Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szczepan Wroński: „Brak planowania generuje milionowe koszty”. Warszawa będzie miała swój Central Park, ale lepszy od oryginału

Piotr Wróblewski
Piotr Wróblewski
Ze Szczepanem Wrońskim, architektem z WXCA, rozmawiamy o projektach obecnie realizowanych w pracowni, które wkrótce zmienią Warszawę. Czasem powstają one w bólach, niektóre – jak Bulwary Warszawskie – są przesuwane na kolejne lata. Wszystkie jednak będą mieć znaczny wpływ na wygląda miasta. - Przestrzeń publiczna w Polsce przez ostatnie lata była zaniedbana, ale na szczęście to się teraz zmienia. Mimo trwających prac w wielu częściach Warszawy, ciągle jest sporo do zrobienia – mówi nam Wroński.

Bulwary Warszawskie

Piotr Wróblewski: Niestety, wygląda na to, że nową częścią Bulwarów Wiślanych od mostu Świętokrzyskiego do Portu Czerniakowskiego nie przejdziemy zbyt szybko. Ratusz tnie środki na tę inwestycję.

Szczepan Wroński, architekt z pracowni WXCA: Konkurs był realizowany przed wyborami i zakładał kompleksowe myślenie o przestrzeni publicznej – istotnym fragmencie Warszawy możliwym do realizowania w etapach przez wiele lat. Nowe kadry w urzędzie odpowiedzialne za projekt zaczęły inaczej patrzeć na to przedsięwzięcie. Zamiast myśleć o całościowym planowaniu i etapowaniu samej realizacji inwestycji, wstrzymano działania. A w takim podejściu jest niestety duże zagrożenie dla sukcesu tej koncepcji w przyszłości. Jeśli powodem były koszty, to na etapie planowania wcale nam nie daje oszczędności, wręcz przeciwnie – generuje koszty dostosowywania projektu po latach czy wykonywania dodatkowych prac, które mogłyby być zrobione z równolegle trwającymi inwestycjami m.in. dotyczy to koordynacji z pracami prowadzonymi w ramach przebudowy linii średnicowej. Trudno w tej chwili powiedzieć o jak dużych „niezaoszczędzonych” pieniądzach możemy mówić, ale myślę, że dodatkowe koszty mogą pójść w miliony.

Jak w tej chwili wygląda sytuacja nowego odcinka bulwarów?

Bulwary są teraz w pewnym zawieszeniu, ale myśli się o przeprowadzeniu analiz, które mogą skutkować tym, że ten projekt, gdy już rozpocznie się realizacja, będzie lepszy. Mocno wierzę, że tak właśnie się stanie. Miasto już w tej chwili zaczyna myśleć, jak należy skomunikować bulwary ze sobą i z centrum Warszawy.

Szczepan Wroński: „Brak planowania generuje milionowe koszty...

Nawet jeśli w tym roku nie ma pieniędzy na tę inwestycję, to nie jest to stan docelowy. Należy teraz planować, zastanawiać się i przygotowywać się do budowy. Upatruję w tym całościowym procesie projektowym szansę, żeby nie kosztowało to więcej niż musi. Mam pewne obawy dotyczące chociażby równoległego projektowania przebudowy linii średnicowej. Jeśli teraz ustalilibyśmy pewne rzeczy, być może zaoszczędzilibyśmy kilkanaście milionów złotych. Potem przebudowywanie linii średnicowej czy wprowadzanie zmian będzie bardzo kosztowne.

Nie tylko złe decyzje są kosztem, ale brak decyzji również. Mam nadzieję, że miasto widzi potrzebę kompleksowego planowania, ponieważ cały czas są podejmowane pewne działania, które na to wskazują. Ważne jest, żeby ta niezwykle istotna dla warszawiaków przestrzeń - bulwary - miała swoją kontynuację. Choć zakres prac pracowni jest znacznie większy niż samo nabrzeże – bo pracujemy de facto nad całym pasem od brzegu Wisły aż do pierwszych budynków na Powiślu.

Uwzględniając, że Wisłostrada zostanie schowana w tunelu?

Naszym opracowaniem objęta jest również Wisłostrada. Zastanawiamy się nad tym, jak ta droga mogłaby wyglądać, na jakich fragmentach należy wprowadzić ją w tunel. A może powinniśmy rozważyć obniżenie klasy tej drogi? Miasto w tym obszarze cały czas szuka różnych możliwości.

