Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tajny ośrodek w Muzeum Narodowym. Tam ratowano bezcenne polskie dzieła sztuki

Piotr Wróblewski
Piotr Wróblewski
Zamek Królewski w Warszawie jesienią 1939 r.
Zamek Królewski w Warszawie jesienią 1939 r. Materiały prasowe
Potajemnie wynosili dzieła sztuki, przekupywali Niemców, by nie niszczyli polskiej kultury. Stanisław Lorentz przekonał Polaków, że kultura w czasie wojny jest niezwykle ważna. Dzięki jego talentom udało się uratować więcej, niż wydawało się możliwe.

Stefan Starzyński 27 października 1939 roku gościł w ratuszu Stanisława Lorentza. Panowie darzyli się niezwykłą sympatią. Kilka lat wcześniej Starzyński pełniąc od niedawna urząd prezydenta Warszawy mianował młodego, szalenie ambitnego konserwatora zabytków dyrektorem Muzeum Narodowego. Miała to być placówka na miarę „Wielkiej Warszawy”, o której Starzyński mówił wielokrotnie. Lorentz zbudował ją w dwa lata.

Tego dnia spotkanie nie należało jednak do tych przyjacielskich. Panowie rozmawiali o ewakuacji dzieł sztuki. Warszawa skapitulowała równo miesiąc wcześniej. Miastem rządzili już Niemcy, którzy planowali zupełnie zburzyć stolicę. Lorentz był łącznikiem między Friedrichem von Cochenhausenem (niemieckim Komendantem Miasta Warszawy) a Starzyńskim.

Nagle do ratusza weszło Gestapo. Lorentz miał być ostatnią osobą, która widziała Stefana Starzyńskiego przed więzieniem. Zimą szef muzeum przygotował jeszcze świąteczną paczkę dla prezydenta. Wysłał ją do więzienia na Pawiaku, gdzie według jego źródeł przebywał Starzyński. Odpowiedź nieco go zaskoczyła: „więźnia na Pawiaku już nie ma”.

CZYTAJ TAKŻE: Ratowanie skarbów Zamku Królewskiego. Heroiczna akcja muzealników i mieszkańców

Tajny ośrodek w muzeum

Lorentz w czasie wojny rozgrywał swoją partię szachów. Przebiegły plan sprawił, że udało mu się uratować całe skrzynie zabytków. Będąc szefem Muzeum Narodowego jeszcze przed wrześniem 1939 roku przygotował się do nieuchronnie zbliżającej się wojny. W podziemiach siedziby muzeum stworzono specjalne miejsca na wypadek ewakuacji dzieł. Lorentz polecił też swoim pracownikom przygotować listę zabytków, które trzeba ratować w pierwszej kolejności.

Akcja zaczęła się na początku września. Na Warszawę regularnie spadały bomby. Stanisław Lorentz został mianowany przez Starzyńskiego Komisarzem Ochrony Dóbr Kultury. Razem z ochotnikami i pracownikami muzeum zaczął wynosić bezcenne działa. Nie spoczął nawet 17 września, gdy wieża Zamku Królewskiego zaczęła płonąć. Tego dnia, podczas akcji wynoszenia skarbów kultury, koordynowanej przez Lorentza, zginął kustosz zamku Kazimierz Brokl. Mimo tego pracowali nadal. Okręcano elementy dekoracji, demontowano mozaiki i wynoszono obrazy. Lądowały one w podziemiach Muzeum Narodowego, w wielkich skrzyniach umieszczanych w piwnicy, a następnie zasypywanych. Całą zorganizowaną akcję Lorentz opisał w opasłej dwutomowej książce „Walka o dobra kultury. Warszawa 1939-1945”.

Gra Stanisława Lorentza toczyła się na kilku frontach. Razem z muzealnikami, przy pełnym poparciu Armii Krajowej, zajmował się ratowaniem dóbr kultury. Równocześnie został łącznikiem między niemieckim komisarzem Warszawy, a prezydentem Starzyńskim. Niemcy musieli docenić jego umiejętności, ponieważ zaproponowali mu później stanowisko - jak sam je określał - „polskiego kierownika muzeum przy niemieckim komisarzu”. Muzeum Narodowe było zamknięte, ale Lorentz dalej w nim pracował. Pracował też dla Polskiego Państwa Podziemnego.

