Jerzy Tomaszewski wiedział, że chce walczyć przeciwko nazistom. Nie była to odosobniona postawa w jego rodzinie. Bracia, Stanisław „Miedza” Tomaszewski i Andrzej Tomaszewski ps. "Andrzej", również konspirowali i później walczyli w Powstaniu Warszawskim.
W 1940 r. 16-letni Jerzy, zrekrutowany do działalności konspiracyjnej przez starszego brata, przeszedł tajny kurs techniki fotografii i rok później dołączył do niemieckiej firmy Foto-Rys. Do jego obowiązków należało wywoływanie zdjęć zrobionych przez żołnierzy podczas wojny. Nie była to zwykła praca. Pod kierunkiem inż. Andrzeja Honowskiego potajemnie wykradali zdjęcia nazistów i przekazywali je Rządowi Polskiemu na Uchodźstwie w Londynie. W ten sposób udało się przechwycić tysiące zdjęć, które później publikowano na ulotkach i w gazetach w Europie, pokazując zbrodnie Niemców.
„Naziści kochali fotografię" - mówił wielokrotnie Tomaszewski, wspominając swoją pracę w Foto-Rysie. Tam zobaczył zdjęcia z publicznych egzekucji, łapanek czy pacyfikacji wsi. „Kiedy pierwszy raz zobaczyliśmy te fotografie, byliśmy w szoku" - wspominał "Jur". W 1943 roku ich grupa została zdekonspirowana przez Niemców. Tomaszewskiemu udało się uciec. Jego szef nie miał tyle szczęścia, został przewieziony na Pawiak i tam zmarł. Jerzy z kolegami nadal działał w konspiracji.
1 sierpnia 1944 roku rozpoczęło się Powstanie Warszawskie. Tomaszewski był związany z Referatem Fotograficznym Armii Krajowej. Został fotoreporterem i sprawozdawcą wojennym.
- Z rozkazu, który otrzymałem 1 sierpnia 1944 roku zapamiętałem trzy podstawowe zasady – wspominał Jerzy Tomaszewski w albumie "Warszawa Walcząca 44". – Fotoreporter wojenny musi być wszędzie, a najczęściej na pierwszej linii frontu, filmy muszą być wywoływane możliwie natychmiast po zrobieniu zdjęć, negatywy chronić w pierwszej kolejności przed własnym życiem.
Nie mieli treningu wojskowego, mimo że pracowali w skrajnie niebezpiecznych warunkach. - Pewnego razu poproszono mnie, żebym sfotografował oddział niemiecki, bombardujący miasto ze szczytu budynku. Udało mi się dostać na sąsiedni dom. By rozeznać się w sytuacji, wystawiłem swój kapelusz na kiju. Momentalnie został ostrzelany i rozerwany na części - opowiadał Tomaszewski w rozmowie z brytyjskim dziennikiem "The Guardian". - To była bardzo niebezpieczna praca, ale byliśmy młodzi i nie zawsze rozumieliśmy zagrożenie, a także to, jakie znaczenie miała nasza praca - dodał.
Z tego okresu jego życia pochodzą najbardziej znane zdjęcia "Jura". Dokumentują walki na Powiślu, w Śródmieściu i na Woli.
Obraz Warszawy podczas powstania był przerażający. Na ulicach umierali ludzie. Niemcy organizowali masowe egzekucje, niszczyli całą zabudowę. - Nie robiłem takich dramatycznych zdjęć, kiedy ludzie uciekali z Powiśla, błagali o pomoc. Nie mogłem tego fotografować, absolutnie! Jakiś człowiek nawet do mnie wtedy powiedział: "dlaczego ty tego nie fotografujesz?" "Trzeba pomóc a nie fotografować" - odparłem - opowiadał Jerzy Tomaszewski w radiu RDC.
We wrześniu 1944 rozpoczęła się prawdziwa gehenna. Tysiące osób zginęło w powstaniu, pozostali w długich kolumnach opuszczali miasto. Jerzy Tomaszewski do końca był na posterunku. 6 września został trafiony odłamkiem i ciężko ranny wracał do domu na Powiślu. Tam, osłabiony i wycieńczony, leżąc w bramie, zrobił swoje ostatnie zdjęcie powstańczej Warszawy.
Jeszcze tego samego dnia został aresztowany. Wraz z innymi powstańcami został dołączony do ludności cywilnej, która miała zostać wysiedlona. Przez Wolę, gdzie Niemcy organizowali zbiórkę, trafił do obozu w Pruszkowie. Tam został skazany na śmierć.
Dzięki przyjaciołom z konspiracji i sanitariuszkom Czerwonego Krzyża udało mu się przeżyć. Po kilku tygodniach uciekł z obozu i trafił do Zakopanego. Tam spotkał się z przyjaciółmi, którzy pomagali w wywoływaniu zdjęć z Powstania Warszawskiego. Jedną z tych osób była Wacława Zacharska ps. „Wacka”, która prowadziła tajne laboratorium w zakładzie fotograficznym przy Nowym Świecie w Warszawie. Pod koniec powstania ukryła zdjęcia Jerzego w puszkach, w skrytce pod wanną jednego z budynków. Przeleżały tam 31 lat.
Żołnierze Armii Krajowej po 1945 roku byli często szykanowani i prześladowani. Także Tomaszewski, który wrócił do Warszawy, zdawał sobie sprawę, że mogą czekać go represje. W latach 60. prasa niemiecka próbowała dowieść, że zdjęcia wykonane przez "Jura" to fotomontaż. Jerzy musiał stawić się w Urzędzie Bezpieczeństwa. Świadkowie potwierdzili jednak, że fotografie, które Rząd Polski w Londynie publikował w czasie wojny, są jak najbardziej prawdziwe.
13 czerwca 1975 r. w „Życiu Warszawy” pojawiło się zaskakujące ogłoszenie: „Poszukuję fotoreportera z Powstania Warszawskiego, Jerzego Tomaszewskiego. Kopernika 32.”
Fotograf myślał początkowo, że to jakaś prowokacja. Ciekawość jednak zwyciężyła i po kilku dniach „Jur” poszedł pod podany w ogłoszeniu adres. Był to zakład fotograficzny, w którym pracowała Wacława Zacharska. Okazało się, że odnalazła ukryte w czasie Powstania zdjęcia. Przekazała je Tomaszewskiemu. To właśnie przede wszystkim z tych zdjęć powstał album "Epizody Powstania Warszawskiego", wydany w 1979 r.
Po roku 1989, Jerzy Tomaszewski, wraz z żoną Elżbietą, prowadził fundację „Nie zapomnieliśmy". Ich działania polegały na przedstawianiu nieznanej historii Polskiego Państwa Podziemnego. Publikowali książki, organizowali wystawy zdjęć „Jura" w Polsce, USA i Izraelu. W sumie, w prywatnym archiwum znajduje się ponad 30 tys. fotografii, które ukazują okrucieństwo wojny. W 2007 roku Tomaszewski został odznaczony przez prezydenta RP Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Zmarł 26 stycznia 2016 roku w Warszawie.
Autor: Piotr Wróblewski, dziennikarz naszemiasto.pl
Zdjęcie główne: Jerzy Tomaszewski / Wikipedia Commons
Instahistorie z VIKI GABOR
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?