Czy według Państwa można zrobić nowe bulwary taniej, w ograniczonej formie?

Prowadziliśmy taką dyskusję podczas konkursu. Nasz projekt można etapować i za to został też doceniony przez Sąd Konkursowy. Do podzielenia inwestycji na mniejsze części można podejść na wiele sposobów. Po pierwsze można wydzielić sam bulwar i rozłożyć go na co najmniej trzy fragmenty. Żeby jednak etapowanie spełniło swoje funkcje, niezbędne jest zaprojektowanie całości, o czym już wspominałem. Żeby uniknąć sytuacji, że jak zabierzemy się za rozbudowę bulwarów, to punkty styku poszczególnych odcinków nie będą do siebie pasować. Oczywiście wszystko można później dostosować, ale to generuje koszty.

Poza tym wszystkie inne elementy koncepcji można traktować jako oddzielne zadania inwestycyjne. Przykładowo, jeżeli byłaby potrzeba postawienia centrum kongresowego – budujemy. Jeśli w danym momencie najważniejsza będzie przestrzeń dla dzieci – budujemy. Każda z tych cząstkowych inwestycji może być realizowana na oddzielnym pozwoleniu na budowę. Będą funkcjonować samodzielnie, ale łącznie dadzą efekt synergii. Zakładam, że mając tylko 10 milionów złotych jesteśmy w stanie coś zrobić, co będzie dobrze wyglądającym kawałkiem w drodze do całości.

Poprzednie części bulwarów są nieco betonowe. Czy ten projekt – na wizualizacjach niezwykle zielony - jest manifestem, jeśli chodzi o zieleń w przestrzeni publicznej?

Nie robiliśmy czegoś w opozycji do poprzednich części Bulwarów Wiślanych. Szukaliśmy raczej kontynuacji, ale przedstawionej na swój sposób. Pewne elementy np. małej architektury staraliśmy się podtrzymywać. Bo to jest kontynuacja pewnej wizji, która została przyjęta. Ale z drugiej strony zamiast chociażby betonowych schodów - które istnieją na poprzednich fragmentach – chcieliśmy zrobić te same schody, ale w zieleni. Jest to ta sama forma, ale stworzona w inny sposób, uwzględniająca dzisiejsze potrzeby.

Nasz projekt na dziś byłby najbardziej zielonym fragmentem Bulwarów Wiślanych. Wiemy, jak nabrzeże dziś działa i mamy pomysł, co zrobić, żeby w kolejnych etapach była to jeszcze bardziej reprezentacyjna część Warszawy.


Pole Mokotowskie

Pole Mokotowskie powiększy się o teren po MPO. Jak pracownia WXCA pracownia podeszła do projektu, który w punkcie wyjścia jest całkiem dobry i trzeba go zdaniem wielu jedynie „upgradować”?

Pole Mokotowskie to olbrzymi zielony, naturalny teren, który umożliwia różne formy rekreacji...

… niektórzy mówią, że to polski Central Park.

Skala jest podobna, a nawet mam wrażenie, że przez swoją naturalność i dzikość Pole Mokotowskie może mieć przewagę nad Central Parkiem. Niezwykle istotne w myśleniu o przestrzeni publicznej jest dostrzeganie jej unikalnej wartości, co m.in. jest jednym z głównych haseł Narodowego Instytutu Architektury i Urbanistyki, że “przestrzeń publiczna jest dobrem wspólnym”. Pole Mokotowskie jest doskonałym przykładem tego, że zadbanie o przestrzeń może spowodować, że jeszcze bardziej będziemy ją doceniać. Jako pracownia weszliśmy do tego tematu niejako z rozpędu. Myślimy o Polu Mokotowskim jako o przestrzeni publicznej, z którą każdy z nas obcuje na co dzień.

Dobra przestrzeń pozytywnie oddziałuje na mieszkańców. Jest także bezpieczniejsza.

Jakie konkretne zmiany Państwo proponują?