- Równocześnie Muzeum Narodowe było tajnym ośrodkiem opieki nad kulturą w ogóle. W związku z moimi funkcjami, które pełniłem jako kierownik ds. kultury w delegaturze rządu w Armii Krajowej, myśmy prowadzili nie tylko akcję inwentaryzacji wszystkich strat, wszystkich zniszczeń rozmyślnych. Nie tylko przekazywaliśmy te wiadomości za granicę .(...) Prowadziliśmy także akcję czynnej działalności we wszystkich dziedzinach kultury. Chodziło nam o to, żeby nie zanikły działalności kulturalne - mówił dyrektor już po wojnie, w Polskim Radiu.

Lorentz potajemnie wynosił i chował kolejne dzieła sztuki. Dogadał się też z kolejarzami, którzy donosili mu, gdzie jadą pociągi ze skarbami zagrabionymi przez Niemców. Oprócz tego prowadził dokumentację rabunków i opisywał zniszczenia. Po wojnie koronkowa robota Lorentza umożliwi powrót wielu dzieł do Polski.

Na szczęście podwójny życiorys „polskiego kierownika” nie zostaje ujawniony. Niemcy cenią jego dokładność, a podziemie chwali sprytne zabiegi dyplomatyczne. Jesienią 1944 roku, już po upadku powstania, SS godzi się na spotkanie. Stanisław Lorentz przychodzi z misją - a jakżeby inaczej - ratowania pozostałych w Warszawie dzieł. Wtedy już miasto jest częściowo zburzone, a żołnierze otrzymują rozkazy, by wysadzać poszczególne budynki. Osobiste wstawiennictwo Lorentza pozwala uratować Muzeum Narodowe.

Dyrektor wymyślił też, jak ocalić resztę. Wszystkie zbiory miały być pakowane na ciężarówki i wywożone do Pruszkowa. Stamtąd pociągami do Niemiec - takie były warunki porozumienia z nazistami. Lorentz stwierdził, że to jedyna szansa, inaczej wszystko zostanie zniszczone. Miał rację. Co więcej, spodziewał się, że wkrótce będzie można je odzyskać. Ale Stanisław Lorentz chciał, by ewakuacja dzieł trwała jak najdłużej. Za sprawą gęsi, kur i wódki przekupiono urzędników. W misji - celowo przedłużanej - wzięło udział sporo polskich muzealników.

Po wojnie, co równie ciekawe, Lorentz pozostał na swoim stanowisku. Był dyrektorem Muzeum Narodowego aż do 1982. Liczba jego zasług nie zmieściłaby się na łamach tego wydania. Po wojnie był największym orędownikiem odbudowy Zamku Królewskiego. Jednak jego opór dobrze opisuje jedna anegdota. Na początku lat 70. Lorentz był gościem pierwszego sekretarza PZPR Edwarda Gierka. Miał zapytać profesora: jakie są najważniejsze problemy Warszawy? - Jeden - usłyszał w odpowiedzi. - Trzeba odbudować Zamek Królewski - mówił Lorentz. I rzeczywiście, wkrótce rozpoczęły się prace.

ZOBACZ TAKŻE: Stefan Starzyński: Mocny człowiek, który okiełznał chaos i panikę. Co działo się w ratuszu we wrześniu 1939 roku?

Stefan Starzyński: Mocny człowiek, który okiełznał chaos i p...

Pocztówka przedstawiająca ruiny kamienic przy ulicy Wierzbowej. Ujęcie od strony placu Piłsudskiego w kierunku północno-zachodnim.

Wrzesień 1939 w Warszawie. Tak wyglądało życie w bombardowan...

Zdjęcia zrujnowanej Warszawy. Stolica zaraz po wejściu Niemc...

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto