obwiesia pal strugał (by go "nawlec" niczym Azję Tuhajbejowicza w "Trylogii").
Chociaż, tak po mojemu, to pojazdu nie należało "klamrować", ani kierowcy na pal nawlekać. Zamiast "nawlec" kierowcę lepiej było "odwlec" auto! "Odwlec" tak zwyczajnie - na lawetę, i precz z nim, jak się nie umie w mieście zachować!
Dla przypomnienia - polskie prawo zabrania parkowania na chodnikach pojazdów cięższych niż 2,5 tony, a w każdym przypadku należy zostawić pieszym przestrzeń o szerokości co najmniej 150 centymetrów.Tu małe wyjaśnienie - "co najmniej" oznacza, że można zostawić 2 lub 3 metry, i to nie będzie błędem. Ale nie można kombinować, że "jak metr zostanie to też będzie OK".