Kiedy opracowywaliśmy koncepcję rewitalizacji pola, analizowaliśmy je pod bardzo wieloma kątami, między innymi oświetlenia. Po pierwsze chcemy wprowadzić rozwiązania ekologiczne. Przestrzeń rozświetlona oczywiście zapewni też większe bezpieczeństwo na terenie parku. Z drugiej strony należy uwzględnić naturę, która tu występuje. Myśleliśmy o tym, żeby światło latarni podążało w nocy za chodzącymi osobami. To znowu nie do końca dobrze wpływa na owady czy ptaki... Staramy się zrównoważyć interesy użytkowników i ochronić przyrodę, która jest zdana na wrażliwość człowieka.

To tylko jeden element, który pokazuje jak wiele do zmiany jest na Polu Mokotowskim. Pewnie niewiele osób zwraca na to uwagę, bo to miejsce funkcjonuje. Staramy się jednak podejść do tematu wnikliwie.

W okolicach Biblioteki Narodowej, stworzymy nowy zbiornik wodny, który wraz z dziś już istniejącym mają utworzyć ekosystem dla parku. Dziś we wspominanym zbiorniku - który jest sercem Pola Mokotowskiego - woda wpuszczana jest z sieci miejskiej. Chcemy go renaturalizować, dzięki czemu woda nie będzie spuszczana na zimę.

Na Polu Mokotowskim jest też ścieżka Kapuścińskiego, będąca swego rodzaju pomnikiem. Tam, w jednym z tzw. domków fińskich, podobno przez krótki czas mieszkał słynny reporter. Widzimy potrzebę, żeby je zrekonstruować, ale nie 2-3 domki, tylko cały układ urbanistyczny. Tworzyły one pewną kompozycję, o czym dowiedzieliśmy się z archiwalnych dokumentów. Chcemy pokazać jaka koncepcja szła za ich zbudowaniem. Na wszystko nie ma jednak pieniędzy. Z perspektywy pracowni nie ma znaczenia czy zaprojektujemy 1, czy 4 domki. Dlatego cały czas rozmawiamy, żeby stworzyć wizję dla całości i być może rozciągnąć samą realizację na kilka lat.

Nad czym obecnie Państwo pracują, jeśli chodzi o zagospodarowania terenu Pola Mokotowskiego?

Teraz naszą główną trudnością jest to, że Pole Mokotowskie to ponad sto hektarów terenu, a pierwsze zadanie dotyczy tylko części - ok. 66 ha. Co prawda mamy upoważnienie, żeby zająć się całością, ale wciąż nie ma decyzji czy np. wszystkie proponowane przez nas alejki będą kontynuowane. Nie chcemy podłączyć się pod coś, co w przyszłości nie zadziała.

I znowu, nawet jeśli ta inwestycja nie zostanie zrealizowana w całości, to mamy nadzieję, że będzie dobrze zaprojektowana. Niech wykonanie rozciągnie się w czasie nawet na 3-5 lat zanim osiągnie docelowy efekt. Warto jednak widzieć cel w postaci całości parku. A zacząć wdrażanie w życie koncepcji można chociażby od oświetlenia.

Mamy olbrzymią grupę użytkowników Pola Mokotowskiego. To niezwykle wdzięczny teren i chcemy go zorganizować w taki sposób, by wpisał się w różne potrzeby miłośników parku. Bardzo wiele czasu poświęciliśmy na analizowanie wszystkich odbiorców i znalezienie odpowiedniego sposobu łączenia tych grup. Podczas warsztatów z mieszkańcami, w których brałem udział prywatnie, pojawiły się też głosy, że teren trzeba ogrodzić, bo przeszkadzają psy, albo zamknąć plac zabaw, bo pod nogami pałętają się dzieci. Staramy się przekonywać, że największą siłą jest jednoczenie wszystkich użytkowników. Pole Mokotowskie ma być miejscem, gdzie następuje integracja, a nie podział.

Jakie są konkretne daty realizacji zmian na Polu Mokotowskim?

Umowę podpisaliśmy w marcu 2019 r. Jesteśmy po opracowaniu koncepcji, w przyszłym roku oddamy projekt wykonawczy. Potem zostanie wyłoniony generalny wykonawca. Część inwestycji będzie realizowana ze środków unijnych, w tym fragment po MPO.


Ulice Nowej Pragi

Spotkałem się z opinią mieszkańców, podczas konsultacji społecznych, że projektanci powinni unikać małej architektury (typu donice, ławki, kosze), bo za chwilę zostaną one zniszczone. Czy na Nowej Pradze nie było podobnych obaw?

