Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szef sztabu WOŚP na Targówku: Najpiękniejsze są ludzkie historie

Kacper Owo
Sztab WOŚP #97 Urząd Dzielnicy Targówek może pochwalić się długą tradycją. Dzisiaj jest największym sztabem w stolicy. O tym jak ewoluował przez lata, o najciekawszych i najbardziej wzruszających momentach rozmawialiśmy z szefem, Mariuszem Sękowskim. Dalsza część artykułu poniżej.

Reprezentuje Pan zasłużony sztab, z długą tradycją. Jak to wszystko się zaczęło?

Wszystko zaczęło się jakieś 13 lat temu. Najpierw od harcerzy, później sprawę pociągnęła moja polonistka. Podjęła decyzję, że sama założy sztab i będzie organizowała go wówczas tylko dla swojego gimnazjum. Potem dochodziły do tego kolejne szkoły. Ja zostałem szefem sztabu w wieku 18 lat. Dzisiaj jesteśmy największym sztabem w Warszawie. Od 2010 roku działaliśmy głównie w urzędzie dzielnicy Targówek. Teraz główne centrum dowodzenia sztabu będzie mieściło się w Hangarze 646, na Targówku przy ul. Dalanowskiej 29. To nowa, ciekawa przestrzeń. Dla tych zbierających, którzy najbardziej się wykażą Hangar przygotuje niespodzianki. W końcu możemy nagrodzić wolontariuszy za ich poświęcony czas. Inna zmiana to system kolejkowy. Każdy wolontariusz będzie pobierał numerek, co zmniejszy stres i ułatwi rozliczenie.

Jaka jest wasza rola?

Pełnimy rolę operatora. Chcemy jak najsprawniej przeprowadzić wolontariuszy przez cały finał. Od momentu wydania im puszek, aż do rozliczenia. Chcemy, żeby jak najfajniej wspominali ten dzień. To nasze główne zadanie. Jesteśmy jednym z tych sztabów, który prowadzi otwartą rekrutację. Przyjmujemy wszystkich, którzy chcą się wykazać i włączyć do akcji.

Za wami wiele nietypowych akcji...

To prawda. Chociażby pobiliśmy rekord ilości osób zmieszczonych w autobusach Ikarus. W sumie 350 osób. I w tym roku będziemy jeździć naszym autobusem po różnych częściach miastach. Pokażemy w nim mieszkańcom jak udzielać pierwszej pomocy. Od kilku lat pomagamy też pasjonatom dzielić się swoim hobby. Co roku odbywa się skok z bloku ze Stowarzyszenie Zero Grawitacji, które skupia amatorów wyczynów linowych .W ubiegłym roku chętnie mogli skoczyć z 14 piętrowego budynku. To jedna z fajniejszych akcji, której patronujemy i którą ogarniamy logistycznie.

Jak sztab ewoluował przez lata?

Mamy coraz więcej wolontariuszy. Przed nami coraz więcej wyzwań związanych z obsługą finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Technicznie rzecz biorąc mamy do rozliczenia 500 puszek. W pewnym momencie - kiedy zaskoczyła nas skala wydarzenia - mieliśmy nie lada problem. To był znak, że potrzebuje zmian. Wiedzieliśmy, że powinno pojawić się u nas więcej maszyn i w końcu się tu udało.

Co najmocniej Pan zapamiętał przez te wszystkie lata?

Najlepsze są te momenty, kiedy słuchamy ludzkich historii. Często jest tak, że ktoś pomaga przy WOŚP dlatego, że kiedyś sprzęt pomógł ich dziecku. Teraz chcą się odwdzięczyć, pokazać, że można zrobić dużo więcej.

Ale to nie wszystko prawda?

Wzruszeń nie brakuje. Ludzie przekazują nam wiele przedmiotów osobistych. Mówią, że dana rzecz nie jest im już potrzebna. Mają do niej duży sentyment, wiążą się z nim silne emocje, ale chcą żeby przysłużyła się komuś innemu. Dwa lata temu otrzymaliśmy np. damską torebkę. Często w grę wchodzi nieszczęśliwa miłość. Ktoś już kupił komuś pierścionek zaręczynowy, a coś się po drodze popsuło. Ktoś nie chce oddawać go do sklepu, woli przekazać na szczytny cel. Często starsi ludzie, którzy nie są już w stanie chodzić z puszką chcą dołączyć się do akcji. Przekazują coś, poświęcają swój czasu. W zeszłym roku hitem był obraz sakralny z XVI wieku. Ikona. Coś niesamowitego.

Coś Pana zaskoczyło?

Wciąż jestem pod wrażeniem pewnego pana z warsztatu samochodowego na Targówku. Wyglądający zupełnie niepozornie któregoś razu przyszedł do siedziby sztabu w dniu finału pytając czy czegoś nam nie brakuje. Odpowiedziałem szczerze, że jedzenia dla tych, którzy liczą pieniądze. Nie jest w końcu łatwo wykarmić 140 osób. To jak mała armia ludzi pracująca od 7 rano do 23 w nocy. Pan posłuchał, wyszedł i wrócił po jakimś czasie z dwoma rachunkami po pizzy. Zamówił dla nas ok 30-40 pizz za ok. 800 zł. Położył nam rachunki tylko po to, żebyśmy mogli odebrać zamówienie bez żadnego problemu. A na koniec wrzucił nam jeszcze 1000 zł do puszki. Szczęka nam opadła. A jeszcze wcześniej oddał nam czekolady, które sam dostał przy oddawaniu krwi. Niesamowity człowiek. Od tamtej pory wspiera nas co roku. Z innej beczki - mieliśmy swego czasu rodzoną siostrę Pawłowicz w sztabie. A przecież p. Krystyna jest naszą zagorzałą przeciwniczką. Widać rozłam w rodzinie (śmiech).

Kieruje pan sztabem od kilkunastu lat. Nigdy nie ma pan dość?

Nie. Ujmuje nas atmosfera tego wydarzenia. Nie mamy stałych wolontariuszy. Mamy wielu takich, którzy grają z nami od x lat, ale jest też ogromna rotacja. Gros z nich odchodzi, a później gra gdzie indziej. Wielu z nich dalej pomaga, tylko już w innym miejscu.

Sztab #97 odwiedził także naszą redakcję. Wsparcia dla WOŚP udzielili nie tylko redaktorzy, ale także wszyscy pracownicy innych działów Polska Press. Zebraną kwotę poznamy jednak dopiero po oficjalnym podliczeniu pieniędzy, a to nastąpi do zakończeniu niedzielnej zbiórki.

Zobacz więcej o WOŚP 2019


emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto