Rozciągająca się pod całym Wrocławiem sieć tuneli, którymi połączone są rozległe podziemne magazyny. W środku ma być schowany sprzęt wojskowy, fabryki zbrojeniowe, a nawet skrzynie ze złotem i zagrabione dzieła sztuki. Legenda o podziemnym Wrocławiu od końca II wojny światowej rozpala wyobraźnię poszukiwaczy tajemnic.
Miłośnicy legendy święcie wierzą, że kazamaty istnieją.
- Jest na to wiele dowodów - twierdzi Marek Łaciak, szef agencji artystycznej "Jedynka", miłośnik podziemnego Wrocławia. - W latach 70. byłem w niemieckim mieście Wiesbaden. Od jednego z mieszkańców dostałem dokładną mapę z zaznaczonymi podziemiami - opowiada. - Wszedłem do nich. Ciągną się przez całe kilometry. W środku widziałem wagoniki podziemnej kolejki.
Łaciak twierdzi, że do wrocławskich kazamatów dostał się w latach 70. w okolicy obecnego Dworca PKS przy ul. Suchej. Wtedy na tym terenie nie było żadnych zabudowań. Teraz wejście jest już niedostępne.
Inni fani legendy twierdzą, że podziemia rozciągają się pod Stadionem Olimpijskim, nieopodal pl. Jana Pawła II, pod Maślicami i Brochowem. Niektórzy sugerują, że połączone są ze sobą cztery bunkry: przy ul. Stalowej, na pl. Strzegomskim, przy Ołbińskiej i przy Ładnej.
Opinia miłośników tajemnic nie idzie w parze z chłodnym spojrzeniem naukowców.
- Wybudowanie takiego systemu byłoby szalenie skomplikowane - i co za tym idzie - kosztowne - opowiada dr inż. Maciej Madziarz, pracownik naukowy Instytutu Górnictwa Politechniki Wrocławskiej. I tłumaczy, że we Wrocławiu jest wysoki poziom wód gruntowych. W tunelach musiałyby pracować nieustannie urządzenia, które wypompowywałyby wodę.
- Do tego kazamaty wymagałyby równie kosztownej wentylacji. Przecież w czasie nalotów bombowych wszelkie gazy dostawałyby się do środka. A to oznaczałoby nieuchronną śmierć wszystkich przebywających tam ludzi - podkreśla.
Ale istnienia sieci tuneli nie można jednoznacznie wykluczyć.
- Niemcy lubowali się w takich budowlach - opowiada prof. Jerzy Maroń, historyk z Uniwersytetu Wrocławskiego. - Nie musiały być przecież głęboko pod ziemią - zauważa. I dlatego Maronia nie dziwi istnienie tunelu, który prowadzi od dworca Mikołajów do owalnego bunkra przy pl. Strzegomskim. - Obok są też inne schrony i niewykluczone, że również są połączone.
Po co takie tunele?
- To dobra droga ewakuacyjna. Zarówno z bunkra na dworzec, jak i w odwrotnym kierunku - zauważa prof. Maroń.
Rozstrzygającą odpowiedź powinien nam dać remont wnętrza bunkra przy pl. Strzegomskim, do którego robotnicy przystąpią jeszcze w tym roku.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?