Mam przeświadczenie, że postęp w społeczeństwie jest szybszy niż istniejące stereotypy. Przyznam, że akurat mała architektura jest dla mnie jedynie dopełnieniem całości. Przestrzeń oddziałuje na ludzi. Gdy otoczenie zmienia się, staje się bardziej eleganckie, wywiera wpływ na użytkowników, którzy zaczynają się inaczej zachowywać. To działa na zasadzie relacji, funkcjonowania między człowiekiem a przestrzenią. Można powiedzieć, że przestrzeń cywilizuje odbiorców.

Bardziej boję się tego, że jeśli ma powstać przestrzeń zielona, to zaraz ktoś zechce ją ogrodzić. Że nagle zniknie to, co miało być wartością. Natomiast tego typu obawa nie może być przykrywką do nierobienia czegoś. Wierzę w siłę edukacji i ona jest ważniejsza niż niepodejmowanie działań mających na celu ulepszenie przestrzeni. . W wielu przypadkach mam wrażenie, że gdy ludzie wybierają czy mają zniszczyć, czy nie zniszczyć, zauważają w tej przestrzeni korzyść, więc jednak jej nie zdewastują.

Mam przeświadczenie, że dziś Praga jest bezpieczniejszym miejscem niż Śródmieście. Wynika to z tego, że ludzie się tutaj po prostu znają. Nawet jeżeli zdarzały się nieprawidłowości, to były one kontrolowane przez lokalną społeczność. O swój dom się dba. Za 2-3 lata, gdy nasz projekt zostanie zrealizowany, Praga bardzo się zmieni. Nowa jakość przestrzeni będzie wywoływała pozytywną presję, żeby o nią jeszcze bardziej dbać.

Z jednej strony Cytadela jest projektem dużej skali, z drugiej strony Ulice Nowej Pragi nie są tak spektakularne, jeśli chodzi o skalę, ale powinny sporo zmienić w życiu dzielnicy. Jak wygląda realizacja tego projektu?

Mimo, że to jedynie 300 metrów ulicy Środkowej, każdy element buduje nową przestrzeń, która może pączkować w szerszej skali Pragi czy Warszawy. Nad projektem pracujemy od listopada 2018 i wtedy też podpisaliśmy umowę. Mieliśmy na prace czternaście miesięcy, ale ze względu na kwestie urzędowo – formalne termin ten ulegnie nieznacznemu przesunięciu.

Projekt wymaga wielu ustaleń z różnymi instancjami, a nie wszyscy myślą całościowo, bardziej są skupieni na swoim fragmencie odpowiedzialności. Tę samą drogę przechodzimy na Placu Pięciu Rogów. Nasadzając dużą ilość zieleni, okazuje się, że każde przejście musimy omówić z gestorami. Często narzucone są tak restrykcyjne warunki w kontekście odległości, że okazuje się, że część drzew powinna zniknąć z planu. Jesteśmy mocno zdeterminowani, żeby utrzymywać nasze rozwiązania projektowe. Często przez to procesy się wydłużają, ale wytrwałość jest dla nas charakterystyczną cechą. Dzięki niej jesteśmy w stanie osiągać założone cele.

Newralgicznym puntem jest dla nas teraz kwestia infrastruktury naziemnej i podziemnej. Chcieliśmy wyeliminować sporo miejsc parkingowych, ale pojawiły się instytucje, które liczyły, że zostaną one utrzymane. Co ważne podobnie jak my uważał Zarząd Dróg Miejskich, który stwierdził, że część tych miejsc jest niepotrzebna. Jeśli tworzysz przestrzeń przeznaczoną dla ludzi, generowanie nadmiernej liczby miejsc parkingowych nie jest uzasadnione.


Cytadela

Budowa dwóch muzeów na Cytadeli (Muzeum Historii Polski i Muzeum Wojska Polskiego) oraz oddanie miastu terenu wokół – niedostępnego przez dziesięciolecia – to chyba największy projekt pracowni WXCA?

Zdecydowanie. Najbardziej mierzalnym elementem jest nie powierzchnia, a koszty realizacji – w sumie ponad 800 milionów złotych.

A uwzględniając rosnące ceny budowy zapewne nawet więcej. Chciałem zapytać o sam proces zagospodarowania Cytadeli. Jak okiełznać tak duży teren?

To niezwykle trudny projekt. Dla porównania Bulwary Warszawskie [red. odcinek od mostu Świętokrzyskiego do Portu Czerniakowskiego] obejmują ponad dwadzieścia hektarów. Na Cytadeli zajmujemy się 24 hektarami. Często wychodzimy nawet poza ten obszar ze względu np. na pasy ruchu przy Wisłostradzie.

W przypadku Cytadeli mam wrażenie, że przewidzieliśmy stosunkowo dużo rzeczy. Nad tym projektem pracujemy de facto od 2008 roku, bo wtedy rozpoczęliśmy przygotowania do konkursu. Jego rozstrzygnięcie nastąpiło rok później, a od 2010 rozpoczęliśmy prace. Przez cały ten okres dokonywaliśmy różnego typu korekt. Mogliśmy wniknąć w teren, relacje z Wisłostradą, Żoliborzem, Aleją Wojska Polskiego.

Mamy wyjątkową sytuację, bo procesy urbanistyczne trwają wiele lat, natomiast projekty powstają zdecydowanie krócej. My mieliśmy więcej czasu, mogliśmy zatem reagować, zmieniać nasze rozwiązania projektowe, widząc bieżące potrzeby.

Tak było chociażby z fasadą, która zmieniła się podczas prac projektowych.

Decyzja dotycząca innej fasady wynikała w dużej mierze ze zmiany właściciela budynku. Początkowo budynek główny miał należeć do Muzeum Wojska Polskiego. Na jego potrzeby zaprojektowaliśmy moduły pod różne okresy historyczne. Ta instytucja posiada gigantyczną kolekcję eksponatów, która jest raczej stała. Za to Muzeum Historii Polski chciało mieć dużą przestrzeń, którą można różnorako zaaranżować, przez co wnętrza przypominają nieco Muzeum Polin.

Zwracaliście uwagę także na to, jak ten projekt będzie wyglądał z wysokości, z lotu ptaka lub drona. Dlaczego dziś jest to ważne?

W naszym podejściu staramy się zawsze uwzględniać dwie perspektywy – makro, z lotu ptaka oraz mikro – człowieka, który będzie odwiedzał dane miejsce.

Cytadela, to ogromny i zróżnicowany teren, który z racji wielkości wymaga tego, żeby projektować go także z lotu ptaka, bo wtedy różne skale podczas projektowania dopełniają się i można tworzyć spójną kompozycję.

Staraliśmy się również nawiązywać do historycznych założeń z czasów, gdy znajdowały się tu Koszary Gwardii Pieszej. Stworzyliśmy więc Plac Gwardii, a jednocześnie pawilony nawiązujące do koszar. Poszczególne elementy doskonale się uzupełniają.


Wszystkie te projekty dotyczą przestrzeni publicznej w Warszawie. Gdzie, według Pana, w tej chwili najbardziej brakuje dobrej przestrzeni miejskiej w stolicy?

Przestrzeń publiczna w Polsce przez ostatnie lata była zaniedbana, ale na szczęście to się teraz zmienia. Mimo trwających prac w wielu częściach Warszawy, ciągle jest sporo do zrobienia. Często są to działania punktowe. Chociażby otoczenie naszej pracowni, przy Brackiej, również powinno się zmienić. Rozpocząłbym od Alei Jerozolimskich i pytania, czy ulica w tej skali jest niezbędna, czy mogłaby być bardziej zielona? Może stworzenie alei w tym miejscu byłoby bardziej uzasadnione? Dotyczy to również Marszałkowskiej, która mogłaby być, podobnie jak obecnie Świętokrzyska, bardziej dostosowana do potrzeb ludzi. Dla przykładu - realizujemy teraz projekt ulicy Kondratowicza na Targówku w miejscu, gdzie budowane jest metro. Chcemy tam zrobić aleję, spowolnić ruch i dać przestrzeń ludziom. Spowoduje to, że miasto będzie działać efektywnie.

Wszystko sprowadza się do tego, żeby planować całościowo, a potem skupiać się punktowo na realizacji poszczególnych fragmentów. Mam takie poczucie, że ten postulat przewija się przez całą naszą rozmowę. Robimy teraz projekt ulicy Kondratowicza na Targówku, w miejscu, gdzie budowane jest metro. Chcemy tam zrobić aleję, spowolnić ruch i dać przestrzeń ludziom. Spowoduje to, że miasto będzie działać efektywnie.


